Po drodze do Brwinowa i odwiedzanego co rok Stawiska mylimy drogę i nieoczekiwanie stajemy przed bramą, za którą dostojnie wita nas Byk i Toreador – dwie niezwykłe rzeźby. Wchodzimy i jak w szkatułkowej powieści odkrywamy kolejne historie tego niezwykłego miejsca.

 

Opowieści są co najmniej dwie, bo tylu jest jej głównych bohaterów. Marek Keller i Juan Soriano. Ich życie, pasja, praca, twórczość i miłość prowadzą nas od jednej niezwykłej opowieści do drugiej przez odległe światy, kontynenty, historie największych postaci współczesnej kultury. Wszystko łączy się w Owczarni, zapomnianym niegdyś dworze Kazimierówka, o którym pamiętała na szczęście Krystyna Janda.

Do Paryża na chwilę

Marek Keller na lekcje gry na fortepianie jeździł podmiejską kolejką z podwarszawskiego Piaseczna. Nic nie zapowiadało, że jego losy potoczą się tak barwnie i zanim przywrócą go na mazowieckie dróżki, poprowadzą niemal przez cały świat. Jeszcze jako licealista związał się z Jerzym Andrzejewskim. Ponoć właśnie on zmusił go do wstąpienia do wojska, wierząc, że będzie to „lekarstwo” na chroniczną niechęć do szkoły i ciągłe ucieczki z domu. W przewrotny sposób lekarstwo zadziałało – Marek założył w wojsku zespół muzyczny i wygrał I nagrodę na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w 1966 roku, a potem zdał egzamin do Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. Świat stanął przed nim otworem i chociaż Marek zawsze wracał z zagranicznych tournée, to Zachód zapadł mu w pamięć. W 1972 roku wyjechał do Paryża, myśląc jak większość wtedy, że zarobi i wróci. Nie wrócił przez 30 lat. Wciągnął go inny świat, nie tyle ten kolorowy, co ten otwarty na inność i tolerancyjny. Korzystając jeszcze z warszawskich kontaktów poznaje dyplomatę Ambasady Meksyku w Paryżu, Sergio Pitola, który tłumaczy między innymi Gombrowicza i Andrzejewskiego. Ambasadorem Meksyku w Paryżu jest Carlos Fuentes, ambasada jest ważnym ośrodkiem życia kulturalnego w Paryżu. Tam Marek pozna człowieka, który zmieni mu życie, razem przeżyją kilkadziesiąt lat, a wspólna droga życia doprowadzi do podwarszawskiej Owczarni.

Paryż, Meksyk, obywatel świata

Juan Soriano przyjeżdża do Paryża w 1975 roku realizować umowę z firmą Olivetti na wykonanie rycin w prestiżowym warsztacie Bramsen & Clot, potem przychodzą kolejne zlecenia. Zostaje na stałe, chociaż kilka razy w roku jeździ do Meksyku, gdzie jest doceniany i uwielbiany. Centralny plac Meksyku, Zócala, zdobią jego monumentalne rzeźby wysokie na 10 metrów, które przyniosły mu w kraju sławę. W dzieciństwie rysuje i szczęśliwym dla niego zrządzeniem losu poznaje sztukę dzięki ekscentrycznemu antykwariuszowi, Chucho Reyesowi. Wychowuje się w domu opanowanym przez kobiety (doliczył się ich we wspomnieniach aż trzynastu), a ponieważ miał talent do odnajdywania piękna w każdym przedmiocie, mówił: Moja miłość do tej ostatniej [rzeźby, przyp. red.] narodziła się z figurek lepionych z ciasta przez moją niańkę Marii. Mając zaledwie 15 lat ucieka do miasta Meksyk, żyje wśród tamtejszej bohemy, bliski mu jest surrealizm, metafizyka, symbolizm, naiwny realizm.
Maluje, ilustruje książki Apolinaire i Octavio Paza, projektuje scenografie i kostiumy, tworzy rzeźbę ceramiczną, także z brązu. Podróżuje po Europie, znajduje nowe inspiracje, zmienia warsztat i środowiska, nie poddaje się żadnej rutynie. Cykl portretów Lupe Marin (pierwszej żony Diego Rivery) zaskakuje swoją plastycznością i nie pozwala opisać ich inaczej niż – jedyne takie.

