Co za miesiąc! Powoli zaczynam dochodzić do wniosku, że sprawy nie zwolnią i właśnie już oficjalnie doświadczam efektu śnieżnej kuli (czy raczej piłki tenisowej?). Zresztą turniej tenisowy Wimbledon zawsze stwarzał pewne zamieszanie, ale nic nie przygotowało nas na eventy, imprezy, media i klientów pukających do drzwi.

 

Tekst: Sandra Nardi

 

Przed turniejem z podekscytowaniem przyjęliśmy wiadomość, że Tamara Ecclestone otwiera swój SHOW Dry salon w Wimbledon Village. Pomogliśmy jej ułożyć listę gości i uczesać się, zanim oślepiły nas flesze zebranych na lunchu prasowym dziennikarzy. Jeszcze przed nadejściem tenisowego szaleństwa miałam szczęście zostać zaproszona do jednej z moich najstarszych przyjaciółek, wraz z 15-osobową załogą z mojego starego uniwersytetu, na ekskluzywny weekend odnowy. Tuż po przyjeździe zorientowałam się, że to nie jest zwykła odnowa… Jazdy konne, wygrzewanie się na słońcu, ciepły basen, koktajle i spływ kajakowy – to było niesamowite. Graliśmy w ping-ponga do późna w nocy, tańczyliśmy przy ognisku i zamawialiśmy drinki razem z pewną ikoną angielskiego futbolu, która została właśnie okrzyknięta przez magazyn People najseksowniejszym z żyjących mężczyzn roku 2015 (zgadniecie kto?).

Natomiast następnego ranka jeden z liverpoolskiej czwórki ze swoją córką projektantką życzyli nam dobrego dnia, kiedy przygotowywano koncert na żywo na prywatne przyjęcie nad basenem. Najbardziej godna do zapamiętania była chwila, i prawdopodobnie jedyny moment, kiedy poczułam się zrelaksowana, gdy zostałam sama w zewnętrznej kabinie kąpielowej otoczonej fosą. Wróciłam do domu – do prawdziwej burzy. Z powodu obfitych opadów deszczu nowy Burger Shack&Bar ochrzcił jeden ze stolików nazwą Lady Wimbledon. Klienci mogli przy nim zasiąść na wygodnych kanapach i oglądać tenisowe rozgrywki z shake’ami mlecznymi lub ginem w rękach, burgerami i napisem „dirty fries”. To było na krótko przed tym, kiedy ta nazwa stała się popularna, a najbardziej znany koktajl bar w Wimbledonie, Hemingways (gdzie tenisiści świętują zwycięstwo lub opłakują porażkę), stworzył dietetycznego Skinny Pimm’s o nazwie Lady Wimbledon. Temat nowego napoju podjął Channel 4. Poproszono mnie o sfilmowanie mojej rozmowy z dwoma mężczyznami, którzy byli na diecie.

Deszcz lał, a my płakaliśmy nad Brexitem. Zadałam im zbyt wiele osobistych pytań, takich jak to, jak się czują, stojąc nago przed swoimi kochankami. Następnego dnia do mojego domu przyjechała telewizja ITV, by sfilmować mnie w roli zajętej, pracującej mamy trojga dzieci. Z przyjemnością muszę stwierdzić, że poczułam się dumna ze swoich pociech. Jakby tego było mało, dokładnie w samym środku tenisowego turnieju wydałam własne ekskluzywne przyjęcie dla blogerów, które nie miało absolutnie nic wspólnego z latającymi po kortach piłeczkami. Punktem kulminacyjnym i tak jednak było spotykanie z legendą tenisa Dustinem Brownem. Nie do końca wiem, jak będzie wyglądać mój przyszły miesiąc, ale może wystarczy tylko wstrzymać oddech, poczekać i zobaczyć. |