Nawet zdawałoby się tak banalna i codzienna rzecz jak kołdra, może być dziełem sztuki – sztuki rzemieślniczej. Wytworem zręcznych rąk i starych technologii. Potrzebna jest jeszcze artystyczna dusza i pasja tworzenia rzeczy pięknych. Wszystko to można poczuć na własnej skórze, leżąc pod kołdrą MyAlpaca.

 

Tekst: Beata Brzeska

 

Popyt na wyroby rzemieślnicze nieprzerwanie rośnie od kilku lat. Po zachłyśnięciu się produktami masowej produkcji i możliwością otaczania się tysiącem nowych, ale nietrwałych rzeczy, nadszedł czas przesytu i znudzenia. Pojawiła się potrzeba posiadania rzeczy dobrej jakości, trwałych, takich, które dotknęła ludzka ręka i ludzkie serce, nie maszyna. Podarowanych od serca, jak na przykład kołdra w posagu. Dzisiaj posiadanie takiej kołdry nie wymaga już zamążpójścia, wystarczy poszukać dobrego rzemieślnika.


Historia kołdrą się toczy

Już w średniowieczu pikowano pościel i ciepłą odzież. W Polsce Gildia Krawców powstała w XIII wieku i zrzeszała gorseciarzy, hafciarki, krawców, a także bieliźniarzy, którzy ręcznie szyli kołdry i poduszki, co wymagało dużej wprawy oraz cierpliwości.
Dlatego sypialniane tekstylia były jednym z najcenniejszych elementów posagu panny młodej. W XIX wieku rewolucja przemysłowa spowodowała stopniowe zalewanie rynku produktami wyprodukowanymi maszynowo – dotyczyło to również kołder. Na szczęście trend się odwraca i pojawiają się ludzie, którzy wychodzą mu naprzeciw. Tak jak Magdalena Kot-Kyriazis, pomysłodawczyni i właścicielka MyAlpaca, firmy szyjącej kołdry i poduszki z wełny alpak.


Kołdrzarstwo XXI wieku

Wszystko robi się tu ręcznie z wykorzystaniem starych technologii i maszyn, tu pracują prawdziwi rzemieślnicy – mistrzowie w swoim zawodzie, tu nawet alpaki hodowane są z dużą atencją – od jakości ich sierści wiele zależy. Włókna z alpaki są jedwabiście miękkie, puszyste i niezwykle lekkie. Mają właściwości termoregulacyjne i hipoalergiczne.
Do produkcji używana jest odnowiona gręplarka, służąca wcześniej pokoleniom rzemieślników do gręplowania wełny owczej. Ramy do pikowania są zbudowane według tradycyjnych wzorów. Wzory szycia opracowano z mistrzami tego rzemiosła.
I, jak podkreśla z dumą Magdalena Kot-Kyriazis, to wszystko jest możliwe, dzięki współpracy z prawdziwymi pasjonatami tego zawodu, którzy dodatkowo szkolą w Krośnie nową generację kołdrzarek.


Od alpaki do kołdry z alpaki

Strzyżenie alpak odbywa się raz w roku, w maju. Jedna alpaka daje rocznie około trzech kilogramów włókna, co wystarcza średnio na dwie podwójne kołdry. Uprane włókno poddawane jest gręplowaniu – to jakby rozczesywane ich setkami małych igiełek, znajdujących się na rolkach gręplarki. Po dwukrotnym gręplowaniu włókno jest zupełnie czyste, miękkie i uformowane w kilkucentymetrowej grubości błam, który następnie wkładany jest pomiędzy dwie warstwy poszycia z naturalnej bawełny wykrojonej pod rozmiar kołdry. Na górnej warstwie poszycia odrysowuje się z szablonu wzór pikowania. Kluczowa jest metoda pikowania ręcznego – dwie warstwy bawełny łączone są z włóknem tak, żeby włókno nie mogło się poruszyć, dzięki czemu nie powstają tak zwane zimne punkty, częste w pikowaniu maszynowym. Całość wykończana jest lamówką z naturalnej bawełny zdobioną oryginalnym wzorem, albo bardziej uniwersalną, białą.


Jak sobie pościelisz…

Produkcja kołdry w MyAlpaca zabiera od 6 do 10 godzin, w przypadku małej kołdry, i do 25 godzin przy dużej. Wszystko szyte jest wyłącznie ręcznie, precyzyjnie, przy wykorzystaniu tradycyjnych metod. Taka produkcja nie może się równać z wydajnością produkcji kołder szytych maszynowo. Na tym polu nie ma mowy o konkurencji. Na każdym innym tak. Komfort użytkowania, przyjemność dotyku, radość dla oczu, zdrowy sen – nie ma porównania z użytkowaniem produktu wykonanego maszynowo. Świadomość, że ręcznie uszyte kołdry i poduszki posłużą nam na wiele lat też ma znaczenie. I może kiedyś damy ją komuś jak cenny dar na nową drogę życia… |