W piątek przed południem, 14 grudnia 2001 roku, W. G. Sebald – jeden z najwybitniejszych pisarzy drugiej połowy dwudziestego wieku – wsiadł do swojego Peugeota 306 i wyruszył z domu w Old Rectory (Poringland, Norfolk), aby dotrzeć do Norwich. Pasażerką samochodu była jego córka, Anna.

 

Poringland to rozciągnięta, długa wioska położona mniej więcej w połowie odległości między Arminghall a Brooke, około pięciu mil na południe od Norwich. W pewnym momencie, na łuku drogi A146, pokonując rozległy zakręt w lewo, auto prowadzone przez pisarza zjechało na przeciwległy pas ruchu wprost pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Zderzenie było potężne. William Armstrong, koroner zaangażowany w badanie okoliczności całego zdarzenia, stwierdził później, że prawdopodobną przyczyną nagłego skrętu na niewłaściwą stronę trasy mógł być zawał serca, choć bezpośrednią przyczyną śmierci pisarza były rozległe obrażenia wewnętrzne. W. G. Sebald miał 57 lat. Jego córka przeżyła wypadek.
Autor Pierścieni Saturna z całą pewnością należał do kategorii twórców, dla których literatura była narzędziem refleksji o ludzkim losie, o jego tragicznym, arcytrudnym, mrocznym wymiarze. Nie był pisarzem lekkiego pióra czy też ludycznej formy. Jego warsztatową świadomość współkształtowały dwie perspektywy: czysto literacka oraz dydaktyczna – Sebald przez wiele lat był uniwersyteckim wykładowcą w Anglii i w Niemczech.
Urodził się 18 maja 1944 roku w Wertach, niewielkiej miejscowości, która leży w bawarskiej części regionu Allgäu. Maturę otrzymał w Obersdorfie, po czym w latach 1963-1966 studiował germanistykę oraz literaturoznawstwo we Fryburgu Bryzgowijskim i Fryburgu szwajcarskim. W wieku 22 lat wyjechał do Anglii, by objąć stanowisko lektora na Uniwersytecie w Manchesterze, gdzie pracował do roku 1970, z roczną przerwą, w trakcie której uczył niemieckiego i angielskiego w prywatnej szkole z internatem w Sankt Gallen. W 1970 roku rozpoczął pracę na Uniwersytecie Wschodniej Anglii w Norwich i tam właśnie pokonywał kolejne szczeble akademickiej kariery, uwieńczonej tytułem profesorskim (Professor of European Literature, 1988). Był znakomitym, choć wymagającym i surowym wykładowcą. Fascynował swoim niekonwencjonalnym podejściem do literatury. Jego studenci po wielu latach wspominali, jak imponująca była żelazna konsekwencja, z którą potrafił śledzić logikę narracji, nie pozostawiając suchej nitki nawet na pisarzach uznanych, jeśli nie potrafili sprostać kryteriom autentyczności stosowanym przez Sebalda wobec prozy. Nie mniej istotna była perspektywa etyczna dzieła. Trudno o inne podejście u pisarza, który uważał swoje własne imiona za obciążone nazistowską poetyką (Winfried Georg) – stąd inicjały na okładkach i stronach tytułowych jego książek.

Błyskawiczna kariera Sebalda była dla wielu krytyków pewnym zaskoczeniem. Istniały przecież wszelkie dane do tego, żeby jego dzieła nie wyszły poza obręb kategorii „literatura profesorska”, dzieląc los wielu tekstów beletrystycznych, które wyszły spod pióra akademickich uczonych. Stało się jednak inaczej. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że za ten zwrot odpowiedzialna była najbardziej wpływowa amerykańska krytyczka, Susan Sontag, która w jednym ze swych esejów poświęconych w całości interpretacji wybranych tekstów Sebalda, zestawiła jego prozę z dokonaniami najwybitniejszych twórców niemieckiego obszaru językowego: Jean Paula, Franza Grillparzera, Roberta Walsera, Thomasa Bernharda. Co więcej, na pojawiające się w pierwszym akapicie jej szkicu pytanie: Czy literacka wielkość jest jeszcze możliwa? odpowiedziała, analizując Pierścienie Saturna, Czuję. Zawrót głowy oraz Wyjechali. Tak, literacka wielkość jest możliwa. Ucieleśnia ją właśnie pisarstwo Sebalda (S. Sontag, A Mind in Mourning, „Times LiterarySupplement” 2000, z dn. 25 lutego). Takiej kwalifikacji nie można było ignorować. Autor Austerlitz znalazł się niemal w jednej chwili w czołówce światowego pisarstwa.

