ULUBIONA WYSPA MARKA T.

Mark Twain po swoim pobycie na wyspie w 1896 roku napisał, że Mauritius
stworzony został zanim powstał raj, i posłużył jako model do jego budowy.

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Skorska

Najwyższe temperatury panują tu pomiędzy listopadem a kwietniem. Od grudnia do lutego pojawiają się niekiedy gwałtowne cyklony, będące dla turystów jeszcze jedną, nietypową atrakcją. Nieco chłodniej jest zimą, czyli pomiędzy majem a październikiem. Jednak temperatura wody nigdy nie spada poniżej 22 stopni. Mauritius to niewielki skrawek lądu zagubiony na Oceanie Indyjskim, powstały przed milionami lat w wyniku erupcji wulkanicznych. Przez całe wieki pozostawał bezludny, choć znany był już przez Arabów w X wieku. Nazywali go Dinarobin. Przez następne kilkaset lat wyspa nadal była niezamieszkała, a przyroda pozostawiona sama sobie.
Dopiero w XVI wieku Holendrzy zaczęli, od 1598 roku, przywozić na wyspę pierwszych osiedleńców. Oni też nadali mu, obowiązującą do dziś, nazwę na cześć księcia Maurycego. Tutejsze plaże i laguny zaliczane są do jednych z najpiękniejszych na świecie. Do tego bujna przyroda i brak naturalnych drapieżników niebezpiecznych dla człowieka. Czego więcej chcieć?

RAJ UTRACONY
W 1896 roku Mark Twain porównał Mauritius do raju, pomimo że czasy kolonizacji holenderskiej tutejsza przyroda odczuła nader dotkliwie. Holendrzy przyczynili się do zagłady najsłynniejszego pierwotnego mieszkańca wyspy, ptaka dodo. Ów sporej wielkości nielot (mógł ważyć nawet ponad 20 kilogramów) o masywnych nogach i kulistym tułowiu, mierzył ponad 70 centymetrów wysokości i tyleż samo długości. Ponieważ łatwo było go upolować, został wytępiony przez człowieka w ciągu kilku dziesięcioleci. Ostatnie okazy wyginęły jeszcze przed końcem XVII wieku. Warto przy okazji poznać etymologię słowa dodo – po portugalsku znaczyło ono kiedyś tyle, co głupek, idiota. Nic w tym dziwnego; ptak nie mający naturalnych wrogów przed pojawieniem się na wyspie ludzi, nie miał zakodowanych żadnych naturalnych instynktów obronnych. Dziś można jedynie stwierdzić, że dodo jest smutnym przykładem na to, że stworzenia pozbawione silnego instynktu przetrwania w konfrontacji z człowiekiem skazane zostają na zagładę. Po dodo pozostał dziś na Mauritiusie jedynie pomnik i niezliczone pamiątki z jego wizerunkiem na kolorowych koszulkach, torbach czy breloczkach. Naukowcy nadal głowią się, jaki tryb życia prowadził ten ptak, czym się żywił, jakie wydawał odgłosy. Biolodzy uważają, że dodo należał do wymarłej rodziny drontów, rzędu gołębiowatych. Wszystko więc wskazuje na to, że najbliższym krewniakiem dodo są, tak do niego niepodobne, znane powszechnie gołębie domowe.

RAJ TURYSTYCZNY
Wspaniałe plaże, szmaragdowe laguny doskonale nadające się do uprawiania rozmaitych sportów wodnych, luksusowe, choć niestety nazbyt liczne hotele, a w nich najlepsza w świecie obsługa, kilkusetmetrowe szczyty, kolorowa ziemia, feeria smaków i aromatów,
mieszanina kultur, a do tego wszędzie bezkresne plantacje trzciny cukrowej – tak można w największym skrócie opisać Mauritius.

