Tekst: Kuba Wojtaszczyk

 

Jak mieszkają Polacy? Można uogólnić?

Polacy mieszkają coraz lepiej. Mnogość inspiracji, dobrych przykładów. Świetnie urządzona przestrzeń miejska, kawiarnie, restauracje czy sklepy przyzwyczajają nas do poczucia komfortu. Polacy chcą mieć podobny poziom na własność, są do tego przyzwyczajeni. Przynajmniej ci w większych ośrodkach. Jednak jak nasze społeczeństwo jest jednolite pod wieloma względami, tak na pewno nie pod kątem standardu wykończenia mieszkań. W mniejszych ośrodkach ciężej jest o jakościowe materiały, sklepy z ciekawymi meblami w niewysokiej cenie czy w ogóle dobre, inspirujące wzornictwo. Wiem, o czym mówię, bo kiedyś urządzaliśmy dom z daleka od naszych zaprzyjaźnionych sklepów, chcieliśmy skorzystać z miejscowych dostawców, ale nie znaleźliśmy tam nic, co by nam pomogło we właściwy sposób obsłużyć naszego klienta. Finalnie przesyłaliśmy materiały kurierem ze stolicy. Idziemy jednak w dobrym kierunku, ale jak Polska długa i szeroka, tak różna pod tym kątem.

Obserwujesz zmianę gustów?

Są gusta i trendy, ale to trendy się zmieniają, a gust kształtuje. Trendy nie wynikają z potrzeb i są jedynie sugestią. Gust jest wynikiem otaczającego nas środowiska i bodźców do nas docierających, jest zupełnie indywidualny. Jeśli chodzi o trendy, to obecnie odchodzimy od wszystkiego, co nienaturalnie błyszczące. Ludzie zwracają się ku życiu i naturalnym strukturom, bardzo popularne staje się czerpanie z naszej historii, mam na myśli nasze rodzime meble vintage z okresu PRL, które wypierają powoli najpopularniejszy szwedzki design. W świecie natomiast popularne jest złoto i głębokie kolory – w kontraście do obecnie panujących szarości.

Co, według ciebie, wprowadziło największą rewolucję w projektowaniu własnych wnętrz?

Zrozumienie, że zbudowała nas historia. Jestem fanem powojennego wzornictwa XX wieku. Wychowałem się w okresie postpeerelowskim, a w moim domu było pełno przykładów mebli, które teraz określamy jako vintage. Zyskały one dla mnie na znaczeniu całkiem niedawno, kiedy zauważyłem, że minimalistyczna nowoczesność jest pusta i pozbawiona duszy. Wszedłem w głąb siebie, żeby zastanowić się co zrobić, żeby stworzyć atmosferę „domu”. Rozwiązaniem okazały się meble i dodatki z lat 50., 60., 70., które każdy z nas ma zakotwiczone w swojej pamięci. Okazało się, że ten trend staje coraz popularniejszy i że wstrzeliłem się z tym pomysłem. Ludzie na serio lubią ten efekt, a ja lubię dla nich szukać staroci. Każdy jest szczęśliwy.

Czy potrzebujemy pomocy specjalistów? Chyba tak, skoro założyłeś Praktykę Przestrzenną…

Są ludzie, którzy mają wyczucie, śledzą nowinki i są w stanie sami znakomicie zaprojektować stylistyczną część projektu. Są ludzie, którzy nie mają o tym żadnego pojęcia. Jednak mianownikiem łączącym obie grupy klientów jest chęć posiadania wygodnego mieszkania. Kiedy w grę wchodzi funkcjonalność i właściwe wykorzystanie możliwości przestrzeni, wtedy pojawia się potrzeba skontaktowania się z ludźmi takimi jak my. Według mnie ważnym czynnikiem jest to, że w dużej mierze ludzie finansują swoje mieszkania z kredytów, zobowiązując się finansowo na wiele lat. Chcą, aby raz wydane, ogromne pieniądze dobrze im służyły przez ten czas. Ja to rozumiem, bo to finalnie oznacza oszczędność. Jeśli nie mamy doświadczenia w urządzaniu domów, to nie zrobimy tego dobrze, zawsze na końcu bilans będzie ujemny, co wyjdzie po czasie. Dlatego ludzie chętnie zatrudniają architektów – to się zwraca w postaci czasu, pieniędzy, poczucia bezpieczeństwa i na koniec komfortu.

Jakie są założenia Praktyki…?

Chcielibyśmy szerzej pokazać się w projektowaniu przestrzeni handlowych i biurowych. Zwiększyć i uprzyjemnić ludziom jakość pracy oraz dokonywania zakupów. Temat ten jest dla nas bardzo atrakcyjny dlatego, że tworzenie takich wnętrz przynosi dla nas wymierne efekty w postaci wyników sprzedaży dla naszych inwestorów oraz zwiększenia efektywności pracy w przypadku przestrzeni biurowych. Co bezpośrednio przekłada się nasze poczucie spełnienia.

Kogo możemy znaleźć w kolektywie PP?

Trzonem naszego kolektywu są trzy osoby. Agata Strzelecka-Janicka, malarka i architektka, która tworzy znakomite kompozycje, Marta Iglewska, również architektka, która posiada niesamowitą wiedzę techniczną, oraz ja, który wypełniam nasze realizacje życiem. Poza tym okazjonalnie współpracujemy z ludźmi i firmami, które specjalizują się w przydatnych do konkretnego projektu rzeczach.

Jak przebiega praca nad poszczególnym wnętrzem?

