Nie, nie mówimy o samochodach z otwartym dachem ani o mrożonej kawie. Brisé, grand jeté i niezliczone inne słowa francuskie stanowią podstawę międzynarodowego języka, którym posługują się tancerze baletowi na całym świecie. Efektem jest ekspresja zaklęta w ruchu. Witajcie w świecie, gdzie precyzja i piękno cenione są wyżej niż jakiekolwiek oddające je słowa.

 

Tekst: Jansson J. Antmann
Zdjęcia: Michał Zagórny

 

Na scenie tancerze baletowi są uosobieniem lekkości i nieważkości. Lecą w powietrzu, pozornie bez żadnego wysiłku, podnoszą się nawzajem, jakby byli lekcy jak piórka. Eleganccy, pełni gracji, wykonują swój taniec, jakby był najłatwiejszą rzeczą na świecie, ale za sceną, poza światłami rampy, scenografią i kostiumami, jest pot, krew i łzy. Mięśnie, napięcia ścięgien, atletyczna budowa tancerzy baletowych są jak najbardziej prawdziwe.
Jesteśmy w siedzibie Polskiego Baletu Narodowego w Teatrze Wielkim w Warszawie. Jego dyrektor artystyczny Krzysztof Pastor zebrał prawdziwie międzynarodowy zespół. Spotykamy się z grupą tancerzy w sali baletowej im. Taglioniego. Czworo pierwszych solistów: Azerbejdżanka Chinara Alizade, Japonka Yuka Ebihara, Białorusin Paweł Koncewoj i Polak Dawid Trzensimiech. Dołącza do nich koryfejka Yurika Kitano, również z Japonii, oraz dwójka tancerzy zespołowych: Remy Lamping ze Stanów Zjednoczonych i Lachlan Phillips z Australii. Remy zaskakująco swobodnie i płynnie gawędzi po rosyjsku z Pawłem, któremu towarzyszy jego miesięczny synek i Chinara, która właśnie obchodzi urodziny.
Przeżywam chwile sentymentalnego wzruszenia, kiedy dowiaduję się, że profesorem Trzensimiecha był między innymi Gary Norman. Dorastałem, oglądając Normana tańczącego na deskach opery w Sydney i nigdy nie zapomnę jego interpretacji Oniegina. Phillips budzi we mnie kolejne wspomnienie, przypominając warsztaty, w których uczestniczył z wielką, starszą już Valrene Tweedie w Australii.

Gdy byłem mały, ta była gwiazda Ballet Russe de Monte Carlo uczyła mnie tańca w jej legendarnym studio na Little Regent Street w Sydney. Na zajęcia o szóstej po południu regularnie przychodzili tancerze z Australian Ballet i Graema Murphy’s Sydney Dance Company. Paląca papierosa za papierosem Tweedie prowadziła swoje lekcje zgodnie z metodą Cecchettiego. Zawsze pośrodku zawierały one rygorystyczne i niezwykle męczące ćwiczenia, np. adagio (kolejny baletowy termin dla was!). Kiedy wydawało się, że tancerze już dalej nie będą w stanie trenować, nagle wydobywali z siebie najwyraźniej niezmierzone pokłady energii potrzebne do niesamowitego grand allegro, które kończyło każde zajęcia. Pamiętam, jak patrzyłem na nich z podziwem, ale i strachem, z bijącym sercem, przepełnionym podnieceniem od oglądania tych tancerzy zdających się przekraczać możliwości ludzkiego ciała.
Dzisiaj, na drugiej półkuli świata, z pewnością znacznie wyższy i nieco starszy, czuję to samo, co wtedy, kiedy patrzę na nową generację tancerzy, która pokonuje grawitację na moich oczach. Pomiędzy zapierającymi dech w piersiach pokazami wspaniałej techniki, talentu i wytrzymałości pytam ich, jak to jest być członkiem międzynarodowego zespołu tutaj, w Warszawie, i czym jest dla nich taniec. Ich odpowiedzi świadczą dobitnie, że świat baletu to unikalny świat, niczym superkontynent Pangea, na którym ruch jest uniwersalnym językiem…

 

Dawid Trzensimiech: Dołączenie do Polskiego Baletu Narodowego było dla mnie jak przyjście do domu. Strasznie podoba mi się, że jest tu tak wielu obcokrajowców. Każdy z nich wprowadza do naszej pracy inny element, inną szkołę – można się od nich wiele nauczyć. Teraz to norma i jest niezwykle ważne, by mieć międzynarodowy zespół. Jestem do tego przyzwyczajony, tak było w Londynie i Bukareszcie, gdzie pracowałem wcześniej. Piękno tańca tkwi w tym, że nasze ruchy są jak język, taniec to sposób komunikacji, nieważne, skąd pochodzimy.

