Jessica Nuccio zadebiutowała na scenie operowej w weneckiej La Fenice jako Violetta w Traviacie. Od miesiąca gra tę rolę pod 3,5-tonowym żyrandolem na pływającej scenie w porcie w Sydney. Pod koniec sezonu spotykamy się w zabytkowej herbaciarni w Queen Victoria Building w Sydney. Przy herbacie pod równie oszałamiającym kryształowym żyrandolem Baccarat Jessica opowiada swoją historię.

 

Tekst: Jansson J. Antmann

 

Urodzona na Sycylii Jessica Nuccio zawsze wiedziała, że chce śpiewać.
Kiedy byłam bardzo mała, stawałam na balkonie i śpiewałam do chmur – wspomina. Pamiętam, że za każdym razem, gdy to robiłam, ogarniało mnie szczególne uczucie.

Początki

Jak wiele dzieci w Palermo, Jessica pochodziła z niezamożnej rodziny i każda myśl o studiowaniu muzyki była szybko odrzucana. Jednak jej ojciec lubił słuchać neapolitańskiego piosenkarza Mario Meroli, a Jessica lubiła śpiewać jego piosenki. Pewnego dnia, w wieku ośmiu lat, zaśpiewała Mamma dla swojego ojca na spotkaniu lokalnej społeczności. Została zauważona przez zamożną kobietę, która namówiła matkę, by pozwoliła Jessice na studia muzyczne, a sama zgodziła się je sponsorować. I tak w wieku dziesięciu lat Jessica została przyjęta do konserwatorium do klasy skrzypiec.
Byłam wtedy za młoda na naukę śpiewu, ale mój nauczyciel widział, że śpiew to moja pasja. Powiedział, że po sześciu latach nauki gry na skrzypcach mogę zająć się śpiewem. Dostawałam różne stypendia, które pozwalały mi iść naprzód i przetrwać te sześć lat.
Mając szesnaście lat Jessica osiągnęła swój cel. Aby opłacić naukę śpiewu, pracowała na zmianę jako kelnerka w barach i jako hostessa na weselach i imprezach firmowych.

Pierwsza Violetta

W 2011 roku Nuccio zadebiutowała w roli Violetty w Traviacie w La Fenice – tym samym teatrze, w którym opera miała swoją światową premierę w 1853 roku. Kiedy dyrektor artystyczny zapytał mnie, czy chcę śpiewać w Traviacie, pomyślałam, że ma na myśli rolę Anniny, ale powiedział: Nie, nie. Violetty! Chciałam odmówić, ale mój nauczyciel śpiewu, bas-baryton Simone Alaimo, powiedział, że zwariowałam i obiecał kierownictwu La Fenice, że to zrobię.
Wcześniej Nuccio niewiele podróżowała. Widziała zdjęcia i filmy, ale nic nie przygotowało jej na przyjazd do Wenecji. Po wejściu do teatru płakałam przez dwa dni. Było tak pięknie, ale bałam się tam śpiewać – wspomina. Minęło kilka lat po ponownym otwarciu teatru po pożarze, ale wciąż pamiętam zapach świeżego drewna. Pokonując lęk, Nuccio zadebiutowała, zdobyła uznanie publiczności i krytyków. Od tamtego czasu zagrała rolę Violetty ponad 150 razy, w tym 60 razy w słynnej weneckiej operze.

Jessica Nuccio

 


Artystka, matka, żona

Kariera Nuccio pozwoliła jej podróżować po całym świecie. I chociaż twierdzi, że na scenie, czuje się jak w domu, to przyznaje również, że tęskni za rodziną. Mój syn podróżował ze mną przez pięć lat. Teraz, gdy jest w szkole, jest to możliwe tylko podczas wakacji. Uwielbiam być matką i nie lubię być sama. To samotna praca – przyznaje Nuccio. Nie widziałam swojego syna od 13 lutego, kiedy wyjechałam do Australii. Koledzy mówią, że lubią własne towarzystwo, ale ja tak nie czuję. Nie mogę przestać myśleć o moim mężu, synu i naszych wspólnych domowych posiłkach. Czy podczas tak długich okresów rozłąki chciałaby po prostu zostać w domu i nie chodzić do teatru?
Nie – Nuccio jest stanowcza. W mojej pracy odnajduję siłę i godność. Nigdy nie było to bardziej widoczne niż podczas triumfalnego powrotu Nuccio do Palermo. Niektórzy nauczyciele nie pozwolili jej zapomnieć o skromnych początkach. W ich oczach, kiedy jesteś biedny, zawsze jesteś biedny – mówi wyzywająco Nuccio. To było piękne uczucie wrócić i zaśpiewać Violettę w Teatro Massimo. W końcu miałam prawo odpowiedzieć tym, którzy mówili, że nigdy nie osiągnę takiego celu.
Jessica Nuccio jest obecnie jedną z najbardziej rozchwytywanych śpiewaczek operowych na świecie. Przed  wybuchem globalnej pandemii, śpiewała w Europie, koncertowała w Japonii i miała wystąpić w Atlancie. Wcześniej z Operą Australia, jako Gilda, występowała w Rigoletto w 2018 roku, miała też zadebiutować w Australii jako Violetta. Z powodu pandemii w 2020 opera w porcie w Sydney pod patronatem doktora Haruhisy Handy została odwołana. Wyleciałam pierwszym samolotem. Powrót do Włoch zajął mi trzy dni – musiałam zostać w Abu Zabi na jeden dzień, a następnie polecieć do Berlina i stamtąd do domu. W Berlinie nikt nie wiedział, czy samoloty odlecą do Włoch, więc kupiłam bilety na trzy lub cztery różne loty i na szczęście jeden z nich się odbył.

Powrót do Violetty

Szczęśliwie połączona z rodziną Nuccio została w domu sześć miesięcy. W październiku Belgia została ponownie otwarta na tyle długo, że mogła w Liège zagrać Mimi w La Bohème. Ponownie zagrała tę rolę na Tajwanie, po czym w lutym 2021 roku wróciła do Australii. Po zakończeniu kwarantanny, podczas której uczyła się haftu krzyżykowego, Nuccio w końcu wznowiła próby do długo oczekiwanego wznowienia plenerowego wystawienia Traviaty.

José Carbó, Jessica Nuccio i Paul O’Neill w Traviacie – tegoroczna Handa opera w porcie w Sydney.

Przez cały miesiąc grała Violettę, występując na przemian u boku Paula O’Neilla (Alfredo) i José Carbó (Germont). Trudno byłoby sobie wyobrazić lepszą kombinację głosów. To zasługa dyrektora artystycznego Lyndona Terraciniego, że pomimo ograniczeń międzynarodowych podróży, zebrał tak znakomitą obsadę na tegoroczną Handa Opera w porcie w Sydney. Nuccio jest pełna uznania dla swoich kolegów, podkreślając ich koleżeństwo i wzajemny szacunek. Jesteśmy zespołem, a praca zespołowa jest bardzo ważna w osiąganiu wysokich standardów, do których wszyscy dążymy.
Nie boi się też przyznać, że nawzajem sobie podpowiadali, i że desperacko na tym się oparła podczas swojego pierwszego występu.
Słuchawka, którą nosimy żeby słyszeć akompaniament, podczas mojego pierwszego występu wypadła mi z ucha. Musiałam czerpać wskazówki z chóru, ponieważ nie słyszałam ani siebie, ani orkiestry. Śpiewałam „Alfredo, Alfredo!” w prawdziwej desperacji – śmieje się Nuccio.

Wyzwania, nie tylko artystyczne

Biorąc pod uwagę ogromną popularność spektakli plenerowych, takich jak Handa Opera w porcie w Sydney i Festiwal w Bregencji, coraz więcej śpiewaków jest zmuszonych zaakceptować mniej niż idealne warunki występów. Śpiewanie pełnym głosem z mikrofonem to tylko jedno z wyzwań.
To dziwne uczucie, ponieważ nie mogę zbytnio naciskać na głos. Co więcej, odbiór głosu jest zupełnie inny. Kiedy śpiewasz w teatrze, to powraca do ciebie wznoszący się dźwięk… jest wysoko. Tutaj, w porcie, brzmi martwo. Nic tam nie ma. To zupełnie inne doświadczenie niż w teatrze. Ale to jest piękne! Widzę księżyc… i nietoperze! Kiedy pierwszy raz zobaczyłam jednego z tak zwanych latających lisów, pomyślałam, że to orzeł lecący nad sceną – śmieje się Nuccio. Przyznaje, że pogoda też daje się we znaki.
Kiedy robi się zimno, głos jest okropny. Rozgrzewam się i robi się bardzo gorąco, kiedy śpiewam. Jednak oddychanie zimnym powietrzem w te mroźne noce spowodowało, że występowałam z katarem. Następnego ranka ochrypłam. Na szczęście miałam dzień na regenerację i kolejny występ był w porządku.

Luca Grassi i Jessica Nuccio w Traviacie w weneckiej La Fenice.

Jeśli chodzi o dbanie o głos, to Nuccio ma najlepszą opiekę w zaciszu własnego domu. Mój mąż jest chirurgiem uszu, nosa i gardła i po raz pierwszy spotkaliśmy się, gdy byłam jego pacjentką. Miałam problemy z głosem podczas przygotowań do L’elisir d’amore Donizettiego w Modenie. Skontaktowałam się z nim, a on nalegał, żebym go natychmiast odwiedziła. Po badaniu powiedział, że nie mogę śpiewać przez 15 dni. Na początku nie chciałam postępować zgodnie z jego radą, ale zrobiłam, co mi kazano i mój głos w pełni odzyskał równowagę. Od tamtej pory regularnie go odwiedzałam na kontrolach. Leczył mnie przez pięć lat, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że się zakochaliśmy – chichocze Nuccio. Uwielbiamy też razem śpiewać. Kształcił się jako pianista i tenor i dopiero po ukończeniu studiów muzycznych zajął się medycyną. Dzięki mężowi głos Nuccio jest dobrze chroniony.
Czy są role, których nigdy nie spróbuje zaśpiewać?
Tak, Tosca. To niemożliwe. I Królowa Nocy w Czarodziejskim flecie. Zaczyna nucić Der Hölle Rache kocht in meinem Herzen. Jestem liryczną koloraturą. Nie mogłabym uderzyć w te nuty, gdyby ktoś nadepnął mi na nogę – śmieje się.

Handa Opera

A co z trudnymi warunkami, jakie napotkała podczas występów na świeżym powietrzu w Handa Opera w porcie w Sydney? Czy Nuccio rozważyłaby zrobienie tego ponownie? Oczywiście! Śpiewanie na tej ogromnej, pływającej scenie z operą w Sydney w tle i kultowym mostem nad portem to takie magiczne przeżycie. Jeśli brakuje mi energii, mogę czerpać z tej niesamowitej masy wody poniżej, aby dodać sobie sił.
Praca z Brianem Castles-Onion była kolejnym źródłem radości podczas grania Traviaty w Sydney. Brian jest doskonałym dyrygentem. Ma dużo empatii dla śpiewaków i przychodzi do nas w przerwie, żeby dowiedzieć się jak nam idzie przedstawienie. Z nim czuję się tak samo dobrze, kiedy proszę o zmianę, i kiedy mówię: Tak, Maestro. Nic nie jest dla niego problemem, i zawsze podkreśla, że on jest dla nas. To nie lada wyczyn wydobyć na otwartej scenie dźwięk tak wierny pierwotnym intencjom Verdiego. Uznanie Nuccio budzi również jego interpretacja partytury, czego dowodem jest aria Germonta Di Provenza il mar, il suol. Myślę, że to tak naprawdę kołysanka napisana przez Verdiego dla swoich dzieci, które zmarły w niemowlęctwie. Jest bardzo ojcowska i w partyturze zapisana jako pianissimo. Nie może być żadnych oznak złości i tak właśnie wykonuje się ją tutaj.

 

 