Wyspa jest niewielka: liczy sześćdziesiąt kilometrów długości i czterdzieści kilometrów szerokości. Można ją bez trudu objechać rowerem w kilka dni. Przejazd rowerem przez środek wyspy będzie już jednak znacznie bardziej uciążliwy, znajdują się tam bowiem wzniesienia i szczyty sięgające ponad 800 metrów. Jedną z większych „lądowych” atrakcji jest niezwykła kolorowa ziemia oraz znajdujące się w pobliżu niej największe na Mauritiusie wodospady. Żeby tam dotrzeć, trzeba wybrać się na południowo-zachodni kraniec wyspy. Chamarel – tak nazywa się miejsce, gdzie zobaczymy zadziwiające tęczowe pagórki ziemi: od różu i fioletu, po jasny i ciemny brąz, wpadający niekiedy w czerń. Niektórzy przecierają oczy ze zdziwienia, ale widok nie rozpływa się i nie znika. Do dziś do końca nie wyjaśniono przyczyny tego intrygującego na skalę światową zjawiska. Jakiś kilometr dalej zobaczymy dwie, niemal stumetrowe, nitki wodospadów.
Podziwiane przez malarzy i poetów bliźniacze wodospady stały się nawet bohaterami romantycznej noweli Jacques`a-Henriego Bernardina de Saint-Pierre, zatytułowanej Paul et Virginie. W północnej części wyspy, zaledwie kilkanaście kilometrów od stolicy Mauritiusu, Port Louis, znajduje się ogród botaniczny Pamplemousses, jeden z najpiękniejszych i najsłynniejszych na świecie. Najlepiej odwiedzić go pomiędzy grudniem a kwietniem, kiedy
kwitnące różnokolorowo rośliny oszałamiają nie tylko barwami, lecz także przeróżnymi zapachami. Założony w połowie XVIII wieku, zajmuje dziś ponad 25 hektarów powierzchni. Jeśli chcemy zwiedzić go dokładnie, będziemy potrzebowali sporo czasu. Warto skorzystać z usług przewodnika, który zaprowadzi nas w miejsca, gdzie rosną eukaliptusy, drzewa
cynamonowe, kamfora, imbir, pokaże nie tylko gigantyczne nenufary, przepiękne lotosy i królewskie palmy, lecz także dwustuletni figowiec bengalski, święte drzewo hindusów Bo, pod którego rozłożystymi konarami medytował Budda. Ogród otwierany jest codziennie o godzinie 8.30. Przez wspaniałą, żelazną, zabytkową bramę wkraczamy do botanicznego raju. Jednak tym, co najbardziej bodaj przyciąga niezliczone rzesze turystów, są plażowe i wodne atrakcje, a szczególnie fakt, że właściwie wszystkie hotele oferują je w pakiecie. Do naszej dyspozycji są nie tylko leżaki i parasole, za które nikt nie pobiera opłaty, lecz także deski windsurfingowe, żaglówki, kajaki oraz narty wodne. Jedynie za nurkowanie z butlą trzeba będzie dodatkowo zapłacić, ale zapewniam, że warto wybrać się na podwodną
wyprawę do ogrodu koralowego. Rafa koralowa otacza Mauritius niemal szczelnym pierścieniem, toteż liczne szkoły nurkowania znajdują się prawie w każdym hotelu.

Żeglowanie w okolicach Mauritiusa, Reunion, Rodrigues i Seszeli, to niewątpliwa, choć dość kosztowna atrakcja adresowana przede wszystkim do wodniaków i doświadczonych żeglarzy, gdyż pomiędzy poszczególnymi wyspami do pokonania są znaczne odległości. Znajdzie się oczywiście także coś dla szczurów lądowych, pragnących jedynie skosztować tej przyjemności. Na Mauritiusie organizowane są krótkie jednodniowe wyprawy jachtem na leżącą w pobliżu niewielką niezamieszkałą wyspę Gabriel. Żegluje się tam krótko, potem skiper rzuca kotwicę w uroczej zatoczce, jest czas na kąpiel, nurkowanie, pyszne jedzenie z grilla i powrót do domu. Dla pragnących zmierzyć się z największą rybą swego życia, organizowane są tak zwane Big Game Fishing, czyli wyprawy na niebieskie i czarne marliny, szczupaki, żółte tuńczyki, a także rekiny. Zjeżdżają tu wędkarze z całego świata zwabieni opinią, że tu właśnie panują wspaniałe warunki do uprawiania tego sportu.
I jeszcze koniecznie należy wspomnieć o tym, że Mauritius to także kraj filatelistycznych marzeń. Stąd pochodzi jeden z najcenniejszych znaczków na świecie, Blue Mauritius, wydany w 1848 roku. Na świecie zachowało się tylko kilka egzemplarzy, zaś ich wartość bierze się z… błędu drukarskiego. Będąc na wyspie można podziwiać, a nawet zakupić ale… jedynie kopię najsłynniejszego znaczka.