Razem

Kellera i Soriano, kiedy spotykają się w Paryżu, dzieli 25 lat, pochodzenie, doświadczenie, etap życia. Łączy sztuka i wzajemna fascynacja. Żyją w Paryżu w Marais, przyjmują znajomych i przyjaciół: Julio Cortázara, Antonio Saury’ego, Milana Kunderę, Valerio Adamiego i wielu innych. To były piękne czasy. Dużo tequili, okoliczne knajpki i restauracje po przyjęciach i rautach w Ambasadzie. Później po przyjęciu włóczyliśmy się po Paryżu do rana – wspomina Marek Keller. Sztukę czuł intuicyjnie i miał tę wrażliwość potrzebną, by umieć patrzeć. Z czasem stanie się menadżerem Soriano i kolekcjonerem jego prac. Jest dobrym organizatorem, szybko nawiązuje kontakty, organizuje pierwsze wystawy artystów z Meksyku, potem jednak pozostaje już tylko przy Soriano. To, oraz kolejne zlecenia na monumentalne rzeźby zamawiane do miejsc publicznych, przynosi wymierne efekty finansowe, pozwala żyć wygodnie w Paryżu, Meksyku, Francji. Wracają na chwilę do Meksyku, jednak to w Paryżu mogą żyć tak, jak chcą. Kiedy przychodzi zaproszenie na wernisaż wystawy Soriano w Muzeum Narodowym w Meksyku – tylko jedno – mają odwagę i determinację, by takie zaproszenie odrzucić.
Dużo podróżują, bywają także w Polsce. Soriano rysował polskie krajobrazy, z których powstał potem z inicjatywy Octavio Paza reportaż – komiks do czasopisma Vuelta. Marek Keller z miłości do muzyki i nazwijmy to, choć to takie puste dzisiaj słowo, patriotyzmu, uczestniczy w wielu aukcjach, na których skupuje pamiątki po Chopinie – listy, dokumenty, oryginalne partytury. Wszystkie przekazuje Muzeum Fryderyka Chopina w Warszawie, jest największym darczyńcą muzeum, przebija nawet Artura Rubinsteina.

Ogród miłości i spełnienia

Juan Soriano umiera w lutym 2006 roku. Właścicielem jego artystycznej spuścizny jest Marek Keller i od chwili odejścia Juana myśli o jej upamiętnieniu i zachowaniu. Szuka też dla siebie miejsca w Polsce, cichego miejsca na wsi, ale blisko Warszawy. Dzieli się tym na kolacji ze znajomymi w podwarszawskim Milanówku i… Jesttakie miejsce – mówi obecna tam Krystyna Janda. Stara, zaniedbana Kazimierówka z zachowanym domkiem zarządcy, stodołą, lamusem i parkiem ze stuletnimi lipami. W 2009 roku zaniedbana Kazimierówka zachwyca już wysmakowanym pięknem, a park zamienia się w okazały, zielony, wspaniały teatr przyrody.
I znakomite tło dla rzeźb Juana Soriano sprowadzonych przez Marka z całego świata. Nie za dużo, żeby jak mówi – nie było tłoku.
W Owczarni króluje Meksyk – z inicjatywy Marka Kellera i Ambasadora Meksyku powstaje galeria, w której prezentowane są prace meksykańskich artystów bliskich w swej twórczości Sorianowi. Pierwszy był Jorge Gonzales (jeden z 3 odlewników Juana), potem Xawery Wolski, Polak mieszkający w Meksyku i sąsiad Soriano, kolejnym Manuel Fergesa. Można było oglądać prywatne fotografie Fridy Kahlo, niedawno odnalezione, zamknięte przez ponad 50 lat.
Juan Soriano w wywiadzie z okazji instalacji swoich rzeźb na Zócalo powiedział: Najbardziej cieszy mnie to, że moje rzeźby będą dostępne wszystkim. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby ludzie pomazali je graffiti lub coś innego im robili, ponieważ jest to forma uczestnictwa. Pozwól ludziom robić z nimi, co chcą, ponieważ w ten sposób stają się ich częścią. Dzieła sztuki żyją tylko wtedy, gdy ktoś je ogląda. Marek Keller wiedział to doskonale, jako marszand i jako człowiek żyjący sztuką. Mówi, że ten ogród się Juanowi należał i dodaje: Żeby dziś można było spacerować po tym ogrodzie, musiało przejść całe życie. Na pytanie o swoje niezwykłe życie odpowiada: Tak, czuję się szczęśliwy, czuję się spełniony. |