Jonas Kaufmann niedawno odwiedził Melbourne, gdzie zaśpiewał Lohengrina – rolę, w której zadebiutował w Bayerische Staatsoper w 2009 roku. Była to pierwsza okazja, by australijska publiczność zobaczyła najsłynniejszego tenora świata w pełnej inscenizacji operowej. Nie zawiodła się i przyjęła premierę entuzjastyczną owacją na stojąco. Krytycy byli pod podobnym wrażeniem. Oglądanie występu Kaufmanna na żywo to niezapomniane przeżycie, ale słuchanie jego śpiewu siedząc obok, to jeszcze rzadszy przywilej. Tak właśnie stało się, gdy dwa dni po premierze nasz redaktor naczelny spotkał się z Kaufmannem.

 

🇬🇧 The Kaufmann Effect

 

Tekst: Jansson J. Antmann

 

Lohengrin to jedna z dwóch produkcji w repertuarze Opery Australia wyreżyserowanych przez Oliviera Py. Druga to Żydówka (La Juive) wystawiona na początku zeszłego roku w Sydney. Każdy, kto widział obie produkcje zauważył, że nawiązują do II wojny światowej – Żydówka zapowiada zbliżający się Holokaust, a akcja Lohengrin rozgrywa się w powojennych ruinach Germanii Alberta Speera, ozdobionych ikonami niemieckiego romantyzmu i okazjonalnymi nawiązaniami do filmu Olympia, nakręconego przez Leni Riefenstahl w 1938 roku. Kaufmann pracował już z Py i zna upodobanie reżysera do dzieł, które łączą w sobie pewną naiwność z mroczniejszymi pomysłami.
Jonas Kaufmann: Na początku trzeciego aktu na scenie jest ściana z symbolami niemieckiej kultury z przeszłości. Na środku znajduje się budzik wskazujący pięć minut po północy. Chciałem ustawić go na pięć minut przed północą, ale wtedy wyjaśniono mi, że jest godzina zero w 1945 roku.

Czy kiedykolwiek Regietheater ingerował w grę Kaufmanna?
JK: Przez lata rozwinąłem instynkt, co działa, a co nie. Nie powiedziałbym jednak, że jestem w stanie zobaczyć pełny obraz produkcji, a stwierdzenie, że coś nie zadziała, byłoby trudne. Myślę, że błędem byłoby po prostu powiedzieć „nie” bez znalezienia alternatywy.

Warwick Fyfe jako Herald, Emily Magee jako Elsa, Jonas Kaufmann jako Lohengrin, Simon Meadows jako Telramund i Elena Gabouri jako Ortrud w Lohengrin Richarda Wagnera prezentowanym przez Opera Australia w 2022 roku. Fot. Jeff Busby

Kaufmann mówi, że lubi produkcje, które utrzymują atmosferę tajemnicy i unikają, co uznaje za obsesyjne, próby przykucia uwagi publiczności do tego, co dzieje się na scenie, kiedy muzyka jest grana cicho.
JK: Tutaj tak nie było i byłem z tego bardzo zadowolony. Muzyka może rzeczywiście działać magicznie… w tym Lohengrinie dzieje się tak często.

Lohengrin jest przez wielu uważany za sztandarową rolę Kaufmanna. Czy wierzy, że kiedykolwiek doprowadzi jej wykonanie do perfekcji? Liryczny tenor Fritz Wunderlich powiedział kiedyś, że po sześciu latach w roli był tylko w połowie drogi do wykonania jej tak, jak by sobie tego życzył.
JK: Całkowicie rozumiem, co miał na myśli. Jeśli nie masz wystarczającego doświadczenia i nie opanowałeś swojego instrumentu, nie możesz w pełni skupić się na interpretacji roli. Jest tyle innych rzeczy, o których musisz pomyśleć. Niebezpieczne byłoby osiągnięcie punktu, w którym mówisz: To jest to. Jeśli się uda, najlepiej już zostawić tę sekcję muzyczną w spokoju i przejść do kolejnego wyzwania.

