Caroline O’Connor w Pocałunek kobiety-pająka
    Zdjęcie: Justin Ridler – dzięki uprzejmości Melbourne Theatre Company

Please click here to read the interview in English.

Caroline O’Connor jest jedyną osobą, która wystąpiła w roli Velmy Kelly w Chicago na trzech kontynentach; podbiła Broadway, nowojorski Birdland, londyński West End, Paryż w Théâtre du Châtelet i Australię. Rozmawiamy z legendarną gwiazdą teatru muzycznego w Melbourne po przedstawieniu musicalu Pocałunek kobiety-pająka Johna Kandera i Freda Ebba, twórców musicali Cabaret i Chicago.

 

Tekst: Jansson J. Antmann

 

Występowałaś na całym świecie. Jak to jest zmieniać ciągle sceny teatrów, jeździć z kontynentu na kontynent?
Wszystkie sceny są czarnymi pudełkami. Oczywiście różni się to od punktu widzenia publiczności, ale idę za kulisy, które często są ponure – choć niektóre pełne przepychu – wchodzę z moimi kolegami w tę czarną przestrzeń wypełnioną magią sceniczną – światłami, kostiumami i scenografią – i tworzymy własny świat. Warto zobaczyć występ w teatrze, w którym się grało. Zawsze wtedy myślę: Och, więc tak to wygląda! 

Twoje życie zabrało cię w niezwykłą podróż. Jak pamiętasz swoje dzieciństwo?
Urodziłam się w Anglii – a dokładnie w Oldham, Lancashire. I tam pracowałam. Wierzcie lub nie, występowałam w Chicago po raz pierwszy, kiedy byłam naprawdę młoda, grałam wtedy rolę Roxie. Moi rodzice walczyli o utrzymanie rodziny. Przeprowadzili się z Irlandii do Anglii z moimi dwoma braćmi i jedną siostrą. Urodziłam się później. Kiedy pojawiła się okazja, żeby przenieść się do Australii, wykorzystali ją. Byli tzw. Brytyjczykami za dziesięć funtów, jak nazywano obywateli brytyjskich, którzy wyemigrowali do Australii i Nowej Zelandii po drugiej wojnie światowej. Mój ojciec był jednym z jedenaściorga dzieci, pięć jego sióstr wyjechało do Kanady. Często zastanawiam się, co by się stało, gdybyśmy się tam przeprowadzili. Rodzice przenieśli się jednak do Adelajdy. Australia była dla nas cudowna i moi rodzice ją uwielbiali. Jakie niesamowite życie mieliśmy! 


    Caroline O’Connor w Chicago

Jak to się stało, że zaczęłaś tańczyć?
Uczyłam się tańca irlandzkiego. Moja mama uwielbiała tradycyjną muzykę irlandzką i słuchaliśmy
jej w domu. Gdy miałam sześć lat, wygrałam pierwsze mistrzostwo stanu. Sędzia powiedział matce, że mam talent i powinnam go rozwijać, więc znalazła najlepszą szkołę tańca irlandzkiego, jaka była w Sydney, i przeprowadziła się tam cała rodzina! To była szkoła, w której ostatecznie nauczyłam się baletu klasycznego, stepowania i tańca jazzowego. Myślę dzisiaj, że to było przeznaczenie. Później byłam członkiem australijskiej mistrzowskiej drużyny tańca irlandzkiego, a kiedy miałam 15 lat, zajęłam trzecie miejsce na świecie. 

Dlaczego porzuciłaś taniec irlandzki?
Miałam 17 lat, kiedy wróciłam do Londynu, aby przez dwa lata studiować w Królewskiej Szkole Baletowej. Myślałam, że będę tancerką baletową. Na treningach widziałam najlepszych z najlepszych – Alessandrę Ferri i Leanne Benjamin. Matka błagała mnie, żebym nie porzucała tańca irlandzkiego, ale zrobiłam to. I zobacz, co się stało! Wiele lat później Michael Flatley zarobił fortunę dzięki Riverdance i innym spektaklom, które realizował. A nie mówiłam? – oczywiście powiedziała mama. 