Zadajemy pytania, wiele pytań. Przykładowo dla przestrzeni mieszkalnych chcemy wiedzieć, jak nasi klienci spędzają czas w domu, co robią po przebudzeniu i w którym momencie zaczynają parzyć kawę. Czy słuchają muzyki w łazience, a może wyłącznie w kuchni? Im więcej nam o sobie powiedzą, tym lepiej dla nich. Jesteśmy zdania, że szczerość i klarowna komunikacja są podstawą do rzeczowej dyskusji, w której my jesteśmy po stronie klienta. Zawsze, nawet wtedy, kiedy się spieramy. Takie informacje jesteśmy wstanie przekonwertować na założenia projektowe, a co za tym idzie na komfort użytkowania. Potem w grę wchodzą kwestie wizualne, których nie narzucamy, a które sugerujemy.

Ważna jest personalizacja projektu?

Dla niektórych tak, ale ci, którzy do nas przychodzą, chcą, żeby sprytnie i nawet w minimalnym stopniu odzwierciedlić ich osobowość w tym wnętrzu, ten dom ma codziennie sprawiać im radość, ma być częścią ich życia, ma również odpowiadać na ich potrzeby i przyzwyczajenia.

Istotne są – nawet wątpliwe – gusta klienta. Czy starasz się sugerować rozwiązania?

Przychodzą do nas klienci, którzy chcą, aby ich poprowadzić przez ten etap. Mają pewne założenia stylistyczne, które my rzecz jasna uwzględniamy. Za każdym razem jest to inna historia, którą jest nam dane napisać. Wątki, które w niej zawieramy, mogą być budowane w wieloraki sposób i niekoniecznie na pierwszy rzut oka w oczywisty dla inwestora. Jednak najważniejsze jest, aby zakończyła się ona happy endem.

W twoich projektach to rośliny grają pierwsze skrzypce. Dlaczego?

Bo życie jest najważniejsze. Najładniejszy projekt pozbawiony żywych elementów będzie tylko pustą przestrzenią. Nic bardziej nie wypełnia życiem mieszkania niż rośliny. Kiedy o nie dbamy, mamy wrażenie, że cała przestrzeń jest żywym organizmem, który działa dzięki nam. Poza tym zieleń uspokaja i relaksuje. W miejskich warunkach spokoju zazwyczaj szukamy na łonie natury, wybierając się do parku czy ogrodu. Kiedy jest zima i za oknem panuje nieprzyjemna atmosfera, to nasze mieszkanie daje nam poczucie wytchnienia. Przy pomocy możemy stworzyć „atmosferę domu”, wskrzeszając wspomnienia, takie jak na przykład wakacje u babci. Wystarczy wstawić kwiaty, które babcia hodowała na parapecie. Zapewniam, że użycie ich we właściwy sposób buduje uczucie ciepła i radości.

Który ze swoich projektów uznajesz za najważniejszy?

Kawalerka na placu Zbawiciela jest najbardziej spójna z naszymi założeniami. Mieszkanie daje poczucie niekończących się wakacji. Według nas dom ma dawać wypoczynek. To nasza zasada i założenie, którego się trzymamy; towarzyszy nam przy każdym projekcie. Mieszkanie jest bardzo małe, a układ nietypowy. Położone jest w ruchliwym centrum miasta, a my chcieliśmy w ciekawy sposób przybliżyć to miejsce do natury. Postawiliśmy na rośliny, bo nigdzie nie łapie się wytchnienia tak łatwo jak wśród natury. Chcieliśmy dać inwestorowi to, co najprzyjemniejsze – wakacje, lato, beztroskę. Do mieszkania wstawiliśmy dużo egzotycznych kwiatów. Każdy z nich został osobno zamówiony i dobrany do konkretnego miejsca. W mieszkaniu znajdują się też ciekawe struktury – kanapa w marynistycznym klimacie, liny konopne, lniane zasłony, meble przypominające dobrze czasy polskiego designu (komoda z lat 50.), trochę płyty OSB, wtedy była bardzo na czasie, a inwestor jest młodym człowiekiem, zatem nieco hipsterskiego klimatu było w sam raz. Finalnie, pomimo 28 metrów powierzchni, mieszkanie daje poczucie przestrzeni i radości. Dlatego uważamy to za najbardziej spełniony projekt.

Jakie projekty czekają cię w najbliższym czasie?

Bardzo ciekawie będzie na początku 2018 roku, kiedy będziemy mogli szeroko zaprezen-tować przestrzenie Narodowego Centrum Kultury, dla którego właśnie przygotowujemy projekt wnętrz siedziby. To bardzo nowoczesny i otwarty klient. Rozumiemy się na wielu płaszczyznach. Będzie tam dużo ciekawych materiałów i rozwiązań estetycznych. Efekty naszych działań cieszą obie strony, przez co nie możemy doczekać się ich realizacji. |

 

 

Karol Smagacz – inżynier architekt wnętrz, projektant z duszą i dobrymi pomysłami. Człowiek idei, który uważa, że każde działanie zasługuje nie tylko na konkretny powód, ale także – a może przede wszystkim – jasno sprecyzowany cel. Młody projektant jest nie tylko wielbicielem wnętrz, lecz też tego, co się dzieje poza nimi. Bo to właśnie ogrody i żywa natura są dla niego źródłem inspiracji. Nic dziwnego, że w większości wnętrz jego projektu to właśnie rośliny grają pierwsze skrzypce. Dla Karola każde wnętrze jest swoistym ekosystemem, a cóż lepiej tchnie życie w takowy niż właśnie żywe kwiaty?