By zacząć swoją przygodę ze sztuką, Agata Wierzbicka nie musiała się uczyć rysować, wystarczyło zdać się na intuicję i zacząć zabawę technikami i interpretacją. To artystka interdyscyplinarna, pracująca na pograniczu ilustracji, designu i sztuki, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.

 

Tekst: Katarzyna Kowalska, Lumarte

 

Z wykształcenia jesteś architektem. Którędy wiedzie droga od architektury do ilustracji?

Skończyłam wydział architektury, ale wbrew pozorom droga do ilustracji wcale nie była kręta. Z rysunkiem jestem związana od lat. To trochę banalne, ale myślę, że każdy ilustrator powie, że rysuje od dziecka – coś w tym jest. Najpierw był rysunek, a potem pomysł na architekturę. Nie ma nic przyjemniejszego niż przygotowywanie się do egzaminu na studia, rysując – bo to z rysunku właśnie egzaminują na architekturze. W trakcie studiów poznałam inne techniki, takie jak malarstwo czy rzeźba, co także kształtowało mnie artystycznie. Wtedy jednak nie myślałam jeszcze na poważnie o ilustracji. Dopiero konfrontacja z rzeczywistością, praca architekta, dała mi nieźle w kość – to dla mnie zdecydowanie za bardzo techniczny zawód. Same studia były niesamowicie kreatywne. Nauczenie się procesu projektowania pozwala potem na nieskończoną ilość możliwości – wystarczy rozwijać się w danej dziedzinie. Profesjonalne skoncentrowanie się na ilustracji, ze względu na posiadanie umiejętności rysowania, wydaje mi się dość naturalne. Niczego na siłę nie musiałam się uczyć, rysować już umiałam – wystarczyło zdać się na intuicję i po prostu zacząć się bawić technikami i interpretacją.

Jesteś spełnioną artystką?

Jestem raczej ilustratorką, do bycia artystką jeszcze długa droga i niekoniecznie czuję potrzebę, by wpasować się w tę szufladkę. Spełniona artystycznie nie jestem i mam nadzieję, że nigdy nie będę, gdyż tylko głód popycha nas dalej. Ale czuję, że odnalazłam siebie i swoje miejsce na ziemi. Skończyłam dwa fakultety i wróciłam do korzeni, zatoczyłam koło. Co prawda cały czas mnie ciągnie do eksperymentów i pracy na pograniczu różnych kreatywnych dyscyplin, ale nie widzę w tym problemu – teraz już nie potrzebuję sprecyzowanej etykietki: projektant, architekt czy ilustrator.

Czy twoje wykształcenie, pomimo że zawodowo zajmujesz się już czymś innym, wpływa na twoją twórczość?

Zdecydowanie tak. To widać w moich pracach. Są np. dosyć minimalistyczne, zawierają tylko tyle informacji, ile w danej chwili potrzebowałam, by uchwycić jakąś myśl. Dodatkowo są bardzo staranne, co mnie czasami irytuje. Myślę, że nie jestem w stanie uwolnić się od wpływu architektury. Nie mówię, że to dobrze czy źle. Dla jednych to zaleta, dla drugich wada. Przestałam z tym walczyć, taka jestem, tak rysuję, tak maluję. Oczywiście uwielbiam prace innych artystów, gdzie nic się nie zbiega, proporcje się nie zgadzają i to w ogóle nie przeszkadza – wręcz przeciwnie, tworzy jakąś dziwną lekkość i swobodę. Mam nadzieję, że to wszystko przede mną. Nie zamykam się na nowe, jestem głodna wyrzucenia tego, co mam w głowie, złamania reguł, które niejako tworzą teraz tożsamość moich prac. Całkowite oderwanie się od tego, co mnie ukształtowało, czyli od architektury, nigdy jednak do końca nie będzie możliwe, ale to też stanowi o odrębności moich prac, przynajmniej mam taką nadzieję.

Odchodzisz za to od architektury w sferze tematycznej. Co cię interesuje?

Głównym obiektem jest człowiek. To temat, który wciąż eksploruję. Bardzo interesuje mnie sylwetka zatrzymana w konkretnym momencie, niejako zamrożona w danej chwili. Bardzo lubię niepozowane zdjęcia, ten moment kiedy dana osoba nie wie, że jest obserwowana i zachowuje się naturalnie. Od dwóch lat fascynuje mnie też plaża, a właściwie ludzie na plaży. W publicznym miejscu skupiam się na osobistym doświadczeniu, momencie absolutnego odprężenia, zbudowanego z drobnych, naturalnych gestów. W wakacje zbieram materiały do kolejnych letnich serii, które z pasją realizuję jesienią i zimą. Jak na razie jest to moja fascynacja dominująca, mam kilka planów z tym związanych. Lubię też modę, głównie uliczną, gdyż w niej przejawia się talent i niesamowita kreatywność ludzi mody – nie są odgórnie ubrani w modne schematy – to artyści podkreślający swój indywidualizm. Takie kolorowe ptaki. Zajmuję się też ilustrowaniem botaniki. Natura potrafi być nieprzewidywalna.

Masz swoją ulubioną technikę? Jak pracujesz?

Oczywiście mam. Od lat próbuję swoich sił w technikach kryjących, takich jak akryl czy olej. To ciągła fascynacja zaszczepiona jeszcze w czasach studenckich. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości poświęcę im trochę więcej czasu. Najwięcej natomiast pracuję na komputerze. Jest to nieodłącznie związane z moją pracą i zleceniami, które sprawnie i dokładnie wykonuje się digitalowo. Uczyłam się warsztatu na technikach tradycyjnych jak ołówek, piórko, kredka i akwarela i właśnie dlatego największy sentyment mam do prac wykonanych takimi metodami. Bardzo lubię też mieszać techniki i eksperymentować. To mnie zawsze najbardziej zaskakuje – rzadko efekt końcowy jest dokładnie taki, jak w mojej głowie i właśnie to jest w tym najciekawsze.

Często nie dopowiadasz, raczej sugerujesz. Celowo rezygnujesz z dokończenia pracy, zostawiając miejscami jedynie sam kontur lub próbkę koloru czy faktury.

O widzisz – i to jest kolejna pozostałość po studiach architektonicznych. Minimum środków do uchwycenia danej chwili, do pokazania tego, co chcę. Rzadko dodaję, częściej odrzucam. Tak po prostu mam. Nigdy nie kalkuluję na chłodno, działanie intuicyjne wyprzedza myśl, ale mam poczucie, że zostawiam odbiorcy jakąś dodatkową szczelinę, punkt zaczepienia, płaszczyznę interpretacyjną. I po prostu czuję, że coś ma być tak narysowane i już. Może też jestem zbyt niecierpliwa, by siedzieć długo nad jedną pracą i chciałabym już zacząć następną.

Gdzie można zobaczyć twoje prace?

Moje prace pojawiają się na aukcjach młodej sztuki, są także dostępne w postaci wydruków fine art w limitowanych seriach. Na bieżąco informuję także w mediach społecznościowych o nadchodzących wydarzeniach. Na przykład w lutym odbędzie się wystawa moich prac w restauracji Tamka 43 na warszawskim Powiślu. Pokażę na niej prace z 2016 roku i dodatkowo zupełne nowości, które nie były jeszcze nigdzie publikowane. Zapraszam serdecznie. |