     Caroline O’Connor w West Side Story 

A później?
Wróciłam do Australii i do szkoły tańca, gdzie uczyła Lois Strike, słynna tancerka baletowa, która współpracowała także z Australijską Operą. Zapytała mnie, czy chciałabym wystąpić w Sprzedanej narzeczonej Smetany, jedna z dziewcząt miała kontuzję i potrzebowała zastępstwa. To była moja pierwsza praca, płatna gotówką, jak zwykle w tamtych czasach. Byłam tancerką w zespole Opery Australijskiej w Sydney Opera House. Wyobraź sobie! Pierwsza praca i od razu w tym niesamowitym budynku! Potem tańczyłam także w Zemście nietoperza z Dame Joan Sutherland. Pamiętam, jak ustawiłam się za nią w kolejce do stołówki; miała w sobie aurę supergwiazdy, to było ekscytujące. 

Potem z powrotem wróciłaś do Londynu, prawda?
Tak, pracowałam tam przez kolejnych 14 lat, po czym wróciłam do Australii, by zagrać Anitę w West Side Story. Kiedy przyjechałam do Londynu, chodziłam na spacery i patrzyłam na te wszystkie cudowne oświetlone teatry wzdłuż Shaftsbury Avenue i widziałam tłumy ludzi, którzy do nich wchodzili, chcąc obejrzeć spektakl. Zastanawiałam się, jak to musi być. Teraz, po tylu latach, kiedy zagrałam w ośmiu teatrach na West Endzie, mogę szczerze powiedzieć, że zawsze tyko o tym marzyłam. Ta niesamowita artystyczna atmosfera i poczucie uszczęśliwiania ludzi. Życie w świecie rozrywki jest cudowne. 


     Caroline O’Connor w roli Edith Piaf

Jak ci się to udało?
Choreografka Gillian Lynne dała mi pierwszą pracę. Jak wszyscy, poszłam do studia Pineapple, ponieważ tam można było nawiązać kontakty, dowiedzieć się o nadchodzących przesłuchaniach teatralnych. Miałam już za sobą kilka występów i postanowiłam być odważna. Podeszłam do agenta… a on mnie wybrał! Moje pierwsze przesłuchanie dotyczyło filmu W krzywym zwierciadle: Europejskie wakacje z udziałem Chevy Chase. Tańczyłam scenę z nocnego klubu, w choreografii Gillian, i dostałam rolę. Pomyślałam: Wow! Gillian Lynne właśnie dała mi pracę! 

Jej kariera jest rzeczywiście niesamowita; od baletu królewskiego po The Muppet Show i choreografię do kultowych musicali, takich jak Koty dla Trevora Nunna i Upiór w operze dla Hal’a Prince’a. Pracowałaś z nią jeszcze?
Tak, ale najpierw brałam udział w przełomowej inscenizacji Mike’a Ockrenta Me and My Girl w 1984 r., w której wystąpili Emma Thompson, byłam jej dublerką, i Robert Lindsay. Potem wzięłam udział w przesłuchaniach do musicalu Kabaret, gdzie Gillian była reżyserką i choreografką. W inscenizacji wystąpił legendarny tancerz Wayne Sleep z baletu królewskiego, który występował również w oryginalnej londyńskiej inscenizacji Koty. Wystąpiłam jako jedna z dziewczyn z Klubu Kat Kat i byłam dublerką w roli Sally Bowles. W tamtych czasach zawsze byłam dublerką i sporo też grałam głównych ról. Wspaniale było współpracować z Waynem. W tym roku ponownie wystąpiliśmy razem na gali ku czci Gillian Lynne po jej śmierci, zatytułowanej Dla Gillie z miłością. Wayne zaśpiewał Willkommen, a potem zapowiedział mnie – śpiewałam Może tym razem z musicalu Kabaret. Do udziału w gali zaprosił mnie mąż Gillian, Peter Land, a ja odpowiedziałam: O mój Boże! Oczywiście, co za zaszczyt! Zaśpiewałam też Dom nie jest domem, w specjalnym programie telewizyjnym w reżyserii Gillian z muzyką Burta Bacharacha, zatytułowanym The Look of Love. W rolach głównych wystąpili także Ute Lemper i Juliet Prowse – pracowało nad tym wielu niesamowitych ludzi. 

Legendy!
Dokładnie. Juliet była najspokojniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Siedziała na próbach, obserwując, co się dzieje. Niesamowite było to, że siedziała tam i robiła na drutach – całkowicie zrelaksowana… na drutach! 

