Zwycięzca Złotej Palmy na festiwalu w Cannes to jeden z najdziwniejszych filmów ostatnich kilkunastu miesięcy. Opowieść o dziewczynie, która w wyniku wypadku samochodowego chodzi po świecie z tytanową płytką w głowie, miesza wiele gatunków i pomysłów niczym z koszmarów sennych. Historia rozpoczyna się od brutalnych morderstw, a następnie zmierza w zaskakującą stronę – próbę budowania własnej tożsamości, udając kogoś innego. Reżyserka Julia Ducuournau umiejętnie zmienia ton, styl i wydźwięk swojej opowieści, przez co nieustannie zaskakuje widza. Historia rodem z body-horroru przeplata się tutaj z dramatem, a ten z nietypową komedią omyłek, zmierzającą czasem w stronę absurdu (wyśmienita sekwencja z Macareną), by potem płynnie przejść w rozwiązania rodem z romansu.
Titane trudno opisać słowami. To dzieło, które trzeba zwyczajnie przeżyć na własnej skórze i dać się ponieść reżyserskiej wizji twórczyni znakomitego Mięsa. Najnowszy obraz Ducournau stanowi bowiem zaskakujący atak na wszystkie zmysły widza. Titane to film przedziwny, odpychający, a jednocześnie tak umiejętnie poprowadzony i prezentujący szalone pomysły, że zwyczajnie wciąga do swojego świata i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. Filmowe wyzwanie, z którym warto się zmierzyć samemu. Bo choć trudno jest jednoznacznie polecić seans każdemu widzowi, należy zauważyć, że jest to wyjątkowo autorska wizja, która zdecydowanie nie pozostawi nikogo obojętnym. Warto więc sprawdzić, jak sami zareagujemy na niezwykłą wyobraźnię Julii Ducournau. |

Michał Kaczoń – dziennikarz kulturalny, fan popkultury w różnych jej odsłonach. Zagorzały pasjonat i stały uczestnik polskich i światowych festiwali filmowych.