Z kompozytorem Stefanem Węgłowskim rozmawiamy o jego płycie Contemporary Jewish Music, która właśnie ujrzała światło dzienne, a także o komponowaniu muzyki do spektakli teatralnych.

 

Tekst: Kuba Wojtaszczyk
Zdjęcia: Marcin Szpak

 

Jaki jest rynek muzyki współczesnej w Polsce?
Tak naprawdę nie bardzo wiem… Nie bywam na lokalnych festiwalach, mimo że jako student to robiłem. Nie śledzę osiągnięć innych. Staram się czerpać wiedzę muzyczną z dokonań kompozytorów, których szanuję. Twórców, od których ciągle się uczę.

Swoją najnowszą płytę wydałeś w Wiedniu…
Wydałem ją w wytwórni Kairos, która właśnie mieści się w centrum Wiednia. Szukałem jej długo, bo nie chciałem, aby mój materiał gdzieś przepadł. Za sprawą mojego menadżera Krzysztofa Szaleckiego oraz pomocy Aleksandry Sobielgi dotarliśmy do Kairos; sam nie wierzyłem, że propozycja płyty może zwrócić uwagę tak prestiżowej wytwórni, która dała mi absolutną wolność twórczą. Było to bardzo komfortowe.

Jaka jest ta płyta?
Jest wymagająca. Z założenia bardzo rzadko chodzę na kompromisy – tu nie było kompromisu. Jest w całości moja. Udało mi się stworzyć album, którego jestem i producentem, i kompozytorem jednocześnie. Dzięki temu cały proces – od pomysłu, przez organizowanie środków finansowych, po obecność na nagraniach – zależał ode mnie.

Czym różni się od twoich poprzednich dokonań?
Wychodzę z założenia, że każdy kolejny utwór różni się od poprzedniego. Jeśli pracuje się systematycznie, to przychodzi progres duchowo-intelektualny. Czasem zwalnia, czasem przyspiesza, jednak przez regularność rozwój ten będzie stały, dzięki temu spojrzymy na nasze poprzednie dokonania z innej perspektywy. Jestem już po masteringu następnej płyty, kończę też szkicować partytury do kolejnej, więc Contemporary Jewish Music jest już gdzieś za mną.

Gdzie szukałeś inspiracji?
Nie szukam ich. Po prostu pracuję regularnie. Jest tak być może dlatego, że kończyłem też wydział instrumentalny i w zasadzie od siódmego roku życia ćwiczyłem muzykę klasyczną, więc przerzucenie się z instrumentu na pracę studyjną było dla mnie czymś naturalnym. W moim zawodzie nie ma czasu na „siedzenie i dumanie w parku”, jak to kiedyś powiedział Abel Korzeniowski. Inspiracja czy natchnienie to narzędzia dla amatorów.

Czy przy tworzeniu Contemporary Jewish Music motyw starotestamentowego okrutnego Boga również był dla ciebie istotny?
Tak, absolutnie. Ten starotestamentowy tekst był podstawą i początkiem powstawania utworów do tej płyty. Początkowo wybrałem cztery bardzo obszerne fragmenty z różnych ksiąg Starego Testamentu. A po redukcji i przekształcaniu zostały tak naprawdę tylko wyimki z Księgi Koheleta, które były najmocniejsze. Ten tekst był dla mnie bardzo ważny.

Dlaczego?
Bo ukazane są w nim największe lęki człowieka. Pytanie o byt – o sens egzystencji.  Wszystko to jest przepełnione bólem i zwątpieniem.

Contemporary Jewish Music nie jest płytą kontemplacyjną, powiedziałbym, że ma budzić trwogę, zmusić do zastanowienia. Na co chcesz zwrócić uwagę?
Nie chciałem, aby była sympatyczna, przyjemna. Muzyka miała odzwierciedlać treść starotestamentowych zagadnień. Pytasz, na co chciałem zwrócić uwagę. Muzyka poważna nie ma takiego zadania. Od tego są inne gatunki, na przykład te związane z przekazem słownym, jak hip-hop czy punk. Dobra muzyka powinna być jak poezja, czy sama jej definicja, w której poeta ma coś ważnego na myśli, a ty, jako odbiorca, odkrywasz, o co tak naprawdę mu chodziło, tylko tyle że odkrywasz to w sobie. Staram się, aby moje utwory takie były. Jestem zwolennikiem, aby każdy słuchacz zwracał uwagę na coś innego, ważnego tylko dla jego samego.

Komponujesz również muzykę dla teatru. Czym różni się ta praca od tworzenia płyt, takich jak twoja najnowsza?
Właściwie wszystkim! Po pierwsze w teatrze jest deadline, premiera, promocja… Nie ma czasu na dopieszczanie utworów, wszystko musi być gotowe na już, na za chwilę. Przede wszystkim też muzyka w teatrze jest na trzecim planie, jest sprzężona z przedstawieniem, musi zgadzać się z tym, co jest w myśli reżysera, z tym, co na scenie i – co jest dla mnie bardzo istotne – być pomocna dla aktorów. Gdy tworzę moją muzykę, z nikim nie muszę się liczyć. Jestem jednocześnie wykonawcą i reżyserem.

Pamiętasz najbardziej intensywne i najtrudniejsze komponowanie muzyki do spektaklu?
Generalnie im jestem starszy, tym to zaangażowanie, z młodzieńczej fascynacji, ulega zmianie, dystansuję się, a tym samym trafniej komponuję. Trochę jak piłkarze – gdy mają siedemnaście lat, są wszędzie, mają świetną kondycję. Natomiast gdy są już po trzydziestce, biegają tylko po określonym polu, ale ich podania są celniejsze i mocniejsze. Tak jak oni robię to, co trzeba. |

Stefan Węgłowski (urodzony w 1985 roku) kompozytor, producent, live performer. Jego twórczość obejmuje głównie kompozycje na małe składy i instrumenty solowe. W swoich utworach wykorzystuje techniki minimalistyczne i spektralne, łącząc je z szeroko pojętym obszarem muzyki elektronicznej (field recording, sampling, programowanie max msp). Wykłada na Wydziale Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Mieszka i tworzy w Warszawie.

www.stefanweglowski.com