* * *

Nie znam się na poezji,
właściwie nie znoszę poezji, jest taka sztuczna, taka ufryzowana,
taka, że co to nie ona, ale bywają wiersze, które wiedzą, czego chcą.
Nikomu nie wchodzą w dupę. Daleko im do wazeliny.
Od początku do końca są buntem.
Podoba mi się taki sposób pisania. Bunt to podstawa.
Trzeba wymierzać policzek rzeczywistości.
Bez tego jest się jak nadmuchana lalka lub kukła.
Nawet banał jest przyswajalny. Połyskliwe cacka
niczym cukiereczki. Banał jest jak kiczowaty obrazek
z zachodem słońca. Niekiedy potrzebujemy
takiego banału, pomaga w znoszeniu codzienności.
Istnienie nie jest taką łatwą sprawą,
jakby się wydawało. Chciałabym zrobić sobie tatuaż
i zacytować zdanie z wiersza. Znam taką jedną panienkę.
Ma napisane na ramieniu: „dajesz mi skrzydła do latania”.
Wiersze są takimi skrzydłami, które wypożycza się ludziom,
by odlatywali do innej krainy.

 

 

Ewa Sonnenberg (ur. 1967) jest jedną z najbardziej cenionych polskich poetek średniego pokolenia. Absolwentka i wykładowczyni Studium Artystyczno-Literackiego przy Instytucie Filologii Polskiej UJ. Laureatka m.in. Nagrody im. Georga Trakla (1995), w 2016 r. została finalistką Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego za tom „Hologramy“.