Impresjonistyczny Ravel, romantyczny Karłowicz i jazz. Polska Filharmonia Bałtycka oraz Sky Bar – muzyczna uczta w Mieście Czerwonych Dachów.

 

Tekst: Krzysztof Gardecki
Zdjęcia: Piotr Hukało/Polska Filharmonia Bałtycka

W czerwcu, Polska Filharmonia Bałtycka w Gdańsku zakończyła sezon artystyczny wspaniałym koncertem. Orkiestra wykonała uwerturę do opery Oberon Carla Marii von Webera, niezwykle efektowny utwór Maurice’a Ravela Koncert fortepianowy D-dur op. 82 na lewą rękę oraz Symfonię e-moll Odrodzenie op. 7 Mieczysława Karłowicza. Orkiestrę poprowadził niezwykle wrażliwy George Tchitchinadze, dyrektor artystyczny Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, który często przyznaje: W Gdańsku mam nie tylko pracę, ale drugą rodzinę. Koncert fortepianowy Ravela wykonał pianista o międzynarodowej renomie – Stanislav Ioudenitch – zdobywca złotego medalu na XI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Van Cliburna.

Jazzujący Ravel

Koncert D-dur na lewą rękę powstał na zamówienie austriackiego pianisty Paula Wittgensteina, który stracił prawe ramię na rosyjskim froncie I Wojny Światowej. Utwór rozpoczyna się ponurym, wręcz tragicznym wstępem orkiestrowym. Poszczególne sekcje instrumentów stopniowo dołączają, budując napięcie. Rośnie dynamika utworu i emocje. Kiedy salę koncertową wypełnia potęga dźwięków, a napięcie sięga zenitu, wybucha orkiestrowe crescendo i w tę kulminację niespodziewanie włącza się pianista. Koncert na lewą rękę to dzieło innowatorskie, błyskotliwe i witalne o zróżnicowanej dynamice. Momentami wymaga subtelnej gry w estetyce i duchu impresjonizmu, by nagle zaskoczyć dynamiką fortissimo z uderzeniem rozbudowanej perkusji. Stanislav Ioudenitch dźwięki z fortepianu wydobywał chwilami na granicy słyszalności, frazy prowadził wręcz romantycznie, intensywnie poetycko. W drugiej sekcji koncertu pianista wraz z orkiestrą grał w marszowym, motorycznym, pulsującym rytmie przypominającym nieco improwizację jazzową. Ravel był zafascynowany jazzem, co słychać właśnie w koncercie na lewą rękę. Jego utwory inspirowały wielu, m.in. Billa Evansa czy Ketha Jarretta. Znam wiele interpretacji tego koncertu, włącznie z najbardziej brawurowymi i nie sądziłem, że może mnie jeszcze coś zaskoczyć. Stanislavovi Ioudenitchowi oraz gdańskim filharmonikom to się udało – z głębi partytury wydobyli, rzadko pojawiający się w wykonaniach romantyzm. Koniec utworu wieńczy uderzenie perkusji, po którym fortepian milknie.

Pianista Stanislav Ioudenitch i Maestro George Tchitchinadze

Ravel nigdy nie usłyszał koncertu w wersji na fortepian i orkiestrę. Paul Wittgenstein dokonał aranżacji, a mówiąc wprost głębokich zmian, co zakończyło współpracę obu panów. Prawykonanie utworu odbyło się w Paryżu 19 marca 1937 roku. Jakiś czas później Wittgenstein pożałował tego, co się stało i oddał Ravelowi sprawiedliwość słowami: Zawsze zajmuje mi trochę czasu, zanim wniknę w trudną muzykę. Chyba Ravel był bardzo rozczarowany i było mi przykro. Ale nigdy nie nauczono mnie udawać. Dopiero później, po miesiącach studiowania koncertu, zacząłem się nim fascynować i zdałem sobie sprawę, jakie to wspaniałe dzieło. Biograf Ravela, Benjamin Ivry, zacytował znamienną wypowiedź kompozytora w Maurice Ravel: A Life: Jedyny romans, jaki miałem kiedykolwiek w życiu, był z muzyką.


Wspaniała perkusja i maestro kotlista

Na wyróżnienie zasługuje sekcja perkusji, która bardzo świadomie i precyzyjnie wydobywała dźwięki z rozległego instrumentarium perkusyjnego. Takiej perkusji nie powstydziłyby się najlepsze orkiestry na świecie. Kotlista zaś zasługuje na najwyższe pochwały.
Tomasz Skrętkowski grał z rzadko spotykaną charyzmą i wrażliwością. Precyzyjny dobór pałeczek kotłowych zarówno w koncercie Ravela jak i Karłowicza, to najwyższy poziom wtajemniczenia i profesjonalizmu. Tym bardziej, że sam wytwarza kotłowe pałeczki. Patrząc na kotlistę miałem czasem wrażenie, że orkiestrę prowadzi dwóch dyrygentów.