Jak wspominasz Gillian Lynne?
Była surowa. Uwielbiałam jej surowość. Ćwiczyła tak, jak robią to Amerykanie, aż rutyna wejdzie ci w krew. Gdy to się stanie naprawdę możesz się nią cieszyć. I zawsze pracowała po godzinach. Zasady nic dla niej nie znaczyły. Patrzysz na zegarek i myślisz: Jest pora lunchu… wszyscy jesteśmy wyczerpani, ale ona pracowała, pracowała i pracowała… Nigdy czegoś takiego nie widziałam. 

Zostało to z tobą do dziś?
Absolutnie! Ta dyscyplina… jej etyka pracy. 

Kiedy zdałaś sobie sprawę, że nie tylko umiesz tańczyć, ale i śpiewać?
Uwielbiałam słuchać piosenkarzy z kolekcji winylowych płyt moich rodziców i starałam się ich naśladować. Fascynowały mnie ich wyraźne głosy i osobowości. Nagrywałam to, jak śpiewałam razem z nimi. 

Czy Judy Garland była jedną z nich?
Absolutnie! Judy Garland była częścią mojego życia przez jakiś czas. 


    Caroline O’Connor 

Zagrałaś w spektaklu End of the Rainbow, na podstawie którego nakręcono film Judy.
Nigdy nie chciałam robić tego spektaklu, ponieważ była boginią – największą! Miała niesamowity kontakt z publicznością, niezwykłą wrażliwość i potrzebę bycia kochaną. Publiczność to czuła i wiedziała, że dostaje wszystko, co Judy może im dać. Dlatego, kiedy po raz pierwszy zaoferowali mi udział w tym spektaklu, odmówiłam. Nie chciałam tej odpowiedzialności. Poza tym to był bardzo smutny scenariusz o końcu jej życia i ostatnich dniach w Londynie. W końcu mnie jednak przekonali i wiedziałem, że współpracując z reżyserem Waynem Harrisonem będę w dobrych rękach. Odnieśliśmy wielki sukces w Sydney, więc pojechaliśmy na festiwal do Edynburga i zdobyliśmy tam nagrodę Stage dla najlepszej aktorki. 

Spektakl podróżował dalej?
Nie ze mną, ani w Londynie, ani na Broadwayu. Nie chciałam już tej roli, za bardzo wpływała na moje życie. Mój mąż często powtarzał: Nie chcę mieszkać z Judy Garland. Proszę, zostaw ją w teatrze. Zagrałam jednak tę rolę jeszcze raz w Melbourne w musicalu The Boy from Oz. To było przyjemne, ponieważ opowiadał o szczęśliwszym okresie jej życia, kiedy poznała Petera Allena. 

Broadway jednak cię przywołał.
Występowałam w trzech spektaklach na Broadwayu. Chicago dało mi wielką szansę. Wreszcie wystąpiłam w roli Velmy Kelly obok Charlotte d’Amboise i Billy Zane. Był cudownym aktorem, miał świetny głos i był taki przystojny. Producenci zaprosili mnie po tym, jak wystąpiłam w tym samym spektaklu w Australii. Właśnie skończyłam kręcić Moulin Rouge Baz Luhrmanna, więc myślę, że mogło to mieć jakiś wpływ. 

Debiut na Broadwayu!
Pamiętam, że byłam absolutnie przerażona, kolana mi się uginały. Miałam zaledwie tydzień prób, zakładali, że znam rolę z występów w Australii. Wiedziałam, że muszę zejść po schodach i zaśpiewać pierwszą piosenkę All that jazz … a potem już pójdzie. 

W końcu poradziłaś sobie aż na trzech kontynentach!
Tak, dwa razy w Australii – w 1998 roku i ponownie 11 lat później, na Broadwayu w 2002 roku i w Libanie, ale tam była inna inscenizacja. Wystąpiłam także podczas obchodów dziesiątej rocznicy premiery Chicago w Londynie, więc w pewnym sensie były to cztery kontynenty. 


    Caroline O’Connor w Damn Yankees

Na Broadwayu wystąpiłaś potem jeszcze kilka razy. Czemu Broadway jest taki wyjątkowy?
Występowałam w Christmas Story i Anastasii. Broadway tworzy najlepszy teatr muzyczny, to marka, ciągle produkują nowe musicale, nowe role dla aktorów z całego świata. To niesamowite doświadczenie tworzyć musicale wspólnie z kompozytorami, móc próbować z nimi różne pomysły. 

