Studio Job to dwie osoby – Job Smeets oraz Nynke Tynagel. Para poznała się w czasie studiów na renomowanej uczelni Design Academy w Eindhoven. Tuż po ukończeniu szkoły, w roku 2000, Job założył pracownię, do której Nynke dołączyła niewiele później. Projektują razem od ponad dwudziestu lat, a przez większość tego czasu byli również partnerami w życiu prywatnym.

 

Tekst: Małgorzata Mozolewska
www.mmozolewska.com

 

Uznanie znaleźli na całym świecie. Ich prace pokazywane były m.in. w znanych muzeach, jak MOMA i Guggenheim w Nowym Yorku, Victoria&Albert w Londynie, Stedelijk w Amsterdamie.
Projektowali dla takich marek jak Bulgari, Swarovski, Moooi czy Bisazza. Ich dzieła są bardzo popularne wśród kolekcjonerów sztuki. „Financial Times” uznał ich za najbardziej wpływową parę designu. Job zapytany przeze mnie, za ile można dziś nabyć ich prace, odpowiedział: Możesz kupić ręcznik za 17 euro lub rzeźbę za 500 tysięcy euro, wszystko zależy od wielkości twojego portfela.
W Studio Job współpracujemy z demokratycznymi producentami, a także z drogimi galeriami. Nie chcemy jedynie tworzyć dla elit. Chodzi o pracę, nie o cenę. Cena jedynie odzwierciedla czas włożony w realizację projektu.

 

Job Smeets docenia siłę duetu: Sądzę, że trudno jest być ekspresyjnym i wyrazistym, kiedy jest się samym. Dużo łatwiej być przeciwko światu we dwoje. Para świetnie się uzupełnia – Job przedstawia Nynke jako projektantkę, a siebie jako dyrektora kreatywnego. Ona z wykształcenia jest grafikiem, on designerem 3D. Ona widzi detal, ma wspaniałą koncentrację, robi rzeczy po kolei.
On ma wyobrażenie całości i zajmuje się dwudziestoma pięcioma rzeczami naraz. Jeszcze do niedawna ich domem było studio. Tworzyli i żyli w jednym miejscu, po którym od rana do wieczora przemykali pracownicy.
Po wielu latach postanowili się rozstać w życiu prywatnym. Nie wpłynęło to jednak na ich kreatywność i wspólną pracę. Wręcz przeciwnie, jak zawsze lekko przekorni i z poczuciem humoru, stworzyli komentarz do zaistniałej sytuacji – stół symbolizujący ich rozstanie. Train Crash Table przedstawia dwa pociągi zderzające się czołowo w oparach złotego dymu.
Wiele lat temu Job i Nynke podjęli decyzję, która ukształtowała ich drogę twórczą. Obserwując otoczenie, zrozumieli, że aby żyć godnie z designu, trzeba wprowadzać na rynek dużą liczbę produktów. Widzieli wiele konceptów, nawet wspaniałych, które kończyły jedynie na etapie prototypów i nigdy nie trafiły do produkcji. Zaryzykowali przyjęcie innej strategii niż większość projektantów. Postanowili tworzyć unikatowe obiekty i niczym nie ograniczać swojej wyobraźni. Uznali funkcjonalność, potrzeby klienta, wymogi rynku i cenę za drugorzędne.
W projektowaniu duetowi pomaga wizja magicznego zamku zamieszkałego przez małe społeczeństwo. Wyobrażają sobie każdy aspekt życia mieszkańców podzielonych na warstwy społeczne, z królem na górze struktury, rolnikiem pośrodku i „przegranym” w piwnicy. Taki podział odzwierciedla nasze dzisiejsze różnice społeczne. W swojej pracy rozważamy wszystkie poziomy struktury – mówi Job w udzielonym mi wywiadzie.
Artyści lubią wymyślać historie, które dzieją się w obrębie tej społeczności. W komnatach zamkowych umieszczają swoje prace. W ten sposób tworzą koherentny świat, który jest tłem dla ich twórczości.
Studio Job nie uznaje modnego dziś minimalizmu. Praktykuje maksymalizm. Ich twórczości bliżej jest do ekspresji stylu gotyckiego, barokowego czy nawet rokoko. Obiekty są „rozrzeźbione”, pokryte dekoracją i złotem. Formy piętrzą się często jedna na drugiej. Nynke, kiedy projektuje grafikę, jakby wyznawała zasadę Horror Vacui, czyli strachu przed pustką. Zapełnia puste pola symbolami znanymi od czasów prehistorii, przez te obrazujące rewolucję przemysłową, aż po znaki dnia dzisiejszego, a nieraz wytwory wyobraźni artystów.


