W październiku 2012 roku, dokładnie osiem lat temu, na warszawskiej Woli nastąpiło uroczyste otwarcie wyjątkowego obiektu – Domu Kereta. Jednak, kiedy mówimy dom, wyobraźnia podsuwa obrazy zupełnie różne od tego, co widzimy na rogu ulicy Żelaznej i Chłodnej w Warszawie.

 

Tekst: Magda Krukowicz

 

Pomiędzy dwoma sąsiadującymi ze sobą budynkami stojącymi przy ulicy Żelaznej, znajduje się wąska szczelina. Jeden z budynków to przedwojenna kamienica, drugi – jedenastopiętrowy blok z lat 70. zeszłego wieku. Szczelina w najszerszym miejscu ma 152 centymetry, a w najwęższym – 90 centymetrów. W tym miejscu stanął właśnie Dom Kereta.
To wyobraźni architekta, Jakuba Szczęsnego, zawdzięczamy, że w tej niewielkiej przestrzeni został zbudowany niezwykły obiekt. Wydawać by się mogło, że na tak wąskiej działce, ograniczonej z obu stron ślepymi ścianami istniejących budynków, nie da się wybudować nic. A jednak – udało się! Niemożliwe stało się możliwe! Tu właśnie powstał jeden z najwęższych domów na świecie.

Szczelina mieszkalna

W wąskiej szczelinie stworzono miejsce spełniające wszelkie niezbędne do życia funkcje. Z punktu widzenia prawa nie jest to mieszkanie – nie spełnia oczywiście norm, jakim muszą odpowiadać budynki mieszkalne. Ma powierzchnię zaledwie 14 metrów kwadratowych, ale da się w nim mieszkać i pracować!
Dom Kereta składa się z trzech poziomów. Wchodzimy do niego od strony podwórka, po czym jednobiegowymi, metalowymi schodami, odchylając klapę w suficie, dostajemy się do umiejscowionego na pierwszym piętrze salonu, połączonego z miniaturową wnęką kuchenną. W salonie w roli mebla wypoczynkowego sprawdza się siedzisko-worek w kolorze pomarańczowym, który przełamuje wszechobecną biel. Do ściany przymocowany jest miniaturowy blat, pełniący rolę stołu. Dalej znajduje się wnęka kuchenna z jednokomorowym zlewem, lodówką i dwupalnikową płytą na wąskim blacie, nad którym powieszono szafki. Z tej przestrzeni wchodzimy do łazienki z toaletą i zintegrowanym prysznicem.
Na najwyższy poziom, w którym usytuowana jest sypialnia, prowadzi nas drabina. Na tym piętrze znajduje się łóżko oraz przymocowany do ściany blat w roli biurka.

Architektura niemożliwa

Opisując wnętrze domu Kereta, przy każdym pomieszczeniu nasuwa się słowo minimalny. Bo wszystko tutaj zostało zaprojektowane z zegarmistrzowską precyzją: nie ma żadnej zbędnej przestrzeni, każdy centymetr jest wykorzystany. Gdy zwizualizujemy sobie maksymalny wymiar działki (szerokość 152 centymetry!), trudno uwierzyć, że udało się na niej stworzyć funkcjonalną przestrzeń do mieszkania i pracy. Tym samym Dom Kereta wpisuje się w nurt architektury niemożliwej.
Konstrukcję Domu Kereta stanowi stalowy szkielet, obudowany panelami zespolonymi. Na dachu i elewacji zamontowano bezbarwny poliwęglan, a na elewacji zachodniej dodatkowo stalową siatkę, pełniącą rolę ochrony przed nadmiernym nasłonecznieniem, a jednocześnie zapewniającą możliwość obserwowania ruchliwej ulicy Żelaznej. Obiekt jest ogrzewany elektrycznie, a instalacja wodno-kanalizacyjna została podłączona do sąsiedniego budynku.
Trudno pokrótce opisać wszelkie techniczne problemy piętrzące się przy projektowaniu i realizacji projektu. Wspomnę więc tylko o przebiegającej pod działką magistrali centralnego ogrzewania uniemożliwiającej posadowienie fundamentów, braku możliwości podłączenia do mediów w ulicy Żelaznej, konieczności odseparowania się od ścian istniejących budynków oraz niemożności zastosowania ciężkiego sprzętu budowlanego. Jednak nie tylko obiektywne trudności sprawiły, że realizacja projektu napotykała liczne problemy. Z oczywistych przyczyn nie mógł on spełniać wymogów prawa budowlanego, co powodowało początkowo niechęć urzędników, niezbyt skorych do akceptowania niestandardowych rozwiązań.
Formalnie Dom Kereta nie jest więc domem mieszkalnym, mimo że posiada pomieszczenia i wyposażenie niezbędne do mieszkania. Został określony jako instalacja artystyczna i tę funkcję również pełni.