Wystąpiłaś dla jednego z największych kompozytorów Broadwayu, Stephena Sondheima!
Tak, występowałem w Sweeney Todd w Théâtre du Châtelet w Paryżu i on tam był. 

Sondheim publicznie powiedział, jak bardzo podobał mu się twój występ w roli pani Lovett.

Tak właśnie czytałam w Le Monde. Wiem, że był na otwarciu. Był bardzo uprzejmy dla nas podczas prób. Pamiętam, że robili nam razem zdjęcia i Sondheim zapytał, czy mówię po francusku i mogłabym poprosić fotografów, żeby już przestali (śmiech). Widziałam go ponownie, kiedy wystąpiłam w Follies w Chicago, i mnie pochwalił. Cenię to, że chociaż jest geniuszem muzycznym i genialnym autorem tekstów, jednocześnie jest człowiekiem kilku słów. Muszę przyznać, że czułam się przy nim onieśmielona. 

Czy to on polecił cię Halowi Prince’owi?
Tak. Hal Prince zadzwonił do mnie zupełnie nieoczekiwanie i powiedział, że Stephen Sondheim, po zobaczeniu mnie na scenie w Paryżu, kazał mu się ze mną skontaktować. Byłam całkowicie oszołomiona! Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Pamiętam nawet, jak prosiłam go, żeby poczekał chwilę, bo muszę złapać oddech… a on chichotał na drugim końcu linii. 

Pracowaliście razem?
Pracowałam nad Prince of Broadway, który był hołdem dla niego i obejmował sceny odtworzone z jego oryginalnych inscenizacji, takich jak Skrzypek na dachu, Kabaret, Evita i Upiór w operze. Prince pierwotnie stworzył spektakl w Japonii, ale Susan Stroman odtworzyła go w Nowym Jorku. Prince był w pokoju, nie mógł się powstrzymać i cały czas był na nogach, żeby z nami porozmawiać. Był reżyserem na wskroś. I miał bardzo wyraźną wizję tego, jak coś powinno wyglądać. Gdy to osiągnął, stawała się jego ulubioną wersją. Pamiętam, że musiałam śpiewać Gdybyście ją zobaczyli moimi oczami z Kabaretu Kandera i Ebba. Uwielbiałam sposób, w jaki utwór został zainscenizowany. Zaczynałam od garnituru goryla, ale potem go zdejmowałam i śpiewałam So, what!, utwór w oryginalnej inscenizacji śpiewany przez żonę Kurta Weila. To jest bardzo poruszający moment w musicalu, a Hal podszedł do mnie i po prostu powiedział: Chcę, żebyś ożywiła Lotte Lenya. 


    Caroline O’Connor w Pocałunek kobiety-pająka (zdjęcie: Jeff Busby) 

Dzieła Johna Kandera i Freda Ebba odegrały dużą rolę w twojej karierze. Rola Aurory w Pocałunku kobiety-pająka brzmi tak, jakby została napisana specjalnie dla ciebie.
Jestem im bardzo wdzięczna. Byli niesamowitym zespołem z wielką zdolnością do przedstawiania
w piosenkach mrocznych tematów, jednocześnie pozwalając na zabawę. Mam na myśli ich podejście do rozwoju nazizmu w Kabarecie; powiązania między przestępczością a celebryctwem w Chicago; oraz tortury i egzekucje więźniów politycznych i członków mniejszości w Pocałunku kobiety-pająka. 

Nie opuszczasz ich, prawda?
Oczywiście nie. Lecę do Chicago, by wykonać piosenkę Everybody’s Girl z ich musicalu Steel Pier. Będzie to tak zwana „piosenka pokazowa” w Spiegeltent. W zeszłym roku pomyślałam, że może wycofam się z teatru muzycznego i skupię na aktorstwie. Spójrz na mnie teraz! Nie mogę się doczekać, żeby zagrać w burlesce. | 

Bliny 

Uwielbiam bliny. Czasami, gdy jestem w domu i piję szampana z mężem Barrie, robię bliny z wędzonym łososiem, twarogiem lub crème fraîche, koprem i kawiorem. Mniam!