Kariera Sebalda jest także najbardziej znamiennym dowodem na to, że o klasie literackiej pisarza zaświadcza wyłącznie warsztatowy poziom dzieła, nie zaś uwarunkowania ilościowe. Jego zasadniczy dorobek obejmuje zaledwie cztery powieści – sytuacja ta w jakimś sensie przypomina losy Alberta Camusa, który w 1957 roku otrzymał literacką Nagrodę Nobla jako autor trzech niewielkich powieści i kilkunastu esejów. Nota bene, francuski pisarz także zginął w wypadku samochodowym, zaś po jego śmierci wydano jeszcze kilka książek.
Co zatem przesądzałoby o pozycji W. G. Sebalda w obrębie współczesnej literatury? Zapewne każdy czytelnik mógłby tu wskazać osobną przyczynę, rodzaj indywidualnego rewersu, dzięki któremu uniwersalny charakter tekstu odzwierciedla się w doświadczeniu lekturowym jako opowieść o nas samych. Niemniej – jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało – chodzi tu o znakomite połączenie formy i treści. Książki Sebalda ukazują wyraźnie dbałość o finezyjne oraz inteligentne scalenie obu sfer, co zwykle charakteryzuje pisarstwo najwyższych lotów.
Formalno-stylistyczną płaszczyznę tej prozy cechuje przede wszystkim dążenie do precyzji – w tej kwestii wzorem dla Sebalda był Franz Kafka ze swoją bezlitosną umiejętnością opisu rzeczywistości do najdrobniejszego szczegółu. W tomie Czuję. Zawrót głowy pada znamienna fraza: Drobiazgi, wymykające się naszej percepcji, rozstrzygają o wszystkim! Wyrazem tendencji do zakotwiczenia narracji w wiarygodnym poznawczo-literackim odzwierciedleniu świata są w powieściach Sebalda towarzyszące tekstowi dokumenty. Jego książki pełne są starych zdjęć (autor był ich kolekcjonerem i znawcą), map, wycinków prasowych, szkiców, notatek. Co ważne, elementy te nie odgrywają roli czysto ilustracyjnej, są natomiast integralną częścią opowieści, w jakimś sensie równoważną wobec słowa. Specyficzna dwutorowość narracji – werbalna i wizualna – do pewnego stopnia przypomina ukształtowaną w literaturze europejskiej XVI wieku formułę emblematu: współbieżnego połączenia słowa i obrazu. Dbałość o detal jest w tym wypadku niczym innym jak troską o zabezpieczenie śladów ludzkiej egzystencji. W Austerlitzu czytamy: Kiedy na przykład idąc przez miasto, zaglądam na jedno z tych cichych podwórek, gdzie od dziesiątków lat nic się nie zmieniło, czuję niemal cieleśnie, jak strumień czasu spowalnia w polu grawitacji zapomnianych rzeczy. Wydaje mi się wtedy, że wszystkie chwile naszego życia dane są naraz w przestrzeni, jak gdyby przyszłe zdarzenia już istniały i chodzi o to, byśmy wreszcie znaleźli do nich drogę, tak jak na zaproszenie docieramy o określonej godzinie do określonego domu.
Siła „rzeczy zapomnianych”, porzuconych, przekłada się na próbę pracy pamięci, której przeciwieństwem jest specyficzna amnezja. Jak pisał jeden z badaczy dzieła Sebalda: Jego pisarstwo to ćwiczenia z pamięci, która znika z naszego współczesnego świata zafascynowanego chwilą obecną, konsumpcją i szybkością (…). Ale pamięć, o którą tutaj chodzi, nie jest zwykłą pamięcią, która „ocala” przedmiot przez jego uwewnętrznienie. Upamiętnianie praktykowane w dziełach Sebalda dotyczy czegoś, co z definicji nie może zostać w ten sposób ocalone, ponieważ jest to upamiętnienie minionego cierpienia, które w świecie Sebalda nie znika wraz z odejściem ofiar, które go doświadczyły, lecz akumuluje się w miejscach, budynkach, rzeczach. (S. Masłoń, W. G. Sebald czuje. Melancholiczny zawrót głowy, Teksty drugie 2016, nr 5).

