O takich samochodach można napisać niemałą rozprawkę. I ciągle będzie za mało. Postaram się zatem zsyntetyzować wrażenia, jakie towarzyszą wybrańcom, którzy dostąpią zaszczytu podróżowania flagowym okrętem BMW, czyli wydłużoną limuzyną z serii 7 wyposażoną we wszystko, w co współczesna cywilizacja może wyposażyć nowoczesny samochód.

 

Tekst: Jan Melloman

 

Zacznę od tego, że w testową podróż zabrałem mojego wieloletniego przyjaciela z Agory, świetnego kierowcę i znawcę motoryzacji, ponieważ nie byłem pewien, czy wrażenia z jazdy takim samochodem powinien formułować kierowca czy pasażer. Oczywiście pasażer zasiadający z tyłu. Wspólnie zdecydowaliśmy, że ważne będą opinie zarówno pasażera, jak i kierowcy. Od razu rozwiązaliśmy dylemat, czy wypada prowadzić taki samochód jako kierowca, co nie było dla mnie oczywiste. Po chwili zastanowienia doszliśmy do wniosku, że wypada. I to jest – wbrew pozorom – bardzo ważny atut tego samochodu. Gdybyśmy bowiem testowali Rolls-Royce’a, czyli markę także należącą do firmy BMW, na pewno nie zasiadłbym za kierownicą. Tym razem zasiadłem i mogłem delektować się prowadzeniem bez ryzyka narażenia się na tak zwany obciach. Jako kierowca czułem się niemal tak samo wspaniale jak pasażer i do końca nie potrafiłbym się zdecydować, na którym miejscu byłoby mi lepiej.

Posągowa sylwetka samochodu z fotela kierowcy jest niemal niedostrzegalna. Miejsca jest sporo, ale zarazem mało, biorąc pod uwagę rozmiary auta. Dzięki temu wszystkie elementy sterowania są pod ręką. Możliwości konfiguracji samochodu nie przytłaczają. Powstaje wrażenie, że jeśli nie chcemy akurat podziwiać jakości obić tapicerskich, finezyjnych przeszyć, niezliczonych ilości podświetleń, łącznie z głównym, przywodzącym na myśl żyrandol z sali koncertowej Filharmonii Narodowej, i innych detali estetycznych, jazdę możemy rozpocząć natychmiast po zajęciu miejsca za kierownicą. No, może dłuższą chwilę trzeba poświęcić na skonfigurowanie ustawień fotela kierowcy. Jakkolwiek go ustawimy, wybór zamknie się w zakresie wygodny fotel – luksusowy fotel, za każdym razem z zachowaniem pełnej kontroli nad samochodem podczas jazdy.
BMW 750Ld oznacza, że pod maską pracuje silnik diesla o mocy blisko 400 KM, a xDrive jest symbolem napędu na wszystkie koła. W każdym z trzech głównych trybów jazdy duża moc jest wyczuwalna. Dla wymagających – każdy z wspomnianych trybów można dodatkowo skonfigurować. Można się pościgać w trybie sportowym lub pobawić w trybie ekologicznym, ale domyślny tryb komfortowy najlepiej pasuje do charakteru auta. Co ważne, nawet w trybie komfortowym szybka i dynamiczna jazda jest jak najbardziej możliwa, by nie powiedzieć – wskazana. Samochód jest bardzo sztywny i bezpośredni, ciasno i sprawnie pokonuje zakręty, zmienia tor jazdy i wykonuje inne manewry ze zwinnością auta sportowego. A przecież to komfortowa limuzyna i do tego wydłużona. Spalanie jest symboliczne: podczas całego testu wyniosło dziesięć litrów na sto kilometrów, co przy masie wynoszącej dwie tony i wspomnianej mocy silnika jest miłym zaskoczeniem dla każdego kierowcy.

W tym momencie mógłbym rozpocząć najważniejszą część tego opowiadania, czyli wrażenia z jazdy na tylnym siedzeniu. Zanim do tego przejdę, muszę napisać o systemie audio, który skonfigurowałem z fotela kierowcy, chociaż istnieje opcja konfiguracji z tylnych foteli, za pomocą kilku tabletów. Na marginesie wspomnę, że tymi tabletami można konfigurować dowolne parametry auta, poza elementami związanymi bezpośrednio z prowadzeniem pojazdu przez kierowcę.
System audio zaprojektowała i dostarczyła znana i ceniona przeze mnie firma B&W. Znana przede wszystkim z produkcji najlepszych na świecie kolumn głośnikowych z opatentowanymi, kevlarowymi koszami. System w testowanym BMW jest po prostu świetny. I co ważne, klasycznie konfigurowalny. Oprócz predefiniowanych czterech wstępnych ustawień w każdym z nich można „dopieścić dźwięk” za pomocą sześciopasmowego korektora. W tak długim samochodzie wyśrodkowanie pola powinno być lekko przesunięte do tyłu. Po zastosowaniu tych ustawień mogłem umieścić na wewnętrznym dysku systemu iDrive kilka GB swojej muzyki i posłuchać. W każdym przypadku dźwięk, zarówno muzyki klasycznej, jak i klubowej, określiłbym jako naturalnie studyjny. Chociaż selektywny, to ciepły, łagodny, nieprzytłaczający i niewzbudzający żadnych rezonansów. Solidne wyciszenie skutecznie eliminuje wszelkie zbędne odgłosy.
Można się zapomnieć… dlatego najlepiej słuchać, podróżując z tyłu. Tutaj można się swobodnie rozsiąść czy wręcz rozłożyć na jednym z dwóch foteli, których ustawienie wymaga chwili skupienia – podobnie jak ustawienie fotela kierowcy. Ilość udogodnień poprawiających komfort jest trudna do opisania. Wisienką na tym torcie z brązowo-kremowej skóry i zamszu są małe poduszeczki, które dodatkowo zwiększają komfort oparcia głowy o – i tak miękkie – zagłówki. W ciemnościach widać także iluminację głośników, które wyglądają jak żarzące się silniki małego odrzutowca. Jest to zjawisko niezwykle urokliwe, chociaż zbędne. Wspomnę jeszcze o tym, że chociaż taka limuzyna jest stworzona do pokonywania dużych odległości, nadzwyczaj sprawnie radzi sobie w mieście. Na to wpływ ma superprecyzyjny system wspomagania parkowania, świetnie skonfigurowany wyświetlacz przezierny i wspomniana już zwinność i zwrotność samochodu mimo jego rozmiarów.
Na koniec należy postawić pytanie nieco filozoficzne, czy oferując BMW 750Ld w takiej wersji, jaką mieliśmy okazję testować, firma nie rzuca wyzwania przede wszystkim sobie w kontekście marki Rolls-Royce? |