RAJSKA RÓŻNORODNOŚĆ
Wśród miliona mieszkańców Mauritiusu ponad połowę stanowią Hindusi, toteż na wyspie króluje hinduizm. Najważniejsze święto ortodoksyjnych hindusów na Mauritiusie – Maha Shivaratri – ma miejsce na przełomie lutego i marca w Grand Bassin. Do świętego jeziora przybywa kilkaset tysięcy pielgrzymów z całego kraju, aby obmyć się, jak każe stara hinduska tradycja, w jego wodach, i oddać cześć bóstwu Śiwa. Tutejsi Hindusi wierzą, że wody jeziora Grand Bassin, są równie święte jak Ganges. Otóż według legendy Śiwa wraz z żoną krążył wokół ziemi, niosąc na głowie wody Gangesu, chroniąc w ten sposób świat przed zalaniem. Zobaczywszy przepiękną wyspę otoczoną szmaragdowymi wodami oceanu, Śiwa uronił trochę kropel, które utworzyły natychmiast naturalne jezioro. Podobno Ganges wyraził wówczas niezadowolenie, że jego wody pozostaną na bezludnej wyspie, lecz Śiwa obiecał mu, że pewnego dnia część ludzi osiedli się tutaj, a inni będą przybywać tu na coroczną pielgrzymkę. Największym świętem Chińczyków, których żyje na Mauritiusie około 30 tysięcy, jest powitanie Nowego Roku, obchodzone hucznie w styczniu i lutym, kiedy to według chińskiego kalendarza nadchodzi czas wiosenny. Muzułmanie świętują według kalendarza islamskiego koniec Ramadanu oraz Muharram, który przemienił się w popularny festyn zwany Yamseh. Podczas Yamseh można na ulicach Port Louis zobaczyć ogromną wieżę z bambusa, zwaną Ghoon ozdobioną różnokolorowymi papierkami. Widać też samobiczujących się pokutników. Katolicy, stanowiący około jedną czwartą mieszkańców wyspy, szczególną czcią obdarzają XIX-wiecznego francuskiego misjonarza, Ojca Lavala, beatyfikowanego w 1979 roku, zwanego też apostołem Mauritiusa. Jedna z największych uroczystości ku jego czci odbywa się w Saint Croix na przedmieściach Port Louis w pierwszych dniach września. Różnorodność etniczna i kulturowa jest na tym niewielkim skrawku lądu wyjątkowa. Potomkowie Afrykanów, Kreole, Hindusi, przybysze z Azji i Madagaskaru, wszyscy przywozili tutaj swoją religię i zwyczaje. W owym wielokulturowym tyglu zgodnie współistnieją religie wschodu i chrześcijaństwo. Wędrując po stolicy Mauritiusu, Port Louis, zobaczymy stojące niedaleko siebie świątynie tamilskie, chińską pagodę, meczet i katedrę. Choć językiem urzędowym jest angielski, to zdecydowana większość mieszkańców wciąż porozumiewa się najchętniej po kreolsku i francusku. Nieco inny klimat panuje w położonym na płaskowyżu Curepipe, będącym jednym z ważniejszych miast na wyspie. Temperatura powietrza w Curepipe jest zawsze przynajmniej o kilka stopni niższa niż na wybrzeżu, toteż tu właśnie znajduje się większość instytucji państwowych, biur i urzędów.

Narodowy taniec Sega to także pieśni, o czym rzadko się wspomina. Początki Sega sięgają czasów kolonialnych, kiedy zostali tu sprowadzeni pierwsi afrykańscy niewolnicy. Dziś jest to także taniec kreolski i kolejna atrakcja, której nie sposób nie zobaczyć, będąc na Mauritiusie. Gorące rytmy wybijane na bębnach, żywiołowa muzyka i kolorowe szerokie spódnice fruwające wokół bioder tancerek, urzekają każdego. |

WARTO WIEDZIEĆ!
Republika Mauritiusu (w jej skład wchodzą także wyspy: Rodrigues, archipelag Cargados Carajos oraz Wyspy Agalega) – niepodległość od 1968 roku
POWIERZCHNIA: 2045 km kw.
LICZBA MIESZKAŃCÓW: 1 356 000
RELIGIE: hinduizm – 52%, katolicyzm – 25,7%, islam – 12,9%, protestantyzm – 4,4%, buddyzm – 0,5%
WALUTA: rupia Mauritiusu, 1 USD = około 26 rupii
STOLICA: Port Louis – 145 tys. mieszkańców
JĘZYK URZĘDOWY: angielski (w użyciu są także: francuski, kreolski, hindu, chiński)
GOSPODARKA: turystyka, uprawa trzciny cukrowej, rybołówstwo, uprawa tytoniu, herbaty, bananów i kukurydzy