Położona nad brzegiem Łaby Elbphilharmonie – ikoniczna budowla Hamburga – wzniesiona została na fundamencie dawnego portowego magazynu zboża Kaispeicher A, w którym do lat dziewięćdziesiątych składowano jeszcze ziarno kakaowca.

 

Tekst i zdjęcia: Paweł Kobylański

 

Hamburg jest miastem o szczególnym znaczeniu, strategicznie położonym nad jedną z najważniejszych europejskich rzek, nie tak dawno jeszcze wyznaczającą granicę ustrojów na terytorium podzielonych Niemiec. Poniżej Hamburga koryto Łaby osiąga około pół kilometra szerokości, a następnie jeszcze się poszerza, przechodząc w stukilometrowe estuarium, otwierające drogę wodną na Morze Północne nawet dla największych jednostek pływających. Port hamburski jest trzecim (po Rotterdamie i Antwerpii) co do wielkości w Europie, w którym rokrocznie przeładowywany jest fracht, odpowiadający 9 milionom kontenerów. Miasto jest drugim co do wielkości w Niemczech (po Berlinie) i ósmym w Unii Europejskiej, z populacją dochodzącą obecnie do dwóch milionów.
Hamburg był „od zawsze” wolnym miastem i kluczowym ośrodkiem międzynarodowego handlu. W średniowieczu, podobnie jak Gdańsk, został członkiem Ligi Hanzeatyckiej, a do chwili zjednoczenia Niemiec w 1871 roku pozostawał suwerennym państwem miejskim. Później jeszcze raz, po I wojnie światowej, na krótko ogłoszono w Hamburgu „republikę obywatelską”, kierowaną konstytucyjnie przez radę prominentnych mieszczan. Pomimo licznych klęsk jakie dotykały miasto na przestrzeni dziejów: pożarów, wielkich powodzi w wyniku „cofek” wód Morza Północnego (ostatnia wydarzyła się w 1962 r.) oraz totalnych zniszczeń wojennych w wyniku zmasowanych dywanowych nalotów bombowych aliantów podczas II wojny światowej, Hamburg zawsze powstawał z gruzów, by stać się jeszcze potężniejszym i jeszcze bogatszym. Współczesny Hamburg to trudna do ogarnięcia myślą potęga gospodarcza, będąca siedzibą central niezliczonych instytucji i korporacji międzynarodowych.
Przekłada się to na niezwykle mocną kondycję finansową miasta, w którym rzeczy gdzie indziej zupełnie niewyobrażalne okazują się możliwymi. Miasto jest prężnym inwestorem rozlicznych projektów publicznych, dzięki którym zmienia się dosłownie z dnia na dzień, przeobrażając się w coraz bardziej nowoczesną i przyjazną środowisku europejską metropolię. Dawne instalacje przemysłowe i zabytkowa infrastruktura portowa przekształcane są tak, aby mogły służyć nowym funkcjom, pozwalając jednocześnie zachować niepowtarzalny klimat dawnego Freie und Hansestadt Hamburg.

HAFENCITY HAMBURG

Miejscem, w którym wysiłek inwestycyjny miasta koncentruje się najwyraźniej, jest nowa dzielnica HafenCity, tworzona na terenach dawnych magazynów portowych. Wraz ze spadkiem znaczenia gospodarczego portów wolnocłowych w dobie swobodnego handlu na terenie Unii Europejskiej, a także w wyniku wprowadzenia gigantycznych kontenerowców, obszar wolnego portu w Hamburgu uległ zmniejszeniu, co uwolniło znaczny jego obszar od dawnych funkcji. Nowy plan został oficjalnie ustanowiony w roku 2008, obejmując również zabytkowy obszar Miasta Spichrzów (Speicherstadt), który przed czterema laty wraz z przyległym Kontorhausviertel, wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. HafenCity Hamburg to niezwykle śmiały projekt, w którym obszar Grosser Grasbrook, dawnego wolnego portu, jest intensywnie rewitalizowany dzięki licznym inwestycjom służącym nowym funkcjom miastotwórczym: hotelom, sklepom, restauracjom, budynkom biurowym i mieszkaniowym. Zajmujące około 220 hektarów HafenCity jest dziś największym, pod względem powierzchni, miejskim projektem rewitalizacyjnym w Europie. Po całkowitym zagospodarowaniu będzie domem dla około 12 000 osób, a miejsca pracy znajdzie w nim kolejne 40 000. Data ukończenia projektu nie jest określona, ale najprawdopodobniej nastąpi to w latach 2025–2030. Jednak prawdziwym klejnotem w koronie HafenCity jest, położona nad brzegiem Łaby, Elbphilharmonie – ikoniczna budowla dominująca nad całą dzielnicą, wzniesiona na fundamencie dawnego portowego magazynu zboża Kaispeicher A. Zbudowany po raz pierwszy w 1875 roku, został tak nazwany na cześć cesarza Wilhelma I. Po zniszczeniach wojennych został rozebrany, a na jego miejscu w 1963 roku wzniesiono nowy Kaispeicher A, w którym do lat dziewięćdziesiątych składowano jeszcze ziarno kakaowca. To on właśnie posłużył jako fundament dla nowej filharmonii Hamburga. Na masywnym betonowym cokole ustawiono awangardową bryłę ze szklaną elewacją, czytelnie nawiązującą do form marynistycznych: żagli, fal morskich, a nawet gór lodowych. Fasada składa się z 1096 elementów odlanych z profilowanego szkła, z których każdy waży ponad tonę i każdy kosztował 20 tysięcy euro.

