Czy istnieje granica pomiędzy klasyczną grafiką i malarstwem, a pracami wykonanymi dzięki programom komputerowym lub za pomocą sztucznej inteligencji? I czy w ogóle trzeba ją stawiać? O swoich eksperymentach twórczych i najnowszej serii obrazów Akt w malarstwie Józefa Wilkonia namalowanych palcem na tablecie opowiadają uznany polski artysta Józef Wilkoń i właścicielka Galerii Limited Edition Iwona Staroszczyk.

 

Tekst: Paulina Kozłowska
Zdjęcia: Tomasz Kowalski

 

Po raz kolejny wykorzystał pan osiągnięcia techniki w swojej sztuce. Niektórzy kwestionują wartość sztuki cyfrowej, twierdząc, że nie jest na tym samym poziomie co tradycyjna.
Józef Wilkoń: Nie ma wyraźnej granicy pomiędzy pracą ręki i komputera. Narzędzie w komputerze jest na tyle sprawne i precyzyjne, że potrafi naśladować pracę szerokiego pędzla. Dlatego chętnie go używam, kontrastowo przy tych szerokich pociągnięciach stosując cienkie kontury, które najbardziej są zbliżone do stylu akwarelowego czy innego uzyskanego przez szeroki pędzel. Do tego stosuję również narzędzie, które pozwala posłużyć się kontrastem, w tym przypadku bardzo cienką kreską. Jeśli ta granica się zaciera, to jest to dla mnie sukces. Narzędzie, którego używam, jest bardzo sprawne. Posługując się palcem zapominam, że w tej chwili nie mam pędzla w dłoni i nie zanurzam go w wodzie, tylko patrzę od razu na rezultat. I ten mój palec uzyskuje oczekiwane przeze mnie efekty. Pozwala łączyć i uzyskiwać syntetyczne duże formy rozległej plamy, która świeci. Niektórzy ludzie są zdania, że cyfrowe maszyny nie potrafią rywalizować z ludźmi, ale faktem jest, że komputer stał się naszym głównym narzędziem.
Nie mogę tego podważać. Skoro już powstał i stał się skuteczny, to przyjmuję to z radością. Używam go jako zupełnie nowego narzędzia, a co będzie efektem pracy na nim, w pewnym sensie pozostaje zagadką.
Póki co zdaje mi się, że zaczyna mi to wychodzić, w związku z tym uznajmy, że jest to epizod w mojej twórczości która, jak daleko sięgnąć, charakteryzowała się tym, że bardzo lubiłem zmieniać narzędzia i warsztat. Nie chcę stać w miejscu, lubię się rozwijać i testować nowe możliwości.

Akty wydają się być zarówno głęboko intymne jak i syntetyczne, ze względu na użycie nowoczesnej technologii. Trudno jest zatrzeć granice między pracą ręki i komputera?
Zgadza się. Te akty są dla mnie głęboko intymne,bardzo drobiazgowe, ale także  syntetyczne. Moim zdaniem to sukces programisty, który tak dobrze ustaw ił to narzędzie. Ja wykorzystałem to do maksimum. Bardzo odpowiada mi taka forma pracy, która daje efekty bardzo zbliżone do tych, jakie uzyskiwałem w technice wodnej i w akwareli za pomocą dużego pędzla.

Czy wartością tej techniki jest to, że pozwala na szybkie stworzenie obrazu? Ile czasu zajmuje ukończenie jednego iPaintingu?
Bardzo ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie. Dzieło sztuki może powstać błyskawicznie albo tworzy się je latami. Nie oznacza to, że jedno jest łatwiejsze, a drugie trudniejsze. Pytaniem czysto technicznym jest to, jak długo się nad czymś pracuje. Ono nic nie wyjaśnia. Ze mną jest tak, że czasem stworzę coś w ciągu czterech minut, ale na to złożyło się sześćdziesiąt lat pracy ręki, która temu podoła. To technika, która ułatwia szybkie myślenie, ale niekoniecznie przyspiesza proces twórczy. Jeżeli chodzi o czas pracy, to zauważalna różnica jest taka, że nie muszę czekać aż wyschnie mi praca.

IPainting nie weryfikuje manualnych umiejętności twórcy i warsztatu technicznego w taki sposób, jak malarstwo tradycyjne. Pozwala także na nieskończoną ilość poprawek. Czy ten fakt nie określa hierarchii między sztuką cyfrową a tradycyjną?
Nie możemy hierarchizować i oceniać, że warsztat tradycyjny jest ważniejszy i lepszy. Podczas pracy, w której wykorzystujemy nowoczesną technologię, jeżeli posługujemy się nią z przekonaniem i uwzględnieniem jej specyfiki, powinniśmy uzyskać na jak najwyższym poziomie to, co w ramach tego warszta- tu jest możliwe. Prześwietlając dokładnie obrazy dawnych twórców możemy zobaczyć, że to, co jest widoczne, nie jest tym samym, co było malowane na początku. Przemalowania w tamtych czasach były całkowicie naturalne, często bardzo radykalne, ale my ich obecnie po prostu nie widzimy. Oczywiście były one znacznie bardziej skomplikowane technicznie, ponieważ trzeba było czekać aż wyschnie farba. Jedyna różnica jest taka, że w malarstwie tradycyjnym dokonanie zmian jest trudniejsze i bardziej pracochłonne.