Chinara Alizade: Urodziłam się i studiowałam w Moskwie. Zaczęłam tańczyć, kiedy miałam 5 lat. Moja matka zawsze kochała balet i chciała, żebym została tancerką. Do Polski przyjechałam w 2015 roku i to jest mój pierwszy sezon w Polskim Balecie Narodowym. To wspaniale być częścią międzynarodowego zespołu. Taniec to moje powołanie. Kocham taniec – to moje życie.

Yuka Ebihara: Dla mnie też taniec to moje życie. Kiedy przyjechałam tutaj pięć lat temu, tancerze z Azji byli rzadkością w Polsce. Muszę przyznać, że na początku było ciężko. Jak się jest nowym, trzeba wypracować sobie pozycję. Na szczęście Polski Balet Narodowy to zespół otwarty na obcokrajowców. Przybywa nas coraz więcej i stwarzamy własną sieć wsparcia. Pomagają mi też polscy współpracownicy i jestem tu bardzo szczęśliwa.

Paweł Koncewoj: Zacząłem tańczyć, kiedy miałem 10 lat. To było 20 lat temu, więc przetańczyłem dwie trzecie mojego życia. W dodatku taniec zajmuje 70% mojego czasu.
Ciągle jestem w teatrze. To bardzo ciekawe być częścią takiego zespołu, bo tancerze pochodzą z różnych stron świata. To fascynujące móc się komunikować pomiędzy kulturami i odkrywać różne zwyczaje i oczekiwania. Wyrażamy siebie poprzez nasze ciała i pokazujemy uczucia poprzez taniec – miłość, smutek, śmierć – wszystko.

Remy Lamping: Taniec był moim życiem, kiedy byłam jeszcze całkiem mała. To był dla mnie zawsze sposób na wyrażenie siebie. Najlepiej czuję się właśnie wtedy kiedy tańczę, zwłaszcza balet klasyczny. To bardzo techniczny taniec, istnieje w nim wiele zasad, ale jednocześnie jest wolność odnalezienia siebie w tych zasadach i stworzenia czegoś, co jest tylko nasze. Pochodzę z Colorado, studiowałam w Moskwie. Kiedy przyjechałam na audycję do tego zespołu, to było tak, jakbym odnalazła swoje miejsce na ziemi. Polski Balet Narodowy opiera się na tancerzach wytrenowanych w sposób klasyczny, ale jest też „nowy klasyczny” repertuar, to fajna równowaga. Lubię tę atmosferę. Warszawa to cudowne miasto, jego mieszkańcy również. Ludzie, z którymi pracuję, są niesamowici. To naprawdę fantastyczne być częścią tego wszystkiego.

Yurika Kitano: To bardzo inspirujące móc pracować z ludźmi z różnych kultur. Każdy z nas ma inne wykształcenie, pochodzenie, umiejętności. Uczę się od tych wszystkich narodowości i to jest bardzo cenne.

Lachlan Phillips: Znalezienie się w tak innej kulturze i w tak dużym zespole z wieloma różnymi ludźmi, o tak odmiennym pochodzeniu może być naprawdę oszałamiające, jeżeli nie stoimy mocno obiema nogami na ziemi. Twoi nauczyciele mogą się starać mówić do ciebie i przygotować cię technicznie, ale nic nie jest w stanie przygotować cię do tego, jak to będzie naprawdę wyglądać. To wspaniałe doświadczenie i coś naprawdę wyjątkowego, co można zrobić w życiu. Taniec to inny sposób porozumiewania się z ludźmi. To powinno być coś więcej niż kroki i wspaniała technika. Dlatego kocham taniec, przedstawienia, w których jest coś wyjątkowego, coś, co nie daje się przekazać słowami. Dzieje się wtedy coś wyjątkowego i tego czegoś właśnie szukam. Tancerzy nie uczy się, by mówić o sobie… My wiemy, jak się ruszać.

Yurika Kitano: To rzeczywiście prawda. Kiedy tańczę na scenie, czuję, że mogę się w pełni otworzyć. Sądzę, że taniec to potężne narzędzie wprawiania ludzi w zachwyt. |