SPEKTAKULARNE I KOSZTOWNE

Projekt Elphi narodził się z nieco szalonej idei Aleksandra Gérarda, prywatnego dewelopera i kolegi z ławy szkolnej duetu szwajcarskich starchitektów Jacques’a Herzoga i Pierre’a de Meuron. Gérard liczył na sfinansowanie całości kosztów budowy filharmonii z wpływów, pochodzących z komercyjnej sprzedaży 45 ekskluzywnych apartamentów oraz 250-pokojowego hotelu, które również znalazły się w programie inwestycji. Dlatego zlecił swoim byłym szkolnym kolegom z Bazylei stworzenie spektakularnej alternatywy dla wcześniej rozważanego planu budowy na tym miejscu dość ponurego 90-metrowego biurowca. Ekscytująca wizja szwajcarskich architektów błyskawicznie oczarowała opinię publiczną i w 2003 roku projekt został zaakceptowany przez władze miasta Hamburga oraz, co może nawet ważniejsze, uznany za prestiżowe zadanie o znaczeniu narodowym. Ostateczna decyzja o budowie filharmonii zapadła w 2007 roku pod rządami burmistrza Ole von Beusta, który pełnił wówczas dodatkowo zaszczytną funkcję przewodniczącego Bundesratu, izby parlamentu reprezentującej kraje związkowe Republiki Federalnej. Inwestorem została spółka Elbphilharmonie Bau KG, której głównym udziałowcem (i sponsorem) było Miasto Hamburg, oferujące inwestorom prywatnym znaczące zachęty w postaci wieloletnich ulg podatkowych.
Ukończenie budowy zaplanowano początkowo na rok 2010 ale termin ulegał kilkakrotnemu przesunięciu, także z powodu półtorarocznego zamrożenia inwestycji publicznych. Ze względu na opóźnienia w realizacji inwestycji oraz (ponad jedenastokrotne!) przekroczenie pierwotnie szacowanych kosztów budowy, o Elbphilharmonie stało się głośno na długo przed jej zakończeniem. Finalnie koszty obiektu wyniosły około 866 milionów euro (pierwotnie planowano 77 milionów euro), a ostateczny termin zakończenia budowy wyznaczony na 31 października 2016 został dotrzymany. Projekt mimo wszystko okazał się sukcesem. Już w pierwszym roku około 850 000 osób wzięło udział w ponad 600 koncertach (w dwóch salach koncertowych), a ponad 4,5 miliona turystów zaliczyło ogólnie dostępną ścieżkę zwiedzania. Ceny apartamentów poszybowały pod samo hamburskie niebo, sięgając ponad 40 tysięcy euro (sic!) za metr kwadratowy. Czas na niewielkie podsumowanie.

A STATEK PŁYNIE…

Przyznam się szczerze, mam mieszane odczucia. Z jednej strony obiekt jest bezdyskusyjnie spektakularny z uwagi zarówno na położenie, jak i na swoją skalę. Wznosząca się na ponad 100 metrów powyżej lustra Łaby, Elbphilharmonie wygląda nieomal tak samo nierealnie, jak jej wizje komputerowe publikowane przez pracownię Herzoga i De Meurona na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Budynek zdecydowanie dominuje na tle stosunkowo niskiej panoramy Hamburga, udanie wykorzystując metaforę spienionego morza. Jest projektem zakrojonym na skalę niespotykaną w Europie i może przez to wydaje się nieco démodé, jak wielki transatlantyk, który próbuje zachwycać pasażerów rzeźbiarsko-designerskimi popisami architektów. Z drugiej strony jednak ponad siedem lat opóźnienia i ponad 10-krotne przekroczenie budżetu projektu dają sporo do myślenia. Czy faktycznie nieuniknionym było zamawianie tysiąca ręcznie formowanych i dmuchanych kloszy lamp, że już o indywidualnie projektowanych szczotkach w publicznych toaletach (po 300 euro od sztuki) nie wspomnę… Eksplorując wnętrza budynku jasnym się staje, że owe słynne szczotki toaletowe były jednym z tańszych artykułów na liście zakupów inwestora. Na ścieżce wejścia zaprojektowano najdłuższy w Europie Zachodniej, 82-metrowy eskalator, który zmienia płynnie kąt nachylenia, przeobrażając się na ostatnim metrze w ruchomy chodnik. Ale pomimo tego wszystkiego, w jakimś drobnym wymiarze, obiekt rozczarowuje, gdy jadąc ruchomymi schodami na taras widokowy umieszczony na wysokości 10 piętra obserwujemy niezbyt starannie wykończone ściany wznoszącego się tunelu. Naszą rolą było połączenie starego miasta z nowym zaprojektomiastem poza nim – mówił w wywiadzie Pierre De Mueron, odnosząc się do HafenCity. Wszystko jest naprawdę tak mało prawdopodobne – dodał Jacques Herzog, podsumowując 13 lat zmagań zespołu z projektem. – Stało się to w zasadzie przez przypadek, za sprawą osoby, której pomysł nabrał następnie pewnego rodzaju oddolnego impetu. Nie sposób wygrać czymś takim w konkursie architektonicznym. Być może jesteśmy ostatnią generacją architektów, działających w stylu „autorskim”, którzy mieli taką szansę… |

Paweł Kobylański, rocznik 1958, architekt działający w kraju i zagranicą. Były członek Zarządu Rady Architektów Europy, obecnie wiceprezes SARP-u ds. zagranicznych i uczestnik Rady Fundacji Lubiąż. Autor szeregu publikacji nt. architektury i zawodu architekta.