Historia prawdziwa

Warto prześledzić, w jaki sposób doszło do realizacji tego niezwykłego projektu. Odbyło się to dokładnie odwrotnie niż w typowym procesie inwestycyjnym, kiedy to na wybranej działce klient zamawia projekt konkretnego obiektu u architekta. W tym przypadku to architekt Jakub Szczęsny, obdarzony niezwykłą wyobraźnią, odkrył niepozorną szczelinę między budynkami i zainspirowany jej ograniczeniami postanowił tchnąć w nią nowe życie. Projekt traktował jako wyzwanie i – jak to sam określił – ćwiczenie z samodyscypliny. Nie bez znaczenia był tu też kontekst historyczny miejsca. Szczelina między pożydowską kamienicą a blokiem z PRL-u jawiła się jako symboliczne pęknięcie między dwiema epokami, pęknięcie, jakich pełna jest cała Warszawa, gdzie często w nieoczekiwany i przypadkowy sposób sąsiadują ze sobą budynki z różnych okresów, niosące swoją historię. To miasto (poza centrami turystycznymi, takimi jak Starówka czy Trakt Królewski, oraz kilkoma innymi enklawami) jest nieuporządkowane urbanistycznie i architektonicznie, z niespójną i często przypadkową zabudową. Niesie ze sobą nieliczne przedwojenne pozostałości, bagaż wojennych zniszczeń, powojennej odbudowy oraz zmieniających się w zależności od obowiązującej ideologii koncepcji urbanistycznych. Szczelina przy Żelaznej jest kwintesencją warszawskiego chaosu przestrzennego – jak się okazało – chaosu niezwykle twórczego. Stała się inspiracją do symbolicznego połączenia różnych architektonicznych światów, przez co przywróciła do życia tę niewielką przestrzeń.


W historii powstania Domu Kereta bardzo ważny jest związek tej części Warszawy z zamieszkującymi ją przed wojną Żydami oraz z ich straszną, wojenną historią. Tuż obok szczeliny, w czasie wojny, nad ulicą Chłodną przebiegał drewniany pieszy most łączący małe i duże getto. Mogli nim przemieszczać się Żydzi, patrząc z góry na aryjską część miasta. Z żydowskiej historii tego miejsca zrodził się pomysł, aby ten wyjątkowy obiekt architektoniczny zadedykować izraelskiemu pisarzowi o polskich korzeniach, Edgarowi Keretowi, którego rodzice urodzili się w Polsce. Matka pisarza w czasie wojny mieszkała w warszawskim getcie i jako jedyna ze swojej rodziny ocalała, a ojciec ukrywał się w mikroskopijnej, podziemnej kryjówce. Rodzina Kereta miała przed wojną swój dom w Warszawie, więc powrót tu, i to znowu do własnego domu, ma wymiar symboliczny.
Sam Keret jest jednym z najznakomitszych pisarzy izraelskich, uważanym za mistrza krótkiej formy literackiej – przede wszystkim opowiadań. Można powiedzieć, że minimalizm jego nowego domu jest swoistym odbiciem minimalizmu w jego twórczości.
O swoim domu Keret napisał przejmująco: Ten dom wygląda tak, jakby historia nie zostawiła dla niego miejsca, podobnie jak dla rodziny, która kiedyś miała w tym mieście dom, a teraz już jej tu nie ma. Ale przechodnie będą mogli spojrzeć na tabliczkę i ją wspomnieć.
Dom Kereta nie jest jednak tylko domem i pracownią pisarza. Cały projekt zakłada zapraszanie artystów z całego świata, którzy mogliby tu mieszkać i tworzyć, jednocześnie poznając trudną historię Warszawy.
Jest miejscem spotkań, wymiany intelektualnej, miejscem tętniącym życiem kulturalnym, służącym nie tylko najwybitniejszym twórcom z różnych krajów, ale również młodym artystom. Inwestorem obiektu jest Fundacja Polskiej Sztuki Nowoczesnej.
Od momentu powstania Dom Kereta jest laureatem licznych nagród, nie tylko stricte architektonicznych. Zaczynając od nagrody Prezydenta Warszawy za wydarzenie architektoniczne poprzez nominację do nagrody Urban Intervention Award Building aż po znalezienie się na prestiżowej liście Iconic Houses wśród najlepszych światowych współczesnych realizacji. Pisze o nim międzynarodowa prasa, między innymi New York Times. Obiekt wrósł w pejzaż Warszawy, cieszy się dużym zainteresowaniem. Jest udostępniany do zwiedzania.
Trudno uwierzyć, że ten niewielki budynek zawiera w sobie tak wiele znaczeń, metafor i odniesień. Niesie ze sobą ważny kontekst historyczny, a przy tym poddaje w wątpliwość nasze przekonania i przyzwyczajenia, zadaje pytania dotyczące naszych potrzeb. To naprawdę wielka architektura zamknięta w małej przestrzeni. |