PFB widok Fot. Paweł Klein

Karłowicz i Symfonia Odrodzenie

Symfonia e-moll Odrodzenie op. 7 to jedno z pierwszych dzieł orkiestrowych i jedyna symfonia Mieczysława Karłowicza. Była uwieńczeniem berlińskich studiów kompozytorskich u Heinricha Urbana. Po raz pierwszy wykonano ją w Berlinie 21 marca 1903 roku pod batutą kompozytora. Karłowicz był także literatem, publikował teksty m.in. w Słowie Polskim, a symfonia Odrodzenie jest muzycznym komentarzem do jednego z nich. Karłowicz podjął w niej najważniejsze problemy egzystencjalne człowieka, pojawia się wątek nużących dni, pracy, monotonii codzienności. Wytchnieniem jest myśl o przyszłości, zmęczona walką dusza usypia i śni o wyzwoleniu, radości, wolności. Sen przerywa złowroga pieśń przeznaczenia. Jednak na koniec: Dusza stoi triumfująca i pogodna, zapatrzona w zaświaty i wskazuje ludom wszystkim drogę odrodzenia. Zmienność nastrojów, gra barwami instrumentów, gwałtowne zmiany tonacji sprawiają, że Odrodzenie jest bardzo plastycznym i uniwersalnym dziełem muzycznym. Każdy słuchacz zamykając oczy może tworzyć indywidualne obrazy oraz skojarzenia oparte na własnej wrażliwości. Ładunek skrajnych emocji udziela się dyrygentowi i instrumentalistom, a przede wszystkim publiczności.
Karłowicz był pionierem polskiego taternictwa, działał w Towarzystwie Tatrzańskim, publikował artykuły i fotografie ze swoich górskich wędrówek. Zginął mając 32 lata pod lawiną śnieżną podczas samotnej wędrówki, u stóp Małego Kościelca w ukochanych Tatrach.

Kotlista Tomasz Skrętkowski i orkiestra PFB

Polska Filharmonia Bałtycka – jedyna taka

Polska Filharmonia Bałtycka im. Fryderyka Chopina w Gdańsku, to nowatorski projekt w skali kraju. Pierwotnie filharmonia oraz opera w Gdańsku mieściły się w jednej siedzibie. Nie trudno sobie wyobrazić, jak musiało iskrzyć pod jednym dachem, kiedy dwóch dyrektorów niezależnych instytucji muzycznych układało plan koncertowy na sezon artystyczny. W 1993 roku nowym dyrektorem filharmonii został prof. Roman Perucki, który w 1997 roku doprowadził do rewitalizacji poprzemysłowego terenu stuletniej elektrociepłowni na wyspie Ołowianka w Gdańsku. Roman Perucki to prawdziwy człowiek renesansu – wybitny polski organista, pedagog, profesor zwyczajny Akademii Muzycznej im. S. Moniuszki w Gdańsku, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia „Musica Sacra”, organizator jednego z najstarszych na świecie, odbywającego się nieprzerwanie od 65 lat, Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej w Gdańsku-Oliwie. Okazało się, że profesor ma również niezwykłe umiejętności organizatorskie i menadżerskie, a co najważniejsze jest w swych działaniach niebywale skuteczny. Wizyta w Norrkoeping w Szwecji zainspirowała profesora do przeniesienia siedziby Filharmonii Bałtyckiej. W szwedzkim miasteczku filharmonię zbudowano na wyspie, a w środku obszernego foyer szumiał najprawdziwszy wodospad. Wokół zbudowano centrum kulturalne. Profesor wrócił do Gdańska i od razu pojechał na Ołowiankę. Spojrzał i zdecydował: Tutaj zbudujemy nową filharmonię.

Wnętrze Sky-Bar w Holiday Inn Gdańsk City-Centre

Kompleks miejskiej elektrowni na Ołowiance wybudowała w latach 1897-98 berlińska firma Siemens &Halske. Budynek z cegły zachwycał neogotycką fasadą bogato zdobioną flankami, rozetami, basztami i wieżyczkami. Po II Wojnie Światowej i naprawie zniszczeń elektrownia działała nieprzerwanie do 1996 roku. Projekt architektoniczny nowej siedziby filharmonii stworzył inż. architekt Marcin Kozikowski. Wnętrza obiektu zachwycają i jest to temat na osobną publikację. Uroczyste otwarcie nastąpiło w 2007 roku. Profesor Roman Perucki, wybitny organista, wyposażył salę koncertową w okazałe organy 91 głosowe. Instrument powstał w zakładzie organmistrzowskim Theodora Kuhna z Männendorf w Szwajcarii i były przeznaczone dla katedry w Lozannie. Do Gdańska przeniesiono je w 2004 roku.
Latem, po wizycie w Filharmonii Bałtyckiej, warto pospacerować wzdłuż Motławy. Spacerując na drugim brzegu można podziwiać ceglany gmach filharmonii skąpany w czerwieni zachodzącego słońca. Spacerując pieszą kładką łączącą Ołowiankę z Gdańską Starówką albo kładką obrotową prowadzącą na Wyspę Spichrzów przyjemnie wyciszymy emocje po koncercie. Kładki są doskonale zsynchronizowane z koncertami w filharmonii. Wieczór można zakończyć w Sky Bar przy szklaneczce whisky i zatopieni w chmurach posłuchać jazzowego koncertu.

