tekst: Kama Zboralska

Jego freski zdobią pałace arystokratów i przemysłowców
we Włoszech, Szwajcarii i Francji. Malował też dla holenderskiej królowej Beatrix.
Najpierw tworzył prace, które były wyrazem buntu wobec otaczającej go rzeczywistości.
Lubił prowokować, obnażać nasze przywary. Leszek Żegalski uprawia także
malarstwo sztalugowe i plafonowe.

 

Czarny anioł, plandeka 130x 300 cm, 1999

On jest facetem, który nas budzi z narkozy po przepitej nocy, ze słodkiego snu, z romantycznej i świętej samoniewiedzy, z narodowej megalomanii, z zakłamywanej historii i jeszcze bardziej zakłamywanego „dzisiaj” – pisał o twórczości Leszka Żegalskiego znany
malarz Jerzy Duda-Gracz. Żegalski razem z Januszem Szpytem i Piotrem Naliwajko założyli w latach 80. nieformalną grupę artystyczną Tercet Nadęty, Czyli Całkiem Nowi Dzicy
Normalni Dadaiści. Od pewnego czasu skupił się na samym malarstwie. Jak przyznaje,
niekoniecznie musi znaleźć temat ratujący ludzkość czy świat. W swojej sensualnej, figuratywnej twórczości dużo miejsca poświęca kobietom.
Nieustająco jest pod ich urokiem. Niezależnie od wieku i urody pełne są powabu, rozmarzone, emanuje z nich kwintesencja kobiecości. Najciekawsze prace powstają, kiedy między nim a modelką istnieje pewna więź emocjonalna. Na przestrzeni wieków powstała nieskończona liczba aktów, ale namalowanie wybitnego – zdaniem artysty – to niemałe wyzwanie. Połączenie pewnego napięcia, zmysłowości, formy, koloru, światła, w taki sposób, żeby nie popaść w banał, jest dowodem nie tylko wrażliwości autora, ale także perfekcyjnego warsztatu. Jeżeli wymaga tego koncepcja obrazu Żegalski, obok roznegliżowanych modelek, uwiecznia swój akt.