Prawdziwe perskie dywany to unikalne, ręcznie tkane perełki. Etnicznie wyrabiane egzemplarze często funkcjonują jako talizmany przynoszące szczęście domownikom – mówi nam pan Tomasz Poloński, właściciel salonu „Sarmatia”.

 

Na ścianach salonu Sarmatia wiszą przepiękne, ręcznie tkane dzieła sztuki, a wśród nich niezwykły egzemplarz: klasyczny wzór, cały z jedwabiu, w naturalnych barwach. Jak wyjaśnia Tomasz Poloński właściciel salonu, ten dywan liczy sobie ponad sto lat – choć wygląda, jak gdyby wyszedł dopiero co spod krosien. Nieprzemijająca głębia i trwałość kolorów to efekt stosowania przędzy farbowanej naturalnymi metodami z naturalnych barwników. Że to jedwab, możemy sprawdzić, gładząc go wierzchem dłoni. Włos jest cudownie chłodny w dotyku.

Co stanowi o wyjątkowości tych wszystkich leżących i wiszących wokół dywanów?
Najpewniej fakt, że są to prawdziwe, niepowtarzalne dzieła sztuki. Większość dywanów, które oferuję, to pojedyncze egzemplarze. Każdy z nich jest wytworem pewnej weny twórczej, która przekłada się tylko na jeden dywan. Dlatego praktycznie każdy egzemplarz jest unikalny w swoim wzorze. Mam tutaj na przykład dywany etniczne o wysokiej wartości artystycznej. Ich symbolika i kolorystyka w niektórych kręgach kulturowych tworzy swego rodzaju talizman, który chroni domowników i przynosi im szczęście.

Zastanawiam się, jak można owe „domowe talizmany”, a zarazem dzieła sztuki, ot, tak kłaść na podłodze i po prostu po nich chodzić…
Oczywiście, to wszystko są dywany, po których się chodzi, nawet, gdy mówimy o tych z najcieńszych materiałów. Proszę sobie wyobrazić, że z jedwabiu robiło się kiedyś spadochrony, co najlepiej świadczy o trwałości tego włókna. W praktyce tylko czas jest w stanie dobitnie ukazać wartość dywanu, zresztą to właśnie on jest najlepszą miarą dla koneserów… Wysokogatunkowe dywany są niczym wino – im starsze, tym szlachetniejsze.

Oferuje pan dywany głównie ze wschodu. Skąd sprowadza pan swoje towary?
Bezpośrednio od Irańczyków i Hindusów. Iran, Indie, Afganistan, Pakistan – czyli kraje, które tworzyły kiedyś Imperium Perskie. Ta kultura zawsze mnie intrygowała. Zawsze chętnie rozmawiam z kupcami i dostarczycielami. Element rozmowy jest bardzo ważnym czynnikiem dobrego kupna i sprzedaży.

Proszę powiedzieć, skąd się wzięło pańskie zainteresowanie dywanami?
Zaczęło się od mojej pierwszej poważnej pracy w sklepie z dywanami – od pracownika najniższego szczebla po kierownika sklepu. Druga kwestia jest taka, że wybierałem się na grafikę na ASP. Choć w ostateczności tam nie poszedłem, związałem swoje życie z szeroko rozumianą sztuką. Zafascynowałem się strukturą i wzorami tworzonymi w oparciu na najlepszej perskiej wiedzy. Zachwyciła mnie ta harmonia, perfekcyjne dobieranie sześćdziesięciu różnych barw, gdzie żaden kolor nie krzyczy, bo wszystko jest w odpowiedniej tonacji, wszystko – wzory i proporcje – jest przemyślane, nie ma żadnych zbędnych detali. Podróbki tego typu dywanów czy wzorowane na starych, nowe dywany tworzone w fabrykach są zupełnie inne. Poczynając od barwników i niewydolności maszyn wobec używania tylu kolorów na raz…

Wydaje się, że niewiele jest w Polsce salonów, które oferują prawdziwe perskie dywany.
Sklepy orientalne istnieją, choć niestety często korzystają z niewiedzy klientów i sprzedają głównie rzeczy tworzone na potrzeby rynku zachodniego, czyli masową produkcję, przedmioty bez owego szyku i czaru, bez sygnatury, która w Persji świadczy o dziele mistrza. Na szczęście są w naszym kraju ludzie, którzy poszukują tego detalu. Ambasada Iranu oficjalnie poleca oferowane przeze mnie okazy. To prawdziwe wyróżnienie!

Pan jest w stanie odróżnić podróbkę od oryginału, ale pewnie większość śmiertelników będzie miała z tym problem.
Mówiąc kolokwialnie, polski rynek jest wręcz zalany masówką. Głównie w Indiach produkuje się tak zwane „wzory chińskie”, nastawione na wytworzenie jak największej liczby dywanów w jak najkrótszym czasie. W Polsce wciąż sprzedaje się wiskozę jako jedwab. Nie ma weryfikacji, nie ma czegoś, co działałoby na zasadzie kodeksu etycznego – w efekcie ludzie, którzy po fakcie dowiadują się o oszustwie, nic z tym nie robią. Ja zawsze piszę, jaki dywan sprzedaję, wiem, z jakiego miasta pochodzi, a wszystko to po to, żeby konsument wiedział, z czym się mierzy. To dla mnie bardzo istotne.

Skąd nazwa „Sarmatia”?
Sarmacja – w moim przekonaniu – to zamiłowanie do wolności, szczerości, uczciwości i do piękna w każdej formie. Sarmaci prowadzili koczowniczy tryb życia, a dywan pełnił w ich prowizorycznych domkach nadrzędną funkcję – nie tylko dekoracyjną lecz nade wszystko symboliczną.

Porozmawiajmy zatem o cenach.
Prawdziwy, choć niewielki dywan perski, ręcznie utkany, można kupić już za 2500 złotych. Z kolei ten stuletni okaz z jedwabiu kosztuje sto tysięcy i jego wartość z każdym rokiem będzie rosła. |

http://www.sarmatiatrading.pl/