Złoty środek

Wysmakowane estetycznie abstrakcyjne obrazy Janusza Rafała
Głowackiego uwodzą nie tylko kolorystyką. Niektóre sprawiają
wrażenie trójwymiarowych, jakby wychodziły poza płaszczyznę płótna.
Tajemnicze, intrygujące, zmuszają do kontemplacji.

TEKST: KAMA ZBORALSKA

Artystę zawsze fascynowała geometria, nawet we wcześniejszych pracach figuratywnych, w których była osią konstrukcji. Kiedyś zapisał, że jeśli miałby się porównać z jakąkolwiek bryłą, to na pewno byłby upadłościanem. Teraz te ściany podniósł do góry, co widać i w obrazach i w szkicach, które powstają zanim artysta jest przekonany do wersji ostatecznej – uwiecznianych kół, kwadratów, trójkątów i ich licznych wariacji. Każda jego praca jest wcześniej przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Badając zależności barwne pomiędzy szarością a kolorem niebieskim przyznaje, że budując zestaw tych prac nie sądził, że tyle wewnętrznej pokory, cierpliwości, wytrwałości i determinacji będzie potrzebował na ich realizację. Na ułożenie dziesięciu plam jednej i drugiej barwy, od najjaśniejszego do najciemniejszego waloru tj. natężenia światła względem cienia. Ostatnio jego malarstwo uległo kolejnej metamorfozie stylistycznej. Odszedłem od bogactwa chromatycznego tak charakterystycznego dla wcześniejszych etapów. Obecne obrazy są bardziej graficzne, ascetyczne w środkach wyrazu, operujące bardziej wyrazistą metaforą narracyjną, a przede wszystkim stały się mocniejsze w rozpoznawalnej optycznej konstrukcji, gdzie widoczne jest na pierwszy rzut oka prawo kontrastu – mówi artysta. Istotne jest też znalezienie złotego środka, aby obraz nie był zbyt przeładowany
detalami lub nie sprawiał wrażenia niedokończonego.