Jest z nami od przeszło stu lat i choć świat mody zmienia się w zawrotnym tempie, można go w dalszym ciągu nazywać królem męskiej elegancji. A już na pewno – królem karnawału. Smoking.

 

Tekst: Igor Mlądzki

 

Podobno wszystko zaczęło się w Sandrigham. Albert Edward, książę Walii, syn królowej Wiktorii i późniejszy król Anglii w latach 1901-1910, był przez całe życie raczej hulaką i bawidamkiem. A że za kołnierz nie wylewał, a do tego chętnie zakąszał, w pewnym momencie coraz trudniej było mu dopiąć się w marynarkach i coraz żmudniej – wciąż przebierać. Etykieta angielskich dworów i posiadłości drugiej połowy XIX wieku obejmowała regularne przebieranie się. Inny strój obowiązywał na śniadanie, inny na poranne rozrywki tuż po nim. Ubrania w dalszym ciągu były niezwykle drogie mimo mechanizacji i tanich tkanin z Zachodu, więc przebierano się w mniej wystawne ubrania, żeby nie niszczyć tych najdroższych. Osobne marynarki były na przykład do palenia. Jeszcze inne – do jazdy konnej albo na rowerze czy samochodem (kiedy te wreszcie się pojawiły). Oczywiście zupełnie inne odzienia obowiązywały wieczorem, kiedy rodzina i goście dworu spotykali się na kolacji. To właśnie ten strój wieczorowy został uproszczony tak, że narodził się smoking. Albert uznał, że w rezydencji wiejskiej nie ma powodu, by przebierać się częściej niż… trzy lub cztery razy dziennie. Takie to było uproszczenie.
Uproszczony strój wieczorowy księcia Walii (bo taki właśnie oficjalny tytuł noszą angielscy następcy tronu) okazał się dużym przełomem w czasach, kiedy nie było dzisiejszych mediów i celebrytów, a wzorem do naśladowania były właśnie rodziny królewskie i książęce. Strój spopularyzował się pod nazwą marynarki wieczorowej (dinner jacket) i tak do dziś jest nazywany po angielsku. Warto dodać, że książę Walii Albert Edward był też „celebrytą” na światową skalę. Jako pierwszy przedstawiciel angielskiej rodziny królewskiej odwiedził Stany Zjednoczone – było to niecałe sto lat po tym, jak ogłosiły się one samodzielnym krajem, przestając być grupą brytyjskich kolonii.


Ameryką rządzili wtedy jeszcze bardziej pewnie niż dziś potomkowie Europejczyków – zwłaszcza Anglików, ale też Holendrów czy Niemców. Możemy ich dziś oglądać we wspaniałym Wieku niewinności w reż. Martina Scorsese. Nic więc dziwnego, że Amerykanie, a zwłaszcza nowojorczycy, pokochali księcia Walii, który był uosobieniem wszystkich wartości, które wyznawali. Był też po europejsku elegancki – był dokładnie taki, jakim i oni chcieli być. Albert Edward (rodzina zwała go Bertie) był również znany w całej Europie. Doskonale czuł się wśród paryskiej arystokracji, a dzięki koligacjom rodzinnym był zwany „wujem Europy”, bo krewnych miał we wszystkich rodzinach królewskich, książęcych i arystokratycznych. Sam nie był królem, więc mógł podróżować do woli, mając pieniądze i czas oraz wolność od obowiązków innych niż reprezentacyjne. Dlatego być może to jego sława przyczyniła się do rozpowszechnienia smokingu. W Stanach Zjednoczonych mówi się na niego Tuxedo, która to nazwa pochodzi od nazwy klubu dla dżentelmentów w Nowym Jorku. Klub ten założony został w 1886 roku. Na pierwszy jesienny bal milioner James Potter przyszedł właśnie w smokingu, który przywiózł sobie z Londynu. To, że zarówno po niemiecku, jak i po polsku przyjęła się nazwa smoking, jest lekko zaskakujące. Prawdopodobnie w którymś momencie musieliśmy pomylić dwa rodzaje marynarek. Pierwszą z nich jest to, co dziś nazywamy smokingiem, czyli strój wieczorowy. Druga to marynarka do palenia, czyli po prostu codzienny, wygodny strój po domu. Kiedyś mówiliśmy na niego bonżurka, bo był to strój, w którym zdarzało się witać nieoczekiwanych gości. Mogła być aksamitna, z fantazyjnym zapięciem – szamerunkiem, który trochę mógł się kojarzyć z dwurzędowym zapięciem marynarki, a aksamitne klapy – z połyskliwymi smokingowymi. Ale niech nas to nie zwiedzie. Choć imprezy black tie są w Polsce stosunkowo rzadkie, smoking jest – nie licząc osoby towarzyszącej – najlepszym towarzyszem mężczyzny na balu sylwestrowym lub karnawałowym. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest przebierana.