Kolekcje szczegółów, ciągi rzeczy, zdarzeń, opisów – z owego uniwersum detali wyłania się zasadniczy akcent tematyki najważniejszych utworów Sebalda. Jest nią forma uporczywej niepamięci o zmarłych. Z tego powodu, zwłaszcza po wydaniu książki Wyjechali, Sebald uchodził za pisarza zajmującego się problematyką zagłady, choć to tylko część prawdy. Jego książki są próbą zmierzenia się zdramatem i bólem ludzkiej egzystencji, a także z powiązaną z nimi zdolnością do wyparcia, zakwestionowania, zapomnienia tego, co mroczne, a co zdaje się źródłem wspomnianego cierpienia. Taki rodzaj strategii przetrwania nigdy nie przynosi zwycięstwa.
Jak powiada tytułowy bohater powieści Austerlitz: „(…) byłem stale zajęty dalszym gromadzeniem wiedzy, przez dziesiątki lat, co służyło mi w charakterze zastępczej, kompensacyjnej pamięci, a gdyby jednak kiedyś, siłą rzeczy, mimo wszelkich środków bezpieczeństwa, dotarła do mnie jakaś ryzykowna wiadomość, umiałem najwyraźniej udawać ślepego i głuchego i o całej sprawie szybko zapominać, jak się zapomina o drobnych przykrościach. Ta autocenzura mego myślenia, nieustanne opędzanie się od wspomnień, które gdzieś tam we mnie nurtowały, wszystko to (…) wymagało jednak coraz większych wysiłków i z konieczności doprowadziło ostatecznie do kompletnego paraliżu zdolności mowy, do zniszczenia wszystkich zapisków i notatek, do niekończących się nocnych wędrówek po Londynie i coraz częściej nawiedzających mnie halucynacji, a wreszcie do załamania, które nastąpiło latem 1992 roku. Warto tu może podkreślić, że opisywane przez Austerlitza załamanie nerwowe było poprzedzone utratą narzędzi literackich: mowy i pisma, co z całą pewnością nie jest przypadkowe u twórcy tak świadomego jak Sebald.
W jego pisarstwie tkwi więc również pytanie o sens literatury, zwłaszcza w perspektywie doświadczeń XX wieku. Nie jest to może kwestia sformułowana tak drastycznie jak w przypadku Theodore’a Adorna, który stwierdził, że pisanie wierszy po Auschwitz jest barbarzyństwem, niemniej dotyka sedna tej samej problematyki: braku wiary w siłę literatury.
Stąd – jak się wydaje – nieufność wobec czystej fikcji i konieczność uwiarygodnienia opowieści poprzez wplatanie w narrację elementów dokumentacyjnych. Zgodnie z zasadą wyłożoną w wydanym pośmiertnie tomie Campo Santo: Zajmowanie się przeszłością, własną i kiedyś drogich sobie osób, to wspólna działka duchów i pisarzy.
Od śmierci W. G. Sebalda upłynęło już dwadzieścia lat. Nawet pobieżny przegląd książek, artykułów, witryn internetowych poświęconych jego twórczości wskazuje, jak bardzo mylił się – nie po raz pierwszy zresztą – „papież” niemieckiej krytyki literackiej, Marcel Reich-Ranicki, który po opublikowaniu zbioru Wyjechali (1992) stwierdził, że za lat dwadzieścia nikt nie będzie pamiętać ani tej książki, ani jej autora…
Dzieło Sebalda wciąż znajduje swoich nowych czytelników, wzbudza uzasadnione zainteresowanie, prowokuje do myślenia, a przede wszystkim w sposób niekwestionowany stawia autora w rzędzie najważniejszych współczesnych pisarzy. I to już raczej nie ulegnie zmianie. |

Jacek Głażewski – historyk literatury, pracownik naukowy Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się między innymi badaniem relacji pomiędzy literaturą a myślą polityczną.