Ból i blask to najnowszy film Pedro Almodóvara pokazywany podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Cannes. Antonio Banderas został na nim nawet nagrodzony laurem dla Najlepszego Aktora. Hiszpan wciela się w postać uznanego reżysera filmowego, który przeżywa kryzys twórczy i wspomina czasy młodości. Mężczyzna związany był z kinem od przeszło pięćdziesięciu lat. Teraz, gdy podupada na zdrowiu i nie ma nowego projektu artystycznego, który odciągnąłby jego myśli od tej trudnej sytuacji, nie wie, co ze sobą zrobić. Z jednej strony brakuje mu kina. Z drugiej czuje, że nie jest w stanie stworzyć już nic nowego. A pomimo tego, do jego głowy powracają natrętne myśli.
Film Almodóvara to opowieść o pasji, która spala. Daje jednak też siłę i spełnienie. Pasji, która zmieniła się w styl życia i przesłoniła wszystkie inne aspekty codziennej egzystencji. Jest czymś, z czego się nie wyrasta i nie daje o sobie zapomnieć. Nawet wtedy, gdy wydawałoby się to najlepsze dla naszego ogólnego dobrostanu.
Film prowadzony jest dwutorowo. Współczesna historia kryzysu twórczego przeplata się ze wspomnieniami z dzieciństwa bohatera. Dzięki temu dramat łączy się z coming-of-age story, a obraz operuje różnymi stylistykami. Sceny z dzieciństwa pełne są sensualnych ujęć, rodem z malarstwa renesansowego. Na szczególną uwagę zasługuje scena, będąca emocjonalnym sercem obrazu, w której rozemocjonowany bohater mdleje z wrażenia i natłoku emocji, ukazana w szczególnie piękny sposób.
Nowy film Almodóvara jest niczym soczysta brzoskwinia w gorący letni dzień, bądź karafka prosecco pitego pod gołym niebem. Porównanie z owocem rozsławionym przez Tamte dni, tamte noce jest nieprzypadkowe. Wspomniana scena omdlenia przywodzi bowiem na myśl optykę Luki Guadagnino z jego oscarowego obrazu. |

Michał Kaczoń – dziennikarz kulturalny, fan popkultury w różnych jej odsłonach. Zagorzały pasjonat i stały uczestnik polskich i światowych festiwali filmowych.