Anatomia smokingu

Kiedy szyję garnitur – a smoking jest jednym z, jak mawiają matematycy, „szczególnych przypadków” garnituru – nie mogę się nadziwić rozmaitym fantastycznym trikom, które wymyślono po to, by poprawiać sylwetkę mężczyzn. Smoking ma takich trików mnóstwo, zaprojektowany jest z myślą o tym, by wydłużać i wysmuklać mężczyznę, a także dodać długości jego nogom. Dzięki temu optycznie poszerza się też klatka piersiowa, zwęża brzuch, wszystkie linie smukleją. Nie trzeba obcasów – choć oczywiście buty do takiego stroju mają niewielkie, zazwyczaj 2,5-centymetrowe, obcasy. Bo smoking to nie tylko marynarka, i o tym koniecznie należy pamiętać. Choć zdarza się zobaczyć mężczyzn, którzy noszą marynarkę smokingową w casualowych zestawach (jeden z polityków występował tak nawet w sejmie obecnej kadencji), smoking to cały zestaw. Nazywa się on black tie – choć przecież do smokingu nigdy nie zakładamy krawata (tie), a tylko muchę (bowtie). Nazywają się po angielsku niemal tak samo, bo pochodzą właściwie od tego samego. Jeszcze dwieście lat temu mężczyźni wiązali pod szyją krochmalone białe lniane chusteczki. Do tego zakładali marynarkę frakową (frockcoat) i ten zestaw nazywał się white tie. Kiedy kilkadziesiąt lat później wprowadzono smoking, dla kontrastu pojawiła się w nim czarna mucha. Te dwa style: white tie jako frak i black tie jako smoking, funkcjonują do dzisiaj.

Dlatego jeśli na zaproszeniu na bal napisane jest black tie, powinniśmy przyjść w smokingu. Ze wszystkich garniturów to smoking daje najwięcej możliwości, by optycznie poprawić sylwetkę. Spodnie koniecznie należy uszyć z wysokim stanem – wydłużą nogi i lepiej nadają się do noszenia na szelkach, a te z kolei będą lepsze niż pasek, bo nie odznaczają się pod kamizelką czy pasem smokingowym. Pas smokingowy (zwany w Polsce hiszpańskim, chociaż ma z Hiszpanią tyle wspólnego co ryba po grecku z Grecją) albo kamizelka optycznie przedłużają nogi. Biel koszuli pojawia się dopiero powyżej talii. W wersji bez okrycia pasa koszula mogłaby być widoczna poniżej guzika co psułoby cały efekt. Podobnie łatwo popsuć efekt kieszeniami. Marynarka smokingowa dopuszcza wiele wariantów, ale najlepiej zdecydować się na wpuszczane kieszenie bez okrywających je patek. Takie kieszenie obramowane są wszytymi „listewkami”. Warto oprzeć się modnej dziś pokusie, by listewki te były zrobione z satyny czy rypsu: unikniemy w ten sposób dodatkowej poziomej linii w pasie, która zaburzała będzie wertykalność linii podkreślających wyprostowaną postawę, szczupłość i wzrost. Najlepiej sylwetkę modeluje jednorzędowy smoking z klapami frakowymi i zapięciem na jeden guzik, bo klapy tworzą wtedy trójkąt poszerzający klatkę i ramiona. I jeszcze kolor. Black tie to oczywiście czerń, ale… jest jeden haczyk. Istnieje bowiem kolor, zwany midnight blue, atramentowy granat można powiedzieć. Wydaje się, że stworzono go specjalnie z myślą o smokingu, który dzięki temu jest nieco ciekawszy, nie wyróżniając się specjalnie. To granat tak głęboki, że dopóki nie znajdzie się w pobliżu czegoś czarnego, wydaje się właśnie czarny. A kiedy się znajdzie… cóż, wygląda również doskonale. Dlatego bal, na którym wszyscy mężczyźni mają smokingi, to okazja stworzona wprost dla niego.

Po czym poznać doskonałość

Mucha: wyłącznie czarna, bez wzorów (chyba, że za wzór uznajemy fakturę na tkaninie). Gotowo zawiązane, maszynowe muchy to plaga naszych czasów. Asymetrycznie, ręcznie zawiązana mucha wysyła dyskretny komunikat. A że trudno się ją wiąże? Na pierwszy raz czterdzieści minut powinno wystarczyć. Reszta przyjdzie wraz z wprawą.

Klapy: są dwie możliwości. Robimy kozerkę (czyli miejsce, gdzie klapy łączą się z kołnierzem) w szpic albo nie robimy jej wcale. To rozwiązanie odmienne od codziennych marynarek, które zazwyczaj mają tzw. otwartą kozerkę, czyli kołnierz łączy się z klapą tworząc kąt rozwarty. Dodatkowo klapy smokingu są połyskliwe – mówi się, że meżczyźnie starczy to za biżuterię, bo świetnie wyglądają w sztucznym świetle. Jedwabna satyna to najbardziej oczywisty wybór, ale warto pomyśleć o rypsie (grosgrain), bardziej matowym, rzadziej spotykanym.

Guziki: smoking może być jedno lub dwurzędowy. Dziś oczywiście popularniejsze są te drugie. Żeby nic nie zaburzało pionowych linii, stosujemy guziki obciągnięte tkaniną.

Lampas: choć pasy wzdłuż nogawki spodni ludziom starszej daty kojarzą się z ułanami, a młodszym z desiarzami, to właśnie spodnie od smokingu są na nie miejscem. Połyskliwy lampas z tej samej tkaniny co klapy dodatkowo podkreśla smukłość sylwetki.

Buty: czarne, starannie wypolerowane. |