Dwa rewelacyjne filmy, które – choć nie są thrillerami – przyspieszają tętno. Franz to melodramat z detektywistycznym wątkiem w tle. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie można nazwać komediodramatem. Oba tytuły mogliśmy oglądać na Festiwalu Wiosna Filmów w Kinie Praha.

 

W pierwszym tygodniu kwietnia w warszawskim Kinie Praha już po raz 23. odbył się Festiwal Wiosna Filmów. Wydarzenie już na stałe wpisało się w kalendarz ważnych imprez kulturalnych stolicy. Organizatorzy, jak co roku, przygotowali przegląd filmów z całego świata. W dziewięciu pasmach, takich jak Triumfatorzy, Faworyci publiczności, Polskie kino na świecie czy Oklaski dla scenarzysty, znalazło się sześćdziesiąt produkcji, wiele z nich zaprezentowano w Polsce przedpremierowo. W programie znalazły się filmy nagradzane na międzynarodowych festiwalach, między innymi w Cannes, Berlinie, Wenecji, Karlowych Warach, Locarno, Montrealu, San Sebastian czy Sundance.
Wiosna Filmów to również perły wypatrzone na mniejszych imprezach filmowych, ale równie ważnych na mapie każdego kinomana, jak Cottbus, Toronto, Mannheim, Rzym czy Saloniki. Przy okazji wspomnienia Wiosny Filmów warto skupić się na dwóch prezentowanych na imprezie obrazach.

 

François Ozon nazywany jest Woody Allenem francuskiej kinematografii. Jednak jego styl jest trudny do ustalenia, ponieważ kręci od musicali, przez komedie, dramaty, po thrillery. Najnowszy obraz Ozona, zatytułowany Franz, na pierwszy rzut oka jest klasycznym kostiumowym melodramatem. Jednak reżyser słynie z tego, że w jego filmach nic nie jest takie, jakie się początkowo wydaje. Tak też jest i w tym przypadku.
Akcja Franza dzieje się w niemieckim miasteczku tuż po pierwszej wojnie światowej. Główna bohaterka Anna na froncie straciła narzeczonego. Gdy poznajemy kobietę, jest cicha, pogrążona w żałobie. Niedoszli teściowie, z którymi mieszka, mimo że kochają Annę jak córkę, z chęcią wydaliby ją za mąż za znajomego rodziny – niemieckiego weterana. Kobieta nie chce, wciąż bowiem kocha Franza. Jej nastrój zaczyna się zmieniać po przyjeździe tajemniczego Adriena, Francuza, który odwiedza grób narzeczonego bohaterki. Należy nadmienić, że po pierwszej wojnie światowej nastroje między Niemcami a Francuzami były ciągle wrogie. Niemcy przegrały, natomiast Francja tryumfowała. Nic więc dziwnego, że teść Anny wykrzykuje: Każdy Francuz jest mordercą mojego syna!. Podobnie myśli całe miasteczko, każdy ojciec i każda matka, którzy stracili swoje dziecko na froncie. Jednak Adrien wkupuje się w łaski Anny i jej niedoszłych teściów. Twierdzi, że był przyjacielem Franza jeszcze sprzed wojny, gdy ten studiował w Paryżu. Opowiada o wycieczkach do Luwru, o tym, jak uczył chłopaka grać na skrzypcach. Z biegiem czasu między Francuzem a Niemką zaczyna się rodzić osobliwa więź; ni to przyjaźń, ni to kochanie. Coś między fascynacją a sentymentem do zmarłej bliskiej osoby. Tylko czy Adrien rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje? Dalsza część jest trudna do streszczenia bez zdradzania misternej akcji filmu. Można jedynie wspomnieć o tym, że Anna uda się do Francji, aby przeprowadzić pewne śledztwo…
Franz to zdecydowanie godny polecania film. Rewelacyjna reżyseria, jak również aktorstwo (Pierre Niney jako Adrien i Paula Beer w roli Anny) niewątpliwie są największą jego zaletą. Z każdą minutą projekcji rośnie napięcie, a twist, który pojawia się w trakcie akcji, jak i samo zakończenie wbijają w fotel. Ozon na najwyższym poziomie.

 

Innym filmem, podobnie jak Franz niebędącym thrillerem, a powodującym przyspieszenie tętna jest Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie włoskiego reżysera Paolo Genovese. Rozpoczyna się niewinnie, bo od kameralnej kolacji, na którą Eva i Rocco zapraszają kilkoro przyjaciół. Bohaterowie żartują, śmieją się, odpowiadają najnowsze wieści o sobie i innych – generalnie nie robią nic nadzwyczajnego, ot, kumpelska posiadówa. Sympatyzujemy z nimi, nawet możemy mieć wrażenie, że jesteśmy częścią tej paczki i siedzimy razem z nimi przy stole. Jednak w pewnym momencie wspomniana Eva (w tej roli Kasia Smutniak) proponuje grę – wyciągnijmy nasze smartfony i czytajmy na głos każdą wiadomość, którą podczas kolacji otrzymamy, a także odbierajmy każdy telefon. Goście przystają na propozycję. Przecież co się może stać? Otóż coś może. Wraz z każdą minutą kolacji kolejne sekrety wychodzą na jaw. Brudy, kłamstwa, niedomówienia – to wszystko wręcz wypływa z każdym kolejnym SMS-em i telefonem. A osoby, które dotąd były sobie bardzo bliskie, stają się obce, wręcz odrażające. My, widzowie, tak jak i bohaterowie filmu, czujemy się oszukani (i najczęściej jest to eufemizm). Reżyser i scenarzyści dozują sensacje, lecz każda kolejna jest większa, bardziej angażująca, często wręcz nieprawdopodobna (ale tylko dlatego, że wcześniej nam, jak i bohaterom, wydawało się, że dana osoba zwyczajnie nie mogłaby się tak zachować).
Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to jednocześnie przestroga, aby za bardzo nie ufać i nie zdradzać zbyt wiele ze swojego życia. Jednak z drugiej strony to też świetna opowieść o tym, jak bardzo niewiele możemy wiedzieć o naszych najbliższych, jak życie pełne sekretów łatwo potrafi legnąć w gruzach. |