Dzisiaj zarobiłem pięć dych uczciwie.
nosiłem meble do nowego domu bardzo bogatego człowieka.
Było nas w sumie trzech.
nie wiem, ile oni dostali,
ale ja zarobiłem uczciwie
te moje pięć dych.
Zapytajcie moich pleców,
zapytajcie rąk.

Wziąłem te moje pięć dych.
Postanowiłem iść na dobry obiad.
Moje plecy, moje ręce,
wszyscy na to zasłużyliśmy.
Zamówiłem lancz za dwie dychy.
Właściciel mnie zna i chyba lubi –
jeszcze nie zdążyłem go do siebie zrazić.
Kazał nałożyć mi podwójną porcję.

Zostały mi trzy dychy,
nie lubię nosić tyle gotówki przy sobie.
Postanowiłem, że pojadę się napić.
Po drodze spotkałem śliczną dziewczynę,
znam ją z widzenia.
Mówię, że mam trochę szmalu i może pojedziemy razem się napić.
Dodałem zawadiacko, żeby na nic więcej nie liczyła,
choć sam liczyłem na wszystko.

Powiedziała, że byłby ze mnie fajny gość z tym całym pisaniem, ale jestem dupkiem,
i że na przyszłość powinienem z czegoś zrezygnować.

Odszedłem bez słowa, wrzeszcząc w sobie:
jebana dziwko, nie dostaniesz moich pieniędzy!

 

 

Piotr Fiedler, poeta, rocznik 80., mistrz autodestrukcji, piewca hulaszczego trybu życia i rabunkowej polityki zdrowotnej. Wzrost 190 cm, rozmiar buta 44. W czerwcu tego roku ukaże się jego arkusz poetycki zatytułowany Pod moim oknem gryzą się jeże (wyd. Kapiszony), z którego pochodzi publikowany wiersz. Fiedler poproszony o krótki biogram przysłał nam coś takiego: Nie wiem, co mam powiedzieć o sobie, nawet w trzeciej osobie, chyba tylko tyle, że poczęto mnie bez pytania, ledwie skończyłem zawodówkę, a potem dałem sobie spokój i od tamtego czasu żyję w nerwach.