Sky Bar w Mieście Czerwonych Dachów


Zdjęcia:
Archiwum Holiday Inn Gdańsk

Holiday Inn Gdańsk-City Centre

Sky Bar to przyjemne miejsce na 7 piętrze Holiday Inn Gdańsk – City Centre na Wyspie Spichrzów. Architekci zadbali o to, by wystrój nie przytłaczał panoramy Miasta Czerwonych Dachów. Szklana fasada pozwala podziwiać z każdego miejsca w barze Gdańską Starówkę i Motławę, a z tarasu Ołowiankę i marinę. Sky Bar to jedyny bar tej klasy na Gdańskiej Starówce. Oprócz alkoholi i koktajli oferuje spektakularne widoki i muzykę. Wieczorami można tu spędzić czas przy dźwiękach stonowanej, rytmicznej muzyki klubowej. Siedząc latem na tarasie, słuchając muzyki i śledząc jachty leniwie przepływające po Motławie, przypominają się klimatyczne bary Balearów. Sky Bar ma też inne muzyczne oblicze, koncertują tu regularnie starannie wybierani muzycy jazzowi. Można się wtedy zanurzyć w swingujących rytmach, dźwiękach pianina, saksofonu, kontrabasu i wibrafonu.

Apartament w Holiday Inn Gdańsk-City Centre

Morskie inspiracje

Kompleks hotelowy Holiday Inn Gdańsk-City Centre to dwa nowoczesne siedmiopiętrowe budynki, w które wkomponowano elementy starego spichlerza. Ceglano-aluminiowa fasada wpisuje się w koncepcję urbanistycznej zabudowy Wyspy Spichrzów zakładającą rewitalizację historycznej zabudowy wyspy oraz tkanki miejskiej. W hotelu mieści się centrum konferencyjne, restauracja oraz sala fitness. W podziemnym parkingu można doładować elektryczny samochód. Komfortowe, przestronne pokoje z widokiem na Ołowiankę oraz marinę wypełnione są światłem. Szklana fasada odbija słońce w wodach Motławy. Wieczorem, leżąc na wygodnym łóżku, widać sunące maszty jachtów wpływających do portu. Motywy marynistyczne – pagaje na ścianie, liny rozpięte od podłogi do sufitu – łączą się we wnętrzach z industrialnymi lampami i designerskimi fotelami i pufami.
Wszystko to stwarza atmosferę wakacyjnego kurortu i zdaje się, że z hotelu wyjdziemy prosto na piaszczystą plażę. Hotel spełnia wszelkie wymagania zarówno rodzin z dziećmi, jak i gości biznesowych. Wszyscy mogą wysłuchać wspaniałych koncertów w pobliskiej filharmonii, zostawiając dzieci pod profesjonalną opieką.

Trio jazzowe we wnętrzu Sky Bar

Wakacyjna kuchnia

Lobby bar oraz restauracja hotelowa klimatem i wystrojem nawiązują do nadmorskich restauracji, akcenty czerwieni, pomarańczu i żółci kojarzą się z nadmorskimi wschodami i zachodami słońca.
Szef kuchni Piotr Domański, doświadczenie zdobywał w renomowanych restauracjach Pomorza, należy do Polskiej Akademii Sztuki Kulinarnej i jest mistrzem narodowej kuchni polskiej. Stałe menu to bogactwo dań kuchni śródziemnomorskiej, ale najciekawsza jest zawsze jego autorska karta zmieniająca się z porami roku i wykorzystująca sezonowe produkty. Na tegoroczne lato Piotr Domański proponuje lekkie dania – wątróbkę na mieszance sałat z malinami i sosem winno-gruszkowym, chłodnik z ogórka i melona z grillowaną krewetką, krem ze szparagów z twarożkiem łososiowym, gołąbki z aromatycznym nadzieniem. Królową sezonu jest francuska perliczka supreme na młodej kapuście z koperkiem i ziemniakiem pieczonym. Na deser proponuje bezę z arbuzem i sosem fiołkowym. Smakując mistrzowsko przygotowanych potraw, karmimy też oczy widokiem jachtów na Motławie i Gdańskiej Starówki. Jesteśmy w prawdziwym wakacyjnym kurorcie z polskim smakiem i światowym komfortem. |