W moich testach redakcyjnych zazwyczaj koncentruję się na emocjach kierowcy. Dlatego w La Vie odnajdujecie samochody wyjątkowe, przeważnie klasy premium lub luksusowe, których prowadzenie zawsze oznacza niezwykłe doznania. Nasza bliska współpraca z Renault Polska skłoniła mnie jednak do jazdy samochodem nadzwyczaj popularnym (chociaż w topowej wersji), czyli nowym, piątym wcieleniem Clio – modelem najważniejszym dla Renault na całym świecie, bowiem w długiej, ponad stuletniej historii francuskiej marki nie ma samochodu, który sprzedawałby się lepiej.

 

Tekst: Jan Melloman

 

Nie ukrywam, że jestem wyjątkowo niewrażliwy na reklamowy zgiełk, panujący w świecie motoryzacji. Pamiętam hasła reklamowe prawie wszystkich producentów i weryfikuję je podczas jazdy. Swego czasu Renault zachęcało: Wybierz jakość Renault. Nigdy bym nie przypuszczał, że właśnie w piątej generacji Clio, to hasło zostanie w pełni zrealizowane. W najbogatszej wersji, oznaczonej R.S. Line, nowe Clio dalece „wyjeżdża” poza klasę miejskiego samochodu i pewnie „parkuje” na szczytach motoryzacyjnych technologii (choć tym razem nie mam na myśli napędu elektrycznego, a wszystko poza nim). Jest świetnie wykonane, dobrze zmontowane, dynamicznie napędzane (najlepiej najmocniejszym silnikiem benzynowym TCe o mocy 130 KM – chociaż subiektywnie wydaje się, że mocy jest więcej – zestawionym z automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią biegów EDC), doskonale wyciszone i wyśmienicie nagłośnione (nowo zaprojektowanym system BOSE, z ośmioma głośnikami i subwooferem ukrytym w lewym tylnym nadkolu, dzięki czemu nie wpływa na zmniejszenie przestrzeni bagażowej). Nie wiem, co oznacza informacja o opatentowanym kanale odtwarzania dźwięku wbudowanym w konstrukcję samochodu, ale system BOSE w nowym Clio gra fenomenalnie, a w tej kwestii naprawdę jestem bezwzględnie wymagający (najpiękniejszy i nawet najszybszy samochód bez dobrego systemu audio jest dla mnie całkowicie bezużyteczny). Elektroniczni asystenci są licznie zaimplementowani w całej rozciągłości, bez żadnych prowizorek czy uproszczeń.

Znacznie wspomagają kierowcę i mocno podnoszą bezpieczeństwo – nie tylko podczas jazdy, ale także podczas manewrowania na parkingu lub wyprzedzania na trasie. Jest ich mnóstwo, ale najczęściej zauważane i pomocne są: w pełni ledowe reflektory przednie (oferowane nawet w bazowych wersjach), prawdziwy (nie sztucznie generowany) widok z kamer 360°, komplet czujników parkowania (z każdej strony auta), aktywny tempomat, indukcyjna ładowarka, automatycznie uruchamiany Android Auto lub Apple CarPlay oraz ogromny ekran środkowy o przekątnej ponad 9 cali, wysokiej rozdzielczości i dobrym kontraście, będący sercem nowego centralnego systemu sterującego samochodem o  nazwie EASY LINK. Wisienką na torcie jest czarna, rasowa podsufitka, która wciąż wygląda oryginalnie i do której można dobrać różne kolory wybarwień, zawsze miękko wykończonego wnętrza, i skomponować z licznymi kombinacjami barw karoserii i dachu. Z rozbrajającą szczerością i naprawdę sporym zaskoczeniem muszę przyznać, że nowe Clio w najdroższej (co wcale nie oznacza, że drogiej) wersji, z  najmocniejszym silnikiem benzynowym i automatyczną skrzynią biegów, jest samochodem nie tyle kompletnym, co nadkompletnym. I mimo nieco nachalnie kreowanej „elektro-rewolucji”, stanowi wielkie technologiczne osiągnięcie klasycznie napędzanej motoryzacji, zastosowane w uroczym i nowoczesnym samochodzie, w jakości, jakiej nie tylko Renault, ale żaden inny producent samochodów segmentu B, nie oferował nigdy wcześniej. |