Ich styl opisywany jest jako wykraczający poza schematy, nieuznający podziałów między dyscyplinami. Tworzą jak artyści, ale efektem jest design. Job pisze w swoim eseju: design, sztuka stosowana czy sztuka – to bez znaczenia. Przez wieki różne pola twórczości spotykały się na pewien czas, by znów się od siebie oddalić. Artystyczna ekspresja jest zawsze odbiciem tego, co się akurat dzieje w społeczeństwie. Zazwyczaj, jak mówi Job, różnica między artystą a projektantem jest taka, że artysta zadaje pytania, a designer szuka odpowiedzi. Dzisiaj te różnice nie są tak widoczne. Postmodernistyczny projektant zmierza w kierunku świata wyobraźni, natomiast artyści jak Damien Hirst czy Jeff Koons projektują dla przemysłu.
Para nie chce, by szufladkowano ją jako projektantów holenderskich, mimo że z tego kraju pochodzą. Wolą być postrzegani jako twórcy europejscy. Inspiracje czerpią z ikonografii i kultury całego kontynentu. Bawią się symbolami i stereotypami jako uniwersalnym językiem, mówiącym więcej niż słowo. Studio Job często posługuje się archetypami przedmiotów, które w przeszłości (w XVII i XVIII w.) miały nie tylko być użyteczne, lecz także służyć jako demonstracja bogactwa i wyższości społecznej: zegary, stoły, szafy, monumentalne wazony, żyrandole.
Prace Studia Job często w sposób satyryczny, ironiczny pokazują ludzkie słabości. Twórcy są zafascynowani wszystkimi formami dominacji. Bardzo ważnym tematem jest siła postrzegana jako bogactwo, religia, broń, władza polityczna, przemysł, chwała. Artyści tworzą prace, w których, jak w lustrach, przeglądają się ludzkie przywary. Na przykładzie projektu Chartres – szafy z brązu w kształcie francuskiej katedry leżącej na boku, o lśniących mosiężnych drzwiach – Glenn Adams w swoim eseju pokazuje, jak wiele znaczeń zawierają prace Studia Job. Pyta, czy są to bramy do nieba, czy wręcz przeciwnie – jest to świętokradztwo, gest odwrócenia symbolu. A może jest to grobowiec oznaczający społeczeństwo popadające w niełaskę Pańską?


Projektanci lubią balansować na granicy starego i nowego, piękna i brzydoty. Jak twierdzi Job – razem z Nynke są ekspertami od piękna, ale nie zajmują ich jego powierzchowne aspekty. Piękno w klasycznym sensie jest dla nas bez znaczenia. Niektórzy oczywiście mogą postrzegać nasze prace jako piękne, ponieważ uznają je za jedyne w swoim rodzaju albo przekraczające ustalone granice, a może dlatego, że materiał, którego użyjemy, wyda im się ciekawy. Ale nie nam o tym decydować. My projektujemy z różnych powodów, nigdy jednak dla poszukiwań idealnej formy zewnętrznej – tłumaczył mi Job. Artyści, tworząc, posługują się archetypicznymi kształtami, które są ogólnie rozpoznawalne: Gdy projektujemy czajnik, szukamy jego najbardziej ikonicznej formy. A to znaczy, że nie skupiamy się na pięknie formy zewnętrznej, a raczej na pięknie symboliki, które nie ma zadania uwodzić. To piękno pochodzi ze skojarzeń i historii powiązanych z ikonicznym, symbolicznym kształtem.
Twórczość Studia odznacza się czarnym poczuciem humoru. Używając humoru, można powiedzieć dużo więcej, nikogo nie urażając, ale jednak skłaniając do myślenia. Humor to przykrywka dla prawdy, która zabawna nie jest. Design jest zawsze śmiertelnie poważny. Studio Job jest śmiertelnie poważne, nudne, konserwatywne i pozbawione poczucia humoru – powiedział mi Job. Ciekawym przykładem takiego myślenia jest projekt Robber Baron. Są to opowieści o dominacji, korupcji, sztuce i przemyśle, odlane w brązie w formy takie jak sejf na klejnoty, z którego górnej części wyskakuje clown, czy szafa z kraterem po bombie w centralnej części.
Pytani, czego poszukują w swojej twórczości, mówią, że wolności i autonomii. Możliwości decydowania za siebie oraz robienia rzeczy po swojemu, by wyzwolić się od przeszkód. Przekornie dodają jednak, że życie tak naprawdę jest pełne przeszkód. A główną jest to, że za kilka lat już nas tu nie będzie. Job przyznał, że poprzez efekty swojej pracy mają nadzieję stać się nieśmiertelni. Wiele ze swoich projektów odlewają w brązie, by mogły przetrwać wieki i być kiedyś świadectwem naszych czasów. |