Jakie emocje towarzyszą pani podczas tworzenia i przygotowywania projektów z Mistrzem? Niezwykle ekscytująca musi być możliwość współpracy z tak utalentowanym twórcą…
Iwona Staroszczyk: Każda współpraca z Mistrzem niesamowicie mnie cieszy. Na pewno ekscytacja jest ogromna, kiedy czuję, że dany projekt odniesie sukces. Zawsze wybieram ten, w stosunku do którego mam tylko dobre przeczucia. My nie robimy niczego, czego nie jesteśmy pewni. Każdy nasz wspólny projekt spotkał się z dużym uznaniem. Myślę, że stanowimy z Józefem bardzo dobry duet. Józef zrzesza wokół siebie mnóstwo ludzi, którzy przychodzą na wernisaże. Jednak wystawy wyłącznie w galeriach znacznie ograniczają dotarcie do szerokiego grona odbiorców, więc współpraca ze mną umożliwia, poprzez wystawy wirtualne, dotarcie do znacznie większej liczby osób. To grono chce obcować ze sztuką Józefa i chce być częścią tych projektów.

Dlaczego zdecydowała się pani na eksponowanie sztuki w Internecie?
Tak jak mówiłam, wystawy wirtualne pozwalają na dotarcie do szerokiego grona odbiorców. Pozwalają zlokalizować i wyłowić osoby zainteresowane twórczością artysty – ludzie nawiązują kontakt z galerią, a my budujemy z nimi relację, zapraszając na kolejne wystawy czy wydarzenia. Galeria jest pomostem łączącym miłośników sztuki z artystą. Ułatwia im dotarcie do twórcy, umożliwia zapoznanie się, obcowanie, zakupienie sztuki albo po prostu bycie bliżej artysty.

Czego może nauczyć nas taki rodzaj kontaktu odbiorcy z artystą?
Przede wszystkim pokazuje nam, że gdzieś tam są ludzie, którzy bardzo chcą obcować z prezentowaną sztuką i jej twórcą, ale nie mają takiej możliwości. Naszym zadaniem jest im to umożliwić. Uczymy się również podejścia do klienta. Dzisiaj ludzie nie mają czasu na wiele rzeczy, a dzięki wirtualnej rzeczywistości mają sposobność zobaczyć wystawę z każdego miejsca na ziemi, o każdej porze dnia i nocy. Dzisiejszy rynek sztuki jest inny niż kilka czy kilkanaście lat temu, to my musimy dotrzeć do naszej grupy docelowej, zainteresować ją, przyciągnąć i zbudować z nią relacje. W ten sposób wokół galerii tworzy się społeczność ludzi, którzy w pewien sposób stają się jej częścią współtworzą ją, mają na nią realny wpływ. Galeria i artysta bez odbiorcy sztuki nie może odnieść sukcesu. Takie społeczności buduje się dzisiaj inaczej niż kiedyś, a Internet bardzo to ułatwia.

Czy digitalizacja zmieniła sposób kolekcjonowania sztuki?
W pewnym sensie tak, dlatego że ludzie kochają nowości i wszystko to, co jest modne. Jeśli coś może zaistnieć w Internecie, po którym ludzie surfują codziennie, na pewno wzbudza większe zainteresowanie, robi się bardziej atrakcyjne. Z kolei jeżeli mówimy o malarstwie cyfrowym Józefa Wilkonia, to mogę tylko wyrazić mój podziw dla Mistrza, gdyż jest artystą nie bojącym się wyzwań i nowości, nie zamykającym się wyłącznie w klasycznych  narzędziach. Kolekcjonerzy to doceniają i nie boją się cyfrowego malarstwa, często chętniej je kupują niż malarstwo klasyczne.

Czy dzięki współpracy z Józefem Wilkoniem zmieniła się filozofia miejsca, jakim jest Galeria Limited Edition?
Galeria Limited Edition cały czas ewoluuje. Wyciągnęliśmy wiele wniosków ze współpracy z Mistrzem, ale zdobyliśmy też wiele własnych doświadczeń w osiąganiu sukcesu na polskim rynku sztuki. Myślę, że nasze wspólne projekty są tego dowodem i ich sukces mówi sam za siebie.

W jaki sposób zaczyna pani rozmowy o sztuce Wilkonia z ludźmi, którzy dopiero ją poznają?
Dobra sztuka mówi sama za siebie, a jeśli do tego nie powstała przypadkiem, lecz wyszła spod ręki uznanego artysty, mówi się o niej ze swobodą i przyjemnością. Lubię zwracać uwagę na detale, plamę, linię, światło, kontrast, atrybuty Mistrza, czyli takie elementy, które wskazują bezpośrednio na twórcę. Rozszerzam w tym przypadku pojęcie wilkoniowatości; nie ograniczam jego sztuki do świata zwierząt, ale w ten sposób określam indywidualny, rozpoznawalny styl Artysty. |