Projekty Kasi Skórzyńskiej, właścicielki marki Kaaskas, to bogactwo inspiracji, zabawa kolorem i formą, jakość i „to coś”, co sprawia, że jej ubrania mają ponadczasowy styl. To także, a może przede wszystkim, wyjątkowo konsekwentna i spójna filozofia działania wpisana w markę jak genetyczny kod.

 

Tekst: Beata Brzeska

 

Kaaskas niedługo będzie obchodził szóste urodziny, co, biorąc pod uwagę, że 90 procent firm w branży modowej nie przeżywa roku, jest wielkim sukcesem. Co twoim zdaniem za tym sukcesem stoi?
Wydaje mi się, że dostosowywanie się do sytuacji, elastyczność. Od początku miałyśmy takie założenie z Julką [współzałożycielka firmy, Julka Skórzyńska-Ślusarek, siostra Kasi Skórzyńskiej, obecnie już niezwiązana z marką, przyp. red.], że robimy tylko to, na co w danym momencie możemy sobie pozwolić. W praktyce to oznaczało, że czasem mogłyśmy zrobić niewiele, za to w przemyślany sposób. Ta zasada się jednak sprawdziła – nadal tak funkcjonuję, a zbudowane przez te lata grono fanek marki to docenia. Przyjęłyśmy też, że nie trzymamy się kalendarza modowego ani zasad, które w świecie mody obowiązują, np. odeszłyśmy od wypuszczania pełnych sezonowych kolekcji. Teraz operuję cyklami, stale dokładam coś nowego do oferty, ale nie tworzę zupełnie nowych opowieści. DNA marki zostało bardzo silnie określone na początku i ono się nie zmieniło. Wszystkie elementy z nowych edycji można wrzucić do jednego worka i całość wciąż będzie spójna.

To dość odważna decyzja, żeby iść tak niezależną drogą.
Na początku to bardziej nasza naiwność i brak doświadczenia (śmiech). Teraz widzę, że cały świat modowy zmierza w tym kierunku. Choćby ze względu na ekologię.

W twojej filozofii prowadzenia firmy ekologia odgrywa dużą rolę.
Tak, dla mnie staje się priorytetem. Od początku w jakiejś mierze tak działałyśmy, chociaż nie byłyśmy tego do końca świadome. Szyłyśmy wyłącznie z tkanin stockowych tj. niewykorzystanych resztek z innych produkcji, ponieważ minimalne zamówienia u normalnych producentów znacznie przekraczały nasze możliwości. Teraz sporo marek tak robi, właśnie ze względu na środowisko. Znalazłyśmy włoską firmę należącą do platformy zrzeszającej producentów działających zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju. Obecnie, poza torbami i ubraniami, które szyję w Polsce, pozostałe rzeczy powstają właśnie w tej firmie, co skraca cały łańcuch produkcji. Korzystam z druku cyfrowego, co istotnie zmniejsza zużycie wody, generuje mniej odpadów i pozwala na szybkie dostosowywanie produkowanych ilości. Świadomie wypuszczam krótkie serie, mam kontrolę nad warunkami produkcji. Nie wyobrażam sobie przeniesienia produkcji np. do Azji, to by się kłóciło z całą filozofią mojej działalności.

Czy twoi klienci o tym wiedzą?
Mówię o tym w wywiadach, mediach społecznościowych, informuję na stronie internetowej – to nie obciąża środowiska. Kwestia pytań i decyzji: np. czy mam produkować kolejne metki informacyjne, które zaraz trafią do kosza, żeby o tym informować? Staram się działać konsekwentnie i przejrzyście. Nie naginam rzeczywistości. Żadna marka modowa nigdy nie będzie w stu procentach ekologiczna, a jak ktoś twierdzi, że tak jest, to niestety wprowadza swoich klientów w błąd. Obecnie powstaje sporo marek, których promocja opiera się właśnie na takim nieco zafałszowanym przekazie.

Jak to ekologiczne podejście godzisz z podstawowym celem projektanta, jakim jest jednak namówienie klientki do kupienia kolejnej rzeczy?
Promuję podejście, żeby kupować mniej, ale lepiej. Dobre jakościowo rzeczy służą dłużej, często dostają jeszcze drugie życie, bo możemy je przekazać dalej czy sprzedać. Namawiam też do kupowania tylko tego, co jest naprawdę potrzebne. Może się wydawać, że to nie działa na korzyść biznesu, ale jest zgodne z moją filozofią prowadzenia firmy i działania w ogóle. Marka Kaaskas nie reklamuje się zbyt intensywnie, nie robi przecen, ja też nie mam ambicji budowania modowego imperium. Odpowiada mi formuła marki autorskiej, która daje bardzo dużą wolność. Mogę produkować krótkie edycje, limitowane serie, co sprawia, że produkt jest wyjątkowy i trafia do klientek, które to cenią. Wiem, że moje klientki nie pozbywają się rzeczy co sezon, noszą rzeczy Kaaskas kupione pięć lat temu i nadal czują się w nich świetnie.

Myślę, że to wynika również z tego, że twoje projekty są bardzo klasyczne, ponadczasowe.
Nie trzymam się żadnych tymczasowych trendów. Moje rzeczy są bardziej uniwersalne. Kroje sukienek z pierwszych kolekcji ani trochę się nie zestarzały. Widzę też, że są noszone na wiele sposobów, na co dzień i na specjalne okazje, czasem mały detal zmienia ich charakter. Zresztą od początku miałyśmy z Julką takie założenie, że nasze kolekcje będą bazą każdej szafy: bluzka, sukienka, spodnie, plus apaszki oczywiście. Ubrania, które można zestawiać i łączyć, bo są spójne. Mam sporo klientek, które to doceniają i są nam wierne od tych sześciu lat. Wiem też od Justyny Konczewskiej, właścicielki komisu Crush, że dziewczyny się dopytują o rzeczy ze starych kolekcji Kaaskas. To utwierdza w przekonaniu, że moja filozofia się sprawdza.

Świetnie się w tę filozofię wpisują słynne apaszki Kaaskas, o których wspomniałaś.
Tak, to mała forma, produkcja stosunkowo prosta, ekologiczna, a życie naprawdę długie. Można je nosić na różne sposoby, nadają sznyt, styl, mogą zmienić charakter ubrania. Są bardzo kobiece. Lubię w nich też to, że żyją własnym życiem tzn. często są przekazywane córce, mamie, koleżance. Trochę jak prezent, dowód uczuć. Bardzo lubię je projektować, kombinować jak zestawić barwy i kształty, komponować całość jak obraz. To bardzo wdzięczny temat i daje mi dużo satysfakcji.

Czy teraz, kiedy sama prowadzisz Kaaskas, wprowadzisz jakieś zmiany?
Na pewno nadal print i kolor pozostają bazą Kaaskas. Chusty i apaszki są najbardziej rozpoznawalnym produktem firmy, od początku były bestsellerami. Co do pozostałych rzeczy, to zamierzam zrobić teraz mały krok do tyłu i spokojnie budować dalej ofertę. Powoli wprowadzam limitowane edycje poszczególnych elementów garderoby. Latem zeszłego roku to były sukienki, na wiosnę tego roku przygotowuję koszule. Krótkie serie, które wpiszą się w dotychczasową ofertę, uzupełnią ją i wzbogacą, zachowując styl Kaaskas.

Inspiruje cię wiele rzeczy, a jednak zawsze wiadomo, że to Kaaskas. Jak ty to robisz?
Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to wyważenie – moje projekty są wyważone. Nawet jeśli są w mocnym princie czy kolorze, to krój, detal równoważy całość. I mają ten „twist”. Może to je wyróżnia.

Coco Chanel twierdziła, że moda mija, styl pozostaje. To bardzo pasuje do Kaaskas.
Zgadzam się z nią absolutnie. Widzę to po swoich klientkach. To nie są kobiety, które żyją modą. A jednak ich osobowość jest widoczna w tym, jak wyglądają. Są bardzo stylowe. Nie poświęcają modzie dużo czasu ani energii, są po prostu świadome siebie, wiedzą, co im się podoba, co lubią, w czym się dobrze czują.

A czym moda jest dla ciebie?
Moda to gałąź sztuki użytkowej tzn. może być sztuką, bo nie każda moda taka jest. Tak zwana szybka moda nie jest sztuką, jest produktem, w dodatku słabej jakości. Nie interesuje mnie bycie częścią tzw. przemysłu modowego, wielkie produkcje, nowe kolekcje dwa razy w sezonie albo częściej, zmienność w szalonym tempie. Cenię sobie swoje działanie na małą skalę, bo to daje niezależność. Choćby od przymusu nadążania za trendami. Zdecydowanie wolę skupić się na pracy nad czymś oryginalnym, co ma realną wartość projektową. Ale oczywiście śledzę świat mody, bo lubię być na bieżąco i bardzo ciekawią mnie jego aspekty biznesowe, socjologiczne i psychologiczne. Moda niesamowicie dużo mówi o człowieku, społeczeństwie i czasach, w jakich żyjemy. |

Katarzyna Skórzyńska – absolwentka Katedry Mody ASP w Warszawie, projektantka, właścicielka marki Kaaskas. Wielokrotnie nagradzana m.in. w konkursach: Doskonałość Mody Twój Styl, Design Alive Awards, The Future of Fashion NJAL, Off Fashion w Kielcach.
www.kaaskas.com