Pod mikroskopem Nucci

Ta dbałość o szczegóły jest charakterystyczna dla naukowego podejścia Nuccio do ról, zwłaszcza do Violetty. Studiuję tę rolę i ciągle do niej wracam. Zanim przyjechałam do Sydney, odwiedziłam Mariellę Devię – moją boginię – aby z nią zaśpiewać. Mam pamięć mięśniową, więc idę do Devii, aby to przezwyciężyć i nauczyć się nowych rzeczy. Nuccio nałogowo robi notatki i wykorzystuje każdą okazję, by uczyć się od wielkich dyrygentów, z którymi pracuje – Zubin Mehta, Nello Santi – i poszerzać swoje rozumienie partytury. Czasem słyszę, jak dyrygent mówi o czymś związanym z Traviatą i szybko to notuję, aby móc później poczytać – mówi Nuccio. Kiedy śpiewałam Violettę w Teatro di San Carlo w Neapolu, wydarzyła się zabawna rzecz. Dyrygował Maestro Santi i przyjechał z największą partyturą, jaką kiedykolwiek widziałam. Myślę, że musiała pochodzić z XIX wieku. Poprosił żebym zaśpiewała, a potem zdziwiony, zatrzymał mnie i zapytał, co robię. Powiedziałam, że chcę zaśpiewać pianissimo, a on „Jesteś tu, żeby mnie uczyć?”. Odpowiedziałam: „Nie, nie, wcale.” Potem powoli wyciągnął szkło powiększające z kieszeni i dokładnie spojrzał w partyturę. Była tam jego własna odręczna notatka: pianissimo.Maestro Santi nie wiedział, że kiedy dyrygował Traviatą w La Fenice, ja tam śpiewałam w La Bohème. Zapytałam dyrektora artystycznego, czy mogłabym być na próbach Traviaty i robić notatki. Nauczyłam się jak Maestro Santi lubi, żeby dana aria była śpiewana. Nie miał o tym pojęcia i dlatego był zdumiony, że zaśpiewałam dokładnie tak, jak xchciał – Nuccio chichocze.

W poszukiwaniu Violetty

Jessica znajduje inspirację wszędzie, bez przerwy pracuje nad pogłębieniem rozumienia roli i tego, co Verdi chciał osiągnąć. Czuję wielką odpowiedzialność za muzykę, mistrza i orkiestrę. Dlatego staram się rekompensować wszelkie muzyczne niedoskonałości, zdobywając jak największą wiedzę o roli – wyjaśnia.
Czytam książki o Traviacie. Mam nowy artykuł o Verdim, którego autor sugeruje, że opera jest do pewnego stopnia autobiograficzna. Teść Verdiego z pierwszego małżeństwa opłacił mu studia i darzył go wielkim szacunkiem. Nie chciał jednak, aby pamięć o jego zmarłej córce została zdominowana przez związek Verdiego z Giusepiną Strepponi, drugą żoną, więc zniechęcał Verdiego do małżeństwa. Historia Traviaty to echo historii Verdiego. Kiedy Verdi komponował La Traviatę, napisał w liście, że podobieństwo scenariusza opery do ich życia osobistego tak zdenerwowało Giuseppinę, że zachorowała.
Czy Jessica Nuccio wierzy, że kiedykolwiek poczuje, że ostatecznie poznała tę rolę? Może wokalnie, ale nigdy nie przestanę się tego uczyć – mówi z naciskiem. Pewnego dnia, w przyszłości, być może będę uczyć młodą śpiewaczkę roli Violetty i nie wątpię, że pomimo tego, co o niej przeczytałam i ile razy ją śpiewałam, znajdę klucz do odczytania jej zupełnie na nowo.


Siła muzyki

Artystka uważa, że ​​pielęgnowanie miłości do opery w przyszłych pokoleniach ma zasadnicze znaczenie dla przyszłości sztuki. Wierzy w program dla młodzieży w Teatro Massimo w Palermo, zachęcający młodych ludzi do angażowania się w sztukę i odwiedzania teatru, który Nuccio nazywa domem. W programie są orkiestry dziecięce, chór młodzieżowy i chór „tęczowy” teatru, w skład którego wchodzą dzieci z rodzin imigranckich. Akceptacja takich działań jest zrozumiała, biorąc pod uwagę jej własną historię dorastania.
Trzeba przygotować dzieci do opery – mówi – i powinniśmy stworzyć dla nich więcej oper. Próbowałam zaszczepić uznanie dla muzyki w moim własnym synu. Uwielbia tańczyć do muzyki, kiedy podróżuje ze mną i potrafi wyczuć, co przekazuje, nawet jeśli nie rozumie słów.
Jako dumna matka Nuccio pragnie dać swojemu synowi możliwości, na które sama musiała tak ciężko pracować. Chcę, żeby mój syn był tym, kim chce i aby realizował swoje pasje. Mówiłam mu tylko, żeby skupił się na dwóch ważnych rzeczach: nauce i podróżach. Nauka pozwala podróżować, a podróże poszerzają horyzonty. Sentyment podobny do uczuć Violetty w Semper Libera, gdzie śpiewa o tym, jak jej myśli prowadzą ją do coraz to nowych rozkoszy:

a diletti sempre nuovi
dee volare il mio pensier.