Kaufmann uważa, że próba osiągnięcia tego punktu doskonałości za każdym razem, prowadzi do frustracji.
JK: Weźmy na przykład Lohengrina. Tym razem wydawał mi się dużo łatwiejszy. Nie śpiewałem tej roli od 2017 roku w Opéra National de Paris. To było stresujące, ponieważ to był mój pierwszy powrót na scenę po pięciomiesięcznej przerwie, a inscenizacja była bardzo wymagająca dla mnie. Od tego czasu śpiewałem też inne role, takie jak Otello i Tristan, więc z Lohengrinem było stosunkowo łatwiej. Kiedy pierwotnie przyjąłem tę rolę w 2009 roku, wydawało mi się, że jest ona bardzo, bardzo długa. Teraz już wiem, czego się spodziewać po pierwszych dwóch aktach. To rozgrzewka przed tym, co będzie dalej i wcale nie wydaje się długa. Im bardziej jestem zrelaksowany, tym zadanie wydaje się łatwiejsze i mogę skoncentrować się na wszystkim, co chcę osiągnąć w mojej interpretacji, zwłaszcza pod koniec opery.

Jonas Kaufmann. Fot. Gregor Hohenberg/Sony Classical

Czy Kaufmann kiedykolwiek zatracił się w roli?
JK: Tak, myślę, że przydarzyło mi się to w inscenizacji Parsifala François Girarda w Metropolitan Opera w Nowym Jorku w 2013 roku. Jakbym doszedł do końca opery i nie pamiętał, co się działo. Byłem tak pochłonięty tą historią, że nic z niej nie pamiętałem. Czas mijał, a potem nagle koniec. Co ciekawe, wiele osób na widowni miało to samo uczucie i pytało, czy naprawdę minęło pięć godzin, bo mieli wrażenie, że zaledwie pół godziny. To naprawdę mówi coś o Parsifalu, ponieważ zwykle reakcja jest odwrotna. I chociaż podobała mi się interpretacja dyrygenta Daniele Gattiego, to z pewnością nie była najszybsza. Różnica pomiędzy najszybszym i najwolniejszym pierwszym aktem może wynosić nawet trzydzieści pięć minut. Czasami zajmuje to trochę mniej niż godzinę, a innym razem może zająć do godziny i 33 minut.

Lohengrin jest oczywiście zrodzony z Parsifala. Czy na interpretację tych ról przez Kaufmanna miało wpływ doświadczenie śpiewania zarówno roli ojca, jak i syna?
JK: Czy naprawdę są? To pytanie, na które powinni odpowiedzieć znawcy twórczości Wagnera, ponieważ natknąłem się na ludzi, którzy twierdzą, że może to być ten sam Graal i to samo Bractwo, ale z pewnością nie są to ojciec i syn. Być może dlatego, że Parzifal jest pisany przez „z” w Lohengrinie. Może Wagner nie wiedział, jak zatytułuje swoją ostatnią operę? Myślę jednak, że granie obu ról robi różnicę. Jak tylko wspomnisz o Graalu, twoja głowa jest natychmiast wypełniona tymi wszystkimi obrazami i całą tą muzyką.

Jonas Kaufmann w roli Lohengrina. Fot. Jeff Busby

W inscenizacji Lohengrina w Melbourne, Kaufmann próbował odpowiedzieć na postawione sobie pytanie: W jaki sposób Wagner sprawił, że tytułowa rola jest mniej heroiczna? Ponadto nie zgadza się z tym, jak Lohengrin traktuje Elsę.
JK: Kiedyś myślałem o Lohengrinie jako superbohaterze w lśniącej zbroi, którego zdradziła żona. Jednak po czasie zdałem sobie sprawę, że to nieprawda. W pierwszym akcie gra taką postać, ale to, co mówi i robi Elsie w trzecim akcie, jest rzeczywiście wielką zniewagą. Sugeruje związek seksualny, kiedy śpiewa: Da wollte ich vor deinem Blick zerfließen, gleich einem Bach umwinden deinen Schritt, i podczas ich duetu Lohengrin wyraża cielesne pragnienie. Jednak Elsa nie jest gotowa iść do łóżka z kimś, kogo imienia nawet nie zna! Dlatego jeszcze bardziej oczywiste było dla mnie to, że jest sfrustrowany swoją porażką, ponieważ sam popełnił błąd. To, co robię, jest ściśle oparte na słowach i muzyce. Nawet wejście Lohengrina jest wejściem antybohatera. Przybywa w chwale do nieskończoności: Sei gegrüsst, Sei gegrüsst, Sei gegrüsst… du gottgesandter Mann! a potem muzyka cichnie, gdy klęka przed łabędziem i śpiewa: Nun sei bedankt, mein lieber Schwan! Co to znaczy? Po co Wagner to wstawił? Można by się spodziewać, że pierwszymi słowami, które Lohengrin zaśpiewa, będzie: Heil, König Heinrich!, tak jak później. Opowieść o Graalu: In fernem Land i pożegnanie z łabędziem w trzecim akcie są również niezwykle szczere, delikatne i kruche. Tak to jest napisane.

Zauważając, że Wagner wyraźnie chciał, aby orkiestra grała pianissimo, jednocześnie Kaufmann przyznaje, że zaczął kwestionować, czy kompozytor rzeczywiście chciał, aby Lohengrin był przedstawiany jako prosty bohater. W swoich wysiłkach, by tę wątpliwość podkreślić, znalazł sprzymierzeńca w osobie dyrygenta Tahu Mathesonie.
JK: Nigdy nie pracowałem z Tahu i muszę powiedzieć, że byłem ciekawy, jak to się ułoży. Wykonał świetną robotę z orkiestrą i naprawdę studiował operę od podszewki. Był bardzo szczęśliwy, że nalegałem na te wszystkie partie super piano i jestem pewien, że orkiestra nigdy wcześniej nie grała tak cicho.

Śpiewanie pianissimo stało się znakiem rozpoznawczym Kaufmanna i trzeba zapytać, w jaki sposób osiąga on tak niezwykłe brzmienie.
JK: Niełatwo to opisać. Po pierwsze, po osiągnięciu tego brzmienia nadal potrzebujesz mieć pełny dostęp do całej skali swojego instrumentu i nie być na skraju możliwości. Relaks jest prawdopodobnie słowem kluczowym. Przez lata nauczyłem się, że śpiewacy, w tym ja, często próbują wydobyć dźwięk poprzez kompresję, nacisk i siłę. To nie działa. Cichy śpiew naprawdę oznacza utrzymywanie przepływu powietrza i wykorzystywanie najmniejszych krawędzi strun głosowych. Nauka zajęła mi dużo czasu. Zawsze w jakiś sposób wdychałem pianissimo i śpiewałem głośno, kiedy wydychałem.

Jonas Kaufmann w roli Lohengrina i Emily Magee w roli Elsy w Lohengrin Richarda Wagnera prezentowanym przez Opera Australia w 2022 roku. Fot. Jeff Busby

Kaufmann demonstruje to potężnym HA!
JK: Aby śpiewać cicho, próbowałbym wszystko powstrzymywać, ale tak naprawdę trzeba zrobić coś przeciwnego i wypuścić powietrze. W tym przepływie powietrza masz tę małą kroplę, która niesie się wszędzie.

Pochyla się do przodu i wyciąga rękę, jego palce trzepoczą w powietrzu. Drugą ręką gestykuluje, jakby pokazywał tę kroplę wpadającą do rwącego strumienia.
JK: W ten sposób zdałem sobie sprawę, że najdelikatniejszy dźwięk może się nieść, ale oczywiście potrzebujesz orkiestry, która potrafi grać bardzo cicho.

Przez chwilę wydaje się, że Kaufmann prowadzi kurs mistrzowski. Siedząc w teatrze na tyłach widowni i widząc go w roli Lohengrina, nie da się zaprzeczyć, że jego technika działa, a jego głos delikatnie szepcze każdemu do ucha. Nic dziwnego, że jego koledzy chcą wiedzieć, jak to robi. Kaufmann dzieli się z nimi swoją techniką, a wyniki tych lekcji można usłyszeć na własne uszy. W tym roku widzowie mogą usłyszeć technikę Kaufmanna zastosowaną w La Gioconda Ponchiellego. W sierpniu wraca do Opery w Sydney, by zadebiutować w roli Enzo pod batutą maestro Pinchasa Steinberga, z którym w 2017 roku wykonał Parsifala.
JK: Bardzo podobała mi się praca z Pinchasem. Jest bardzo oldschoolowy. Jeśli chodzi o czas kryzysu, wie, jak sprawić, aby wszystko nadal działało. Nigdy nie zatrzymuje się w połowie drogi, i jeśli czasami wydaje się niecierpliwy, rozumiem dlaczego. Jeśli spojrzysz na jego biografię, widział już wszystko – najlepszych z najlepszych – i cokolwiek napotka musi z tym konkurować. A jeśli nie jest naprawdę blisko, to oczywiście będzie nudno. Więc bardzo lubię z nim pracować. Nic ci nie ujdzie na sucho, ponieważ ma wszystko pod kontrolą, w bardzo elegancki sposób. Nie mogę powiedzieć, czy idealnie pasuje do każdej opery w repertuarze, ale cokolwiek z nim zrobiłem i to, co osiągnął z orkiestrą podczas prób, było naprawdę, naprawdę niesamowite.

W przeciwieństwie do Lohengrina, La Gioconda będzie grana koncertowo, a Kaufmann ma przyjemność zadebiutować w roli bez żadnej inscenizacji.
JK: Myślę, że są takie opery – zwłaszcza opery werystyczne – gdzie trudno, żeby w pełni wyreżyserowane przedstawienie było lepsze niż wersja koncertowa. Partytura muzyczna jest tak opisowa, że narracja emanuje z orkiestry. Tylko słuchając, możesz zobaczyć wszystko. Dlatego uważam, że opery werystyczne są idealne na koncert – wystarczy muzyka. |

 

Fragmenty tego wywiadu zostały pierwotnie opublikowane w australijskim magazynie Limelight.
limelightmagazine.com.au

 

Bawarska pieczeń wieprzowa wg Jonasa Kaufmanna
dla 4 osób

 

Składniki:
Pieczeń
1,5 kg łopatki wieprzowej ze skórą, 3–4 marchewki, seler, 2 duże cebule, 1 ząbek czosnku, 750 ml bulionu warzywnego, 250 ml ciemnego piwa, 1–2 główki kapusty, 100 g drobno posiekanego boczku wieprzowego, olej do gotowania, 2 łyżki crème fraîche (lekko ukwaszona śmietana), ½ paczki proszku do pieczenia, kminek, sól i pieprz.
Kluski
2 jajka, 4 czerstwe precle (bułki), 70 ml mleka, 1 duża cebula, masło, 1 pęczek pietruszki, gałka muszkatołowa
Przygotowanie:
Natnij delikatnie skórkę w kwadraty nie większe niż 1 cm, uważaj żeby nie naciąć mięsa. Marchewki i seler pokrój w kostkę, nieobraną cebulę w ćwiartki, czosnek obierz i lekko wyciśnij. Mięso oprósz solą i pieprzem, obsmaż z każdej strony na odrobinie oleju z kminkiem. Włóż do brytfanki skórką do góry, dodaj warzywa. Wlej ok. 500 ml bulionu i wstaw do piekarnika nagrzanego do 180°C. Piecz 1,5–2 godziny w zależności od grubości mięsa (można sprawdzić termometrem do pieczenia, temperatura wewnętrzna 70°C). Podczas pieczenia podlej mięso dwukrotnie; najpierw ciemnym piwem, a następnie piwem zmieszanym z bulionem pół na pół. Wyjmij z piekarnika 15 minut przed końcem pieczenia (temperatura wewnątrz mięsa powinna wynosić 55–60°C) i połóż na ruszcie z tacką ociekową. Posmaruj skórkę proszkiem do pieczenia silikonową szczoteczką, zwiększ temperaturę lub włącz grill i włóż do piekarnika.
Zebrany sos przecedź przez sito i dopraw do smaku. Z kapusty wytnij głąb, liście poszatkuj. W dużym garnku podsmaż boczek i kminek, dodaj kapustę i mieszaj, aż liście zmiękną. Wlej bulion warzywny, zmniejsz ogień i gotuj na wolnym ogniu pod przykryciem. Kapusta powinna być al dente. Przed podaniem podgrzej i wmieszaj dwie łyżki crème fraîche. Precle pokrój na małe kawałki i włóż do miski. Dodaj mleko, jajka, dopraw solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Posiekaną cebulę zeszklij na maśle. Zdejmij z ognia i wymieszaj z drobno posiekaną natką pietruszki i preclami. Powoli wlej resztę mleka i poczekaj aż kawałki precla nasiąkną. Uformuj kluski i gotuj na parze w temperaturze 100°C lub w delikatnie gotującej się, osolonej wodzie przez około 25 minut.

 

Książ kę kucharską Opera Gotuje II można znaleźć pod adresem